Kiedy tylko drzwi się otworzyły i zobaczyłam Dinah Jane Hansen, natychmiast poczułam, że ją polubię. Była wysoką blondynką, miała na sobie modne,wygodne ubranie - spodenki i koszulkę - oraz niebieski filcowy kapelusz,w jej oku tkwił monokl,a pod nosem widniały wąsy.
Zamrugała ogromnymi orzechowymi oczami.Śliczna.
- Przyszłam nie w porę? - spytałam z rozbawieniem.
Dinah przez chwilę patrzyła na mnie lekko zdezorientowana moim całkiem sensownym pytaniem,zważywszy na jej strój. Wskazała na wąsy, jakby nagle jej się przypomniały.
- Przyszłaś wcześnie.Właśnie sprzątałam.
Sprzątała?W kapeluszu,z monoklem i sztucznymi wąsami?Zajrzałam ponad jej ramieniem do jasnego,przestronnego holu.Pod przeciwległą ścianą stał rower bez przedniego koła,na tablicy opartej o brązową szafkę wisiały zdjęcia,pocztówki i wycinki z gazet. Pod rzędem wieszaków uginających się od ciężaru płaszczy i kurtek zobaczyłam rozrzucone w nieładzie buty i parę czarnych szpilek.Podłoga była wyłożona drewnianym parkietem.
Super.Tknięta dobrym przeczuciem, z uśmiechem znowu spojrzałam na Dinah.
- Ukrywasz się przed mafią?
- Słucham?
- Mówię o tym przebraniu.
- Ach,to.- Roześmiała się i cofnęła od drzwi, zapraszając do środka. - Nie,nie. W nocy byli u mnie znajomi i trochę za dużo wypiliśmy. Wyciągnęliśmy wszystkie moje kostiumy na Halloween.
Znowu się uśmiechnęłam.To brzmiało fajnie. Nagle zatęskniłam za Ally i Jamesem.
- Jesteś Karla Camila,prawda?
- Camila lub najlepiej Mila - poprawiłam ją.
Od śmierci rodziców nikt nie używał mojego pierwszego imienia.
- Mila - powtórzyła i uśmiechnęła się szeroko, kiedy weszłam do apartamentu na parterze.Unosił się tam piękny zapach czystości i świeżości.
Podobnie jak dom, z którego miałam się wyprowadzić, ten również zbudowano w stylu georgiańskim.Kiedyś był jednorodzinny,teraz podzielono go na dwa apartamenty.Po sąsiedzku znajdował się butik,a pokoje nad nim należały do sklepiku.Nie wiedziałam, jak wyglądają, ale butik był bardzo ładny, pełen ręcznie szytych, niepowtarzalnych ubrań.Natomiast apartament....
O rany.
Gładkie ściany świadczyły o tym,że niedawno je otynkowano,a osoba,która przeprowadziła remont,dokonała prawdziwych cudów.Wysokie listwy przypodłogowe i stiukowe fasety nadawały wnętrzu klimat epoki.Sufit był niebotycznie wysoki,tak jak w moim poprzednim mieszkaniu.Chłodną biel ścian przełamywały barwne i eklektyczne obrazy.Biel byłaby zbyt surowa,ale w połączeniu z ciemnymi orzechowymi drzwiami i drewnianym parkietem dawała efekt pełnej prostoty elegancji.
Już się zakochałam w tym miejscu,chociaż nie zdążyłam obejrzeć całego apartamentu .
Dinah pospiesznie zdjęła kapelusz i wąsy, odwróciła się, żeby mi coś powiedzieć, ale tylko uśmiechnęła się nieśmiało i wyjęła z oka monokl.Odłożyła go na kredens i spojrzała na mnie promiennie.Wyglądała na wesołą dziewczynę.Zwykle unikałam wesołych ludzi,ale w Dinah było coś ujmującego. Uznałam,że jest czarująca.
- Może najpierw cię oprowadzę?
- Zgoda.
Stanęła po mojej lewej stronie i otworzyła drzwi.
- Łazienka. Wiem to niekonwencjonalne,że znajduje się tuż przy wejściu,ale za to jest doskonale wyposażona.
Hmmm...zobaczymy, pomyślałam, ostrożnie wchodząc do środka.
Moje klapki klaskały na lśniących kremowych płytkach, którymi wyłożono całe pomieszczenie oprócz sufitu,usianego lampkami dającymi ciepłe światło.
Łazienka była ogromna.
Przesunęłam dłonią po brzegu wanny stojącej na złotych łapach i natychmiast ożyły obrazy w mojej wyobraźni: gra muzyka,migoczą płomyki świec, trzymam kieliszek czerwonego wina,zanurzona w kąpieli odcinam się od wszystkiego. Wanna stała na samym środku. W głębi łazienki, w prawym rogu znajdowała się dwuosobowa kabina prysznicowa z największym sitkiem deszczownicy, jakie kiedykolwiek widziałam. Po lewej stronie,na białej ceramicznej szafce stała nowoczesna szklana misa. Umywalka?
Próbowałam to wszystko ogarnąć rozumem.Złote krany,ogromne lustro, podgrzewany wieszak na ręczniki....
W mojej starej łazience nie było nawet wieszaka.
- O mój boszsz.. - Obejrzałam się przez ramię i uśmiechnęłam do Dinah - Cudownie tu.
Dinah, niemalże podskakując z entuzjazmu, pokiwała głową i spojrzała na mnie z wesołymi iskierkami w brązowych oczach.
- To prawda. Rzadko z niej korzystam,bo mam własną.Dla mojej przyszłej współlokatorki to pewnie duży plus.Będzie miała tę łazienkę właściwie tylko dla siebie.
Hmmm.Ta łazienka mnie kusiła.Zaczynałam rozumieć, co wpłynęło na potwornie wysoki czynsz. Ale skoro Dinah było stać na tak luksusowy apartament,to dlaczego musiała wynajmować pokój?
Idąc za nią przez hol do ogromnego salonu,spytałam grzecznie:
- Czy twoja poprzednia współlokatorka się wyprowadziła?
Miało to zabrzmieć tak,jakbym pytała z czystej ciekawości, ale w istocie próbowałam wybadać tę dziewczynę.Skoro mieszkanie było tak oszałamiające, to może ona stanowiła problem?Zanim zdążyła odpowiedzieć, stanęłam jak wryta i powoli się obróciłam, żeby obejrzeć pokój. Jak we wszystkich starych domach i tu sufit był bardzo wysoki.Przez ogromne okna wpadało mnóstwo światła z ruchliwej ulicy.Na środku przeciwległej ściany znajdował się imponujący kominek, wyraźnie używany jako ozdoba,nie zaś jako prawdziwe palenisko.Wprowadzał pewną harmonię do tego nonszalancko urządzonego wnętrza. Pokój jest trochę za bardzo zagracony jak na mój gust,pomyślałam, obrzucając wzrokiem sterty książek i innych przedmiotów leżących tu i ówdzie. Wśród nich zauważyłam nawet zabawkę z Toy Story.
Właściwie nie zamierzałam pytać.
Kiedy zerknęłam na Dinah,zagracony salon zaczął nabierać sensu.Jasne włosy miała ściągnięte w rozpadający się kok,na stopach klapki nie do pary, a do jej łokcia przykleiła się metka.
- Współlokatorka? - powtórzyła, odwracając się do mnie.Zmarszczka między jej jasnymi brwiami wygładziła się i Dinah ze zrozumieniem Pokiwała głową. Dobrze.Pytanie nie było aż tak trudne.
- Oj,nie. - Pokręciła głową. - Nie miałam współlokatorki.Moja siostra kupiła ten apartament jako inwestycję i go urządziła. Potem doszła do wniosku, że nie powinnam jednocześnie zarabiać na czynsz i pisać doktorat, więc po prostu mi go podarowała.
Fajna siostra.
Nie skomentowałam jej słów, ale najwyraźniej dostrzegła reakcję na mojej twarzy. Uśmiechnęła się szeroko,a w jej oczach pojawiła się czułość.
- Lauren jest dość ekscentryczna. Nigdy nie daje zwyczajnych prezentów. Jak mogłabym odmówić?Jedyny problem polega na tym,że mieszkam tu od miesiąca i czuję się samotna,chociaż przyjaciele odwiedzają mnie w weekendy.Powiedziałam więc Lauren,że znajdę sobie współlokatorkę. Nie była zachwycona tym pomysłem, ale zmieniła zdanie, kiedy jej podałam wysokość czynszu.Prawdziwa z niej bizneswoman.
Wyczułam, że Dinah kocha swoją ,najwyraźniej zamożną, siostrę i że są ze sobą mocno związane. Widziałam to w jej oczach,kiedy o niej mówiła.Znałam to spojrzenie.Obserwowałam je przez lata,stawiałam mu czoło i chroniłam się przed bólem, jaki mi sprawiał wyraz miłości w czyichś oczach - w oczach ludzi, którzy mieli rodzinę.
- Musi być bardzo hojna - powiedziałam dyplomatycznie, nieprzywykła do tego, że ledwie poznani ludzie opowiadają mi za dużo o sobie.
Dinah nie przejęła się moim komentarzem,który raczej nie zachęcał do dalszych zwierzeń.Wciąż się uśmiechając,zaprowadziła mnie do kuchni.Pomieszczenie było dość wąskie,ale na końcu się rozszerzało, tworząc zatoczkę,w której znajdował się stół i krzesła.Tak samo jak cały apartament kuchnię wyposażono w najlepsze sprzęty, a na samym jej środku stała ogromna, nowoczesna kuchenka.
- Bardzo hojna - powtórzyłam.
W odpowiedzi Dinah mruknęła coś pod nosem.
- Lauren jest zbyt hojna - odezwała się po chwili - Nie potrzebuję tego wszystkiego,ale ona nalegała.Cała ona.Na przykład jej dziewczyna....Lauren spełnia wszystkie jej zachcianki.Tylko czekam,kiedy się nią znudzi tak jak poprzednimi.Ta jest najgorsza ze wszystkich.Wyraźnie widać, że bardziej ją obchodzi jej kasa niż ona sama.Nawet ona o tym wie.Mówi,że taki układ jej odpowiada.Układ?Kto używa takich określeń?
Kto tyle gada?
Kiedy mi pokazała główną sypialnię, z trudem skryłam uśmiech.Podobnie jak Dinah była jednym wielkim chaosem.Dinah nadal trajkotała o ewidentnie nudnej dziewczynie siostry,a ja się zastanawiałam,jak Lauren by się czuła,gdyby wiedziała, że siostra opowiada o jej prywatnych sprawach zupełnie obcej osobie.
- A to może być twój pokój.
Stanęłyśmy w drzwiach pokoju w głębi apartamentu.Ogromne okno wykuszowe,pod nim ławeczka, żakardowe zasłony do samej podłogi, wspaniałe łóżko w stylu francuskiego rokoka, biurko z orzechowego drewna i skórzany fotel.Miałabym gdzie pisać.
Zakochałam się.
- Piękny.
Chciałam tam zamieszkać. Do diabła z kosztami. Do diabła z gadatliwą współlokatorką. Wystarczająco długo żyłam aż nadto skromnie.Zostałam sama w kraju,do którego się przeniosłam. Należało mi się nieco luksusu.
Do Dinah się przyzwyczaję.Dużo mówi, ale jest urocza i pełna wdzięku, a z oczu dobrze jej patrzy.
- Może napijemy się herbaty i zastanowimy, co dalej? - Znowu się do mnie uśmiechała.
Parę chwil później siedziałam sama w salonie, a Dinah poszła do kuchni,żeby zrobić herbatę. Nagle przyszło mi do głowy,że zupełnie nie ma znaczenia to,czy lubię tę dziewczynę. To ona musi polubić mnie,jeśli chce wynająć pokój. Zaczęłam mieć obawy.Nie byłam zbyt wylewna, Dinah zaś należała do wyjątkowo otwartych ludzi.Może jednak mnie nìe rozgryzie?
- Trudno było - oznajmiła,wracając do salonu.Niosła tacę z herbatą i przekąskami. - To znaczy znaleźć współlokatorkę. Niewiele osób w naszym wieku stać na taki wysoki czynsz.
Ja odziedziczyłam bardzo dużo pieniędzy.
- Moja rodzina jest bogata.
- Tak?
Przesunęła w moją stronę kubek z gorącą herbatą i czekoladowego muffinka.
Odchrząknęłam;palce mi zadrżały Poczułam,że oblewa mnie zimny pot,a krew dudni mi w uszach.Zawsze tak reagowałam,kiedy byłam na krawędzi wyjawienia komuś prawdy.Moi rodzice i młodsza siostra zginęli w wypadku samochodowym ,kiedy miałam czternaście lat.Został mi tylko wujek,który mieszka w Australii.Nie chciał się mną zaopiekować, więc zamieszkałam u rodziny zastępczej.Moi rodzice mieli dużo pieniędzy. Dziadek ze strony ojca prowadził firmę wiertniczą w Luizjanie, a ojciec bardzo ostrożnie dysponował spadkiem.Kiedy skończyłam osiemnaście lat,wszystko odziedziczyłam. Gdy sobie uświadomiłam, że Dinah wcale nie musi znać mojej dramatycznej historii, serce zaczęło mi bić wolniej,a drżenie rąk ustało.
- Rodzina mojego ojca pochodzi z Luizjany.Dziadek zbił fortunę na wydobyciu ropy naftowej.
- Och,to ciekawe. - W jej głosie zabrzmiała szczerość - Twoja rodzina przeprowadziła się stamtąd?
Kiwnęłam głową.
- Do Wirginii.Ale moja mama pochodzi ze Szkocji.
- A więc jesteś półkrwi Szkotką. Fajnie. - Uśmiechnęła się tajemniczo - W moich żyłach też płynie szkocka krew.Moja mama jest Francuzką, ale kiedy miała pięć lat,jej rodzina przeniosła się do St. Andrews.W ogóle nie znam francuskiego. - Parsknęła śmiechem. Czekała na moją reakcję.
- A twoja siostra mówi po francusku?
- Oj,nie - Dinah machnęła ręką - Jesteśmy przyrodnimi siostrami.Mamy tego samego ojca.Nasze mamy żyją, ale ojciec zmarł pięć lat temu.Mam teraz nazwisko ojczyma, mniej znane.Tak mi wygodniej.Ojciec był znanym biznesmenem.Słyszałaś o firmie Michael Jauregui i spółka?To jedna z najstarszych agencji nieruchomości w tym rejonie.Tata we wczesnej młodości przejął ją po ojcu i rozwinął w firmę deweloperską. Był też właścicielem kilku restauracji i paru sklepów z pamiątkami dla turystów. Stworzył małe imperium. Po jego śmierci interesami zajęła się Lauren.Teraz wszyscy próbują się wkraść w jej łaski i każdy chce coś uszczknąć dla siebie.Wiedzą,że jesteśmy ze sobą silnie związane, więc starają się mnie wykorzystywać. - Z goryczą wykrzywiła ładne usta,co zupełnie do niej nie pasowało.
- Przykro mi - powiedziałam z niekłamanym współczuciem.
Wiedziałam jak to jest.Był to jeden z powodów, dla których wyjechałam z Wirginii i zaczęłam nowe życie w Szkocji.
Dinah rozluźniła się, jakby wyczuła moją szczerość. Nigdy bym się aż tak nie otworzyła przed przyjacielem,nie wspominając o zupełnie obcej osobie, ale bezpośredniość Dinah mnie nie odstraszała.Być może ona oczekiwała,że zrewanżuję się tym samym,wiedziałam jednak,że kiedy mnie pozna,zrozumie,że nigdy się na to nie zdobędę.
Ku mojemu zaskoczeniu cisza,jaka między nami zapadła,nie okazała się krępująca.Dinah chyba też to poczuła,bo uśmiechnęła się delikatnie.
- Co robisz w Edynburgu?
- Po prostu mieszkam.Mam podwójne obywatelstwo.Tu czuję się lepiej.
Ta odpowiedź wyraźnie się jej spodobała.
- Studiujesz?
Pokręciłam głową.
- Niedawno skończyłam studia.W czwartki i piątki pracuję w Club 39 na George Street,ale tak naprawdę próbuję się skupić na pisaniu.
To wyznanie chyba zrobiło na niej spore wrażenie.
- Cudownie!Zawsze chciałam się przyjaźnić z pisarką. Musisz być bardzo odważna, skoro postanowìłaś realizować swoje marzenia.Moja siostra uważa, że marnuję czas,pisząc doktorat,chociaż mogłabym pracować dla niej,ale ja to uwielbiam.Prowadzę też zajęcia na uniwersytecie.Po prostu...po prostu daje mi to dużo zadowolenia.Należę do klasy społecznej ludzi,którzy mogą robić to,co lubią,chociaż nie wiele na tym zarabiają. - Znowu się skrzywiła - Okropne,prawda?
Nie miałam zwyczaju oceniania innych.
- Dinah,to twoje życie. Tak się złożyło, że jesteś bogata.To nie czyni z ciebie okropnego człowieka.
W liceum chodziłam na psychoterapię i teraz usłyszałam nosowy głos mojej terapeutki:" Mila,dlaczego nie możesz powiedzieć tego samego o sobie?Odziedziczenie fortuny nie czyni z ciebie okropnego człowieka. Rodzice pragnęli, żebyś żyła w dobrobycie".
Od czternastego do osiemnastego roku życia mieszkałam w dwóch domach zastępczych w moim rodzinnym mieście w Wirginii. Żadna z tych rodzin nie należała do zamożnych,więc musiałam zrezygnować z wielkiego, luksusowego domu,wykwintnych potraw i markowych ubrań na rzecz jedzenia z puszki i noszenia tych samych ciuchów co moja młodsza "siostra",bo byłyśmy tego samego wzrostu.Kiedy osiągnęłam pełnoletniość i wydało się, że odziedziczyłam fortunę, zaczęli mnie nachodzić miejscowi biznesmeni próbujący wykorzystać moją naiwność, a kolega z klasy usiłował mnie namówić, żebym zainwestowała w jego stronę internetową.Myślę,że moja obecna oszczędność brała się stąd, że w okresie dojrzewania żyłam bardzo skromnie, a później osaczyli mnie fałszywi ludzie,bardziej zainteresowani stanem mojego konta niż mną samą.
Poczułam zaskakująco silną więź z Dinah - dziewczyną w podobnej sytuacji finansowej i również zmagającą się z poczuciem winy,chociaż innego rodzaju.
- Pokój jest twój - oznajmiła nagle.
To gwałtowne oświadczenie wywołało uśmiech na moich ustach.
- Tak po prostu?
Dinah kiwnęła głową i niespodziewanie spoważniała.
- Mam dobre przeczucia co do ciebie.
Ja też mam co do ciebie dobre przeczucia,pomyślałam i posłałam Dinah uśmiech pełen ulgi.
- W takim razie z radością się tu wprowadzę - stwierdziłam.
- Aaa i jeszcze jedno, przyjaciele mówią mi też DJ - mrugnęła do mnie.____________________________
Camila i Dinah razem w apartamencie.Jak myślicie dobrze będzie się im mieszkało?Co się wydarzy dalej?
Zapraszam do czytania, a na pewno się tego dowiecie.
Życzę samych przyjemności.
Być może jak bardzo będziecie chcieli to wrzucę dzisiaj jeszcze jeden hmmm.
CZYTASZ
Camren Wbrew Zasadom
FanfictionCamila Cabello pragnie tylko teraźniejszości,ale przyszłość czeka.Wkrótce wszystkie jej sekrety ujrzą światło dzienne.... Kilka lat temu Karla Camila Cabello pożegnała się w Stanach Zjednoczonych ze swoją tragiczną przeszłością i zaczęła nowe życie...