17.

1.6K 96 131
                                    

Leżałam gapiąc się w sufit, i przy każdym ruchu czułam ból mięśni i pieczenie między nogami.
Zeszłej nocy zaliczyłam najlepsze bzykanko w swoim życiu.
Z Lauren Jauregui.
A potem spałyśmy na łyżeczkę. Na myśl o tym zmarszczyłam brwi. Gdy odwróciłam głowę, łóżko obok mnie było puste. Nie podobało mi się to, że do naszej umowy zostało włączone spanie na łyżeczkę, ale ponieważ łączyło się z dodatkowymi korzyściami, uznałam, że jakoś  sobie poradzę z tą niedogodnością. Tym bardziej, że Lauren postąpiła słusznie: wyszła, nie budząc mnie.

Bo chodziło tylko o seks.
Zapowiadało się dobrze. Piszę się na to.
Na odgłos zamykanych szafek w kuchni usiadłam z mocno bijącym sercem.
Czy to DJ wróciła do domu?
I wtedy mój wzrok padł na nogi łóżka. Leżała tam bluzka Lauren. Podniosła ją z podłogi. Sprawdziłam godzinę. Ósma.

Cholera. Nadal tu była. Co ona robi? Nie musi iść do pracy?
Z piekącymi ze złości policzkami wyskoczyłam z łóżka, włożyłam top i spodenki od piżamy. Po drodze byle jak spięłam włosy w koński ogon i poszłam rozprawić się z Jauregui.

W drzwiach kuchni stanęłam jak wryta, czując znany mi dobrze przypływ pożądania. Nalewała mleka do dwóch kubków z kawą i wyglądała przy tym niesamowicie seksownie. Miała na sobie jedynie stanik i te cholernie dobrze dopasowane spodnie. Rozpuszczone włosy, w lekkim nieładzie, spływały po jej ramionach,tworząc idealny kontrast z jej delikatną, jasną skórą. Na widok jej umięśnionego brzucha, przypomniało mi się, jak cudowny jest w dotyku.

- Dwie łyżeczki cukru, prawda? - spytała, po czym z lekkim uśmiechem obejrzała się przez ramię.

Ten uśmiech odebrałam jak cios prosto w pierś. Był zbyt intymny. Pełen uczucia.
Zabolało mnie to jak wszyscy diabli. Zrobiłam hardą minę.

- Co ty tu jeszcze robisz?

- Kawę - Wzruszyła ramionami, wsypała cukier do kubków i zamieszała.

- Nie pracujesz?

- Za parę godzin mam spotkanie. Zdążę wypić kawę.

Znowu się uśmiechnęła, podeszła i podała mi kawę. Objęłam dłońmi gorący kubek, a szatynka schyliła się i mnie pocałowała.
Uzależniona od jej smaku, oddałam jej pocałunek. Nie był długi. Krótki, ale bardzo słodki. Gdy Lauren się wyprostowała, zrobiłam niezadowoloną minę.

Westchnęła, upiła łyk kawy i spytała:
- Co znowu?

- Nadal tu jesteś.

Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do salonu. Usiadłam w rogu kanapy i podwinęłam pod siebie nogi. Zielonooka opadła na fotel. Starałam się nie pożerać jej wzrokiem. Mars na moim czole jeszcze bardziej się pogłębił.

- I nie założyłaś bluzki.

Kącik jej ust lekko zadrżał. Dobrze wiedziała, jak na mnie działa widok jej półnagiego ciała.

- Zanim zacznę funkcjonować, muszę się napić kawy, a skoro już robiłam ją dla siebie, to pomyślałam, że i tobie naleję.

- I oczywiście nie mogłaś przedtem wezwać taksówki?

- Musimy porozmawiać.

Jęknęłam i upiłam wielki łyk gorącej kawy.
- O czym?

- Na przykład o twoich zmianach w barze. Może będę potrzebowała, żebyś mi towarzyszyła w weekendy wieczorem. Dasz radę to załatwić?

Odpowiedziałam kwaśnym uśmiechem.

Uniosła brew.
- To znaczy tak czy nie?

- Nie, do jasnej cholery! Nie zmienię dla ciebie swojego grafiku - Wzruszyłam ramionami - Możemy co najwyżej pójść na kompromis. Jeśli będziesz chciała, żebym gdzieś ci towarzyszyła, i poprosisz mnie z dużym wyprzedzeniem, załatwię sobie zastępstwo.

Camren Wbrew ZasadomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz