d w a d z i e ś c i a t r z y

1.5K 88 13
                                    

- No ja pierdole. Jesteśmy spóźnieni.

- Mamy jeszcze dziesięć minut, nie panikuj.

- Och, serio, kurwa? Wiesz ile to jest dziesięć minut jadąc przez pieprzony Seul i próbując dostać się o tej godzinie do wyznaczonego miejsca? To jest kurwa nic. Jesteśmy spóźnieni.

- Więc może przestań pierdolić i skup się na drodze.

Jimin siedział na tylnym siedzeniu, próbując ignorować dwójkę przyjaciół. Mimo wszystko jednak słuchał ich rozmowy, a na jego ustach błąkał się mały uśmieszek. Jego przyjaciele siali panikę denerwując się, że za chwilę wszyscy się spóźnią. Bo to właśnie za chwilę miał stanąć w kościele przed ołtarzem, całkowicie oddając swoje serce Yoongiemu. Poprawka. Po prostu musieli złożyć przysięgę i podpisać papiery, bo przecież serce już mu oddał. Inni na jego miejscu na pewno by się denerwowali. Ba! Nawet jego przyjaciele ledwo mogli usiedzieć w miejscu. On natomiast był oazą spokoju. Jechał tam tylko, żeby dopełnić formalności i przeżyć jeden z lepszych dni w życiu. Czego miał się bać? Przecież życie u boku Yoongiego to czysta przyjemność. Nie mógł się już doczekać, aż w końcu będzie mógł nazywać go mężem.

Planowali ten dzień od wielu tygodni. Wszystko było szczegółowo zaplanowane. Wystrój, jedzenie, muzyka, goście. Wesele miało odbyć się w pięknym ogrodzie, gdzie rozstawione były okrągłe stoły. Wszystko było w kolorach bieli i różu, które Jimin tak bardzo lubił. Razem z Yoongim wybierali dania i słodkości, które miały się pojawić. Uśmiechnął się na tę myśl, bo w ciągu tych wszystkich dni, zdążyli się pokłócić kilka razy.

- Hyung, mógłbyś spróbować chociaż kawałek.

Burknął Jimin, stojąc przed ladą, gdzie wystawione były najpiękniejsze torty. Mieli właśnie wybrać jakiś, który nie tylko będzie wyglądał, ale i smakował.

- Mówiłem Ci, że nie lubię tortów. Wybierz jaki tylko chcesz, ja się dostosuje.

- Za każdym razem tak mówisz. "Wybierz to, a ja się dostosuje, wybierz tamto, a ja się dostosuje". Ble, ble, ble. To jest, kurwa, nasze wesele. Przyłóż się.

- Przecież się przykładam. Gdyby coś mi się nie podobało, to uwierz mi, że na pewno bym się na to nie zgodził.

- Mhm, jasne. Mogłbym Cię urobić, a Ty byś się zgodził na wszystko...

Ale to właśnie były chwile warte wspomnień. Jako że Yoon był producentem, Jimin zaufał mu w kwestii muzyki. Na gości składało się naprawdę dużo osób. Obie rodziny, łącznie z tą daleką oraz znajomi i przyjaciele. Głównie ci od Mina, bo Park miał tylko Tae i Kooka. Po wielu rozmowach zaprosili też kilka gwiazd, z którymi współpracował Yoongi. Niektóre miały nawet wystąpić. I mimo tego wszystkiego, wesele wcale nie miało być huczne. Chcieli po prostu dobrze się bawić.

Pogoda dzisiejszego dnia była naprawdę cudowna. Słońce świeciło od samego rana, co tylko poprawiało humor Jimina. Nic nie mogło popsuć tego dnia. Spojrzał na swój biały garnitur, uśmiechając się pod nosem. Z nim też było dużo frajdy.

- Co wy tu robicie?

Ostry głos Jungkooka dało się słyszeć w całym sklepie. Yoongi i Jimin spojrzeli na przyjaciela Parka, marszcząc brwi.

- A Ty?

- To nie jest ważne. Czy wy, do chuja, kupujecie garnitury na ślub?

- Och, a na co to wygląda?

Spytał zirytowany Jimin, patrząc na Kooka. Naprawdę nie rozumiał o co mu chodzi. Czy on uważał, że Jimin powinien iść w sukni ślubnej, czy jak?

- On nie powinien widzieć Twojego garnituru.

Powiedział Jeon całkowicie poważnie, przez co Jimin zaczął się śmiać.

- Ochujałeś do reszty? To tylko garnitur. To sukni ślubnej Pan młody nie powinien widzieć - powiedział Jimin, śmiejąc się z przyjaciela.

- On ma rację. Dzisiaj to ja kupię garnitur, a Ty i Tae przyjedziecie z nim jutro. Tak, racja. Jimin, idź sobie.

- Poważnie? Ale hyung... To naprawdę nie jest-

- Idźcie już. Kook, weź go stąd...

Zaśmiał się pod nosem, bo wtedy naprawdę musiał wyjść. Dopiero następnego dnia wraz z przyjaciółmi udał się po kupno garnituru. W taki oto sposób wylądował w białym ubraniu. Jego włosy były przycięte, a ich kolor został zmieniony na róż. Na głowie miał śliczny wianuszek z małych, różowych różyczek. Przejrzał się w przednim lusterku, spoglądając zaraz na pierścionek zaręczynowy.

Jego przyjaciele też wyglądali cudownie. Tae miał na sobie również białe wdzianko. Szczerze mówiąc Jimin nawet nie wiedział co to było, ale było ładne. Kook natomiast wyglądał bardzo dobrze w koszulce i marynarce. Ich głowy również ozdobione były wiankami.
Park odchylił się bardziej na fotelu, patrząc na zegarek, który dostał na święta od Mina i uśmiechnął się pod nosem, bo naprawdę mieli mało czasu. A jego o dziwo wcale to nie denerwowało.

- Mamy wstąpić po drodze do lekarza?

Spytał po chwili Jungkook, zerkając na niego z fotela pasażera. Tae siedząc na miejscu kierowcy, również zerknął na Parka w lusterku.

- Co? Po co?

- Bo uśmiechasz się jak debil, kiedy powinieneś płakać, denerwować się i obgryzać paznokcie.

- Po prostu jestem szczęśliwy.

- Głupi, a nie szczęśliwy.

- Ewentualnie popierdolony. Piłeś coś po kryjomu przed wyjściem?

Jimin zaśmiał się cicho, kręcąc głową na boki. Tę noc spędził u Tae. Całą trójką postanowili spędzić razem wieczór, a potem przyjaciele pomogli mu naszykować się na ślub.

- Gdzie, do chuja, są moje buty? Taehyung, ty flejo! Przyznaj się!

- Och, odpieprz się, człowieku. Nie mam pojęcia gdzie są twoje buty.

- A gdzie mój wianek? Kook, twoje buty teraz nie są ważne, kiedy nie ma mojego wianka. Tae?

- Odpierdolcie się ode mnie! Skąd mam wiedzieć, gdzie są wasze pieprzone rzeczy?!

- Nic nie piłem.

- Nie wierzę Ci. Jesteś za wesoły.

- Po prostu nie mogę się doczekać, aż go zobaczę.

•••

W tym czasie Yoongi stał już w kościele, przestępując z nogi na nogę. Stresował się i to jak cholera. Zagryzał nerwowo wargę, poprawiając co chwilę zmienione na blond włosy, na których również znajdował się wianek. Oprócz całej tej czwórki, wianek miał również Minseok, który miał przynieść im obrączki. Min naprawdę chciał go już zobaczyć. Zdążył się stęsknić przez ten jeden dzień. Ustawił się w końcu prosto, próbując unormować oddech, kiedy nagle muzyka zaczęła grać, a piękny głos jednej ze znajomych gwiazd, rozbrzmiał w całym kościele...

Fuck, is this a fucking villa?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz