15.

1.5K 96 125
                                    

Obudziłam się tuż przed południem.Od razu wróciły wspomnienia poprzedniego wieczoru.Lauren i smak tego,do czego mogło między nami dojść. Usiłując o tym zapomnieć, podczas lunchu gadałam z DJ o Normani,jednocześnie próbując pozbyć się zdenerwowania na myśl o obietnicy zielonookiej,która dziś miała przyjść do baru.

Właśnie zamierzałam się udać do łazienki,żeby się wykąpać, gdy odezwała się komórka Dinah.Otworzyła wiadomość i zaklęła.

- Co się stało? - spytałam leniwie,wkładając naczynia do zlewu.

- Laur znowu wezwano do biura.Kolejny raz nie przyjdzie na rodzinny obiad.Będę musiała odpowiadać na setki pytań mamy,czy u niej wszystko w porządku.

Zignorowałam rozczarowanie,które na chwilę mnie ogarnęło.Skoro Jauregui dziś wieczorem pracuje,to jednak nie będzie mogła przyjść do baru.Powinnam skakać z radości.
- Twoja mama bardzo się o nią troszczy,prawda?

- No cóż, prawdziwa matka Lauren to egoistyczna, próżna materialistka, która pojawiała się w jej życiu i znikała, gdy to tylko było dla niej wygodne.Nie widziała jej od lat.A więc..tak.Moja mama troszczy się o nią, bo jej matka tego nie robi.

Jak matce mogło na niej nie zależeć?Przecież to Lauren Jauregui.
- Nieprawdopodobne. Nie wyobrażam sobie,żebym mogła zrobić coś takiego swojemu dziecku.
Pomijając fakt,że nigdy nie będę miała dzieci.

Blondynka spojrzała na mnie ze smutkiem.
-.Laur jest bardzo podobna do naszego taty.Jej mama kochała go do szaleństwa. Niespodziewanie od niej odszedł.Zabezpieczył ją finansowo.Gdy mu powiedziała, że jest w ciąży, obiecał,że będzie się opiekował Lauren,ale z nią nie chce mieć nic wspólnego. Gdy teraz patrzy na nią, widzi mężczyznę, który złamał jej serce.Nigdy nie okazywała jej miłości.Nigdy.Lata szkolne spędziła w Edynburgu u oschłego,ale kontrolującego ojca,a latem podróżowała po Europie,patrząc, jak jej matka związuje się z bogatymi idiotami, którzy nie mają czasu dla dzieci.

Na myśl o małej Lauren serce mnie zabolało.
Popełniłam błąd,okazując to.

- Och,Mila....- szepnęła DJ - Ona świetnie sobie radzi.

Nic mnie to nie obchodzi. Odwróciłam wzrok od jej łagodnej twarzy.
- Nic mnie to nie obchodzi.

Zacisnęła usta i nie powiedziała ani słowa.Wstała,ale gdy przechodziła obok,uścisnęła moje ramię.

Wbiłam wzrok w zlew.Poczułam niepokój. Nie byłam gotowa nikogo do siebie dopuścić,ale za każdym razem w obecności Dinah albo Lauren maska spadała z mojej twarzy.

Złapałam smartfona i poszłam do łazienki,żeby wymoczyć się w wannie przy dźwiękach muzyki,ale kiedy się rozbierałam,komórka zadzwoniła.
Lauren.

Z otwartymi ustami gapiłam się na ekran,nie mogąc się zdecydować, czy odebrać. Odczekałam,aż włączyła się poczta głosowa.

Potem znowu zadzwoniła.
A ja ponownie tylko gapiłam się na telefon.

Dwie minuty później,gdy siedziałam w wannie,myśląc,że udało mi się uciec,Di załomotała do drzwi.
- Laur mówi, żebyś odebrała!

Kiedy telefon zadzwonił,zamknęłam oczy.
- Dobrze! - zawołałam i sięgnęłam po komórkę - Co jest? - spytałam.

W słuchawce rozległ się jej uwidzicielski śmiech.
- I mnie miło cię słyszeć.

- Czego chcesz?Jestem zajęta.

- Di mówi, że się kąpiesz - Dodała cicho - Szkoda,że mnie tam nie ma,kochanie.

Niemalże czułam jej obecność.
- Lauren.Czego....chcesz?

Camren Wbrew ZasadomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz