c z t e r y

1.8K 113 12
                                    

Rozejrzał się po pokoju, zastanawiając się, gdzie do kurwy się znajduje. Pierwszy raz nie obudził się u siebie, ani u Jungkooka. Pokój był bardzo duży i nowocześnie urządzony. Zerknął na szafkę obok, zauważając na niej wodę i proszki, a obok kartkę.

"WEŹ TO. TO NA GŁOWĘ, DZIECIAKU"

Czy to jest żart? Gdzie on do cholery się znajdował? Sięgnął po proszki, które popił wodą i postawił swoje bose stopy na drewnianych panelach. Na szczęście ma na sobie ciuchy, ale spodni niestety nie. Głowa nie bolała go tak bardzo, za to gardło cholernie. Wstał i powoli wyszedł z pokoju, rozglądając się na boki. I nagle to do niego dotarło. Bar. Taehyung. Czarnowłosy chłopak. Wymioty. Kąpiel. Ten pieprzony dom i jego równie popieprzony właściciel!
Ostrożnie zaczął iść przed siebie. Wytrzeźwiał, a co za tym szło, jego pewność siebie bardzo zmalała. Wręcz zniknęła. Czuł się jak zagubione dziecko, którym zresztą był. Powoli zszedł na dół, oglądając wielki dom. Nigdy w takim nie był. Nigdy nie widział takiej przestrzeni. Słysząc odgłosy dochodzące z, jak się domyślił, kuchni, poszedł w tamtą stronę. Oparł się o framugę, przyglądając się chłopakowi, którego imienia nadal nie pamiętał. Wyglądał dobrze w szarych dresach i białej koszulce, opinającej jego mięśnie. Mimowolnie przygryzł wargę, bo nie dość, że ten chłopak mu pomógł, to jeszcze ten chłopak jest tak strasznie przystojny. A Jimin wygląda jak zagubiona klusia.

- Podoba Ci się to co widzisz?

- J-ja... N-nie, j-ja... Znaczy tak, to znaczy n-nie...

- A więc tylko po alkoholu jesteś taki śmiały? Cieszy mnie to. Już myślałem, że nie zobaczę prawdziwego Ciebie, kochanie.

Kochanie... Och, ten chłopak zdecydowanie nie powinien był tego mówić. To tylko spowodowało, że na policzki blondyna wpłynęły słodkie rumieńce. Starszy uśmiechnął się lekko i odwrócił do niego, mierząc go wzrokiem. Podszedł do niego i wystawił rękę.

- Min Yoongi. Miło Cię poznać.

- Park J-Jimin. Mnie Ciebie też... hyung.

- Usiądź, zaraz podam śniadanie.

Yoongi. Nawet imię ma idealne. Usiadł przy stole, cały czas obserwując starszego.

- Przepraszam...

- Hm? Za co?

- Za wczoraj... Z-za wszystko.

- Nie masz za co. W końcu z własnej woli Cię tu wziąłem.

- W takim razie, d-dziękuję. N-naprawdę. To wiele dla mnie znaczy.

- Nie masz za co. Smacznego.

Powiedział tylko, stawiając przed chłopcem parującą miseczkę z ryżem i dodatki. Nalał mu jeszcze soku do szklanki, po czym usiadł naprzeciwko. Chłopiec wyglądał dużo lepiej niż wczoraj.

- Jak się czujesz?

- Dobrze.

- Pamiętasz cokolwiek?

- W-wszystko.

- A to ciekawe. Myślałem, że nie będziesz nic pamiętał.

Jedli w ciszy, skupiając się tylko na ryżu. Jimin zerkał co chwilę na starszego. Naprawdę czuł się dziwnie...

- Hyung?

- Tak?

- Dlaczego to zrobiłeś? Czemu wziąłeś mnie do siebie?

- Bo chciałem.

Czuł, że nie mówi mu prawdy, ale nie pytał więcej. Cieszył się, że może być w takim miejscu, z tak miłym człowiekiem. Prawda?

- Hyung?

- Tak?

- Czy ty...? Czy ty chcesz coś w zamian?

- Nie, Jimin. Zjadaj ładnie.

Uśmiechnął się pod nosem, zerkając na chłopca. Wiedział, że tamten naprawdę był wszystkiego niepewny, ale nic dziwnego. Też czułby się nieswojo.

- Hyung, twój dom to pieprzona willa.

Zaśmiali się cicho, słysząc to zdanie.

- Nie, to tylko mój pieprzony dom.

Fuck, is this a fucking villa?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz