25.

1.4K 106 78
                                    

- A więc pisanie książki idzie ci nieźle? -  spytała z zadowoleniem w głosie doktor Pritchard.

Kiwnęłam głową.
- Szybko posuwam się do przodu.

- A ataki paniki?

- Miałam kilka.

- W jakich okolicznościach się pojawiły?

Opowiedziałam jej, a kiedy skończyłam, podniosła wzrok. Było w nim coś, czego nie rozumiałam.
- Powiedziałaś Lauren, że się ze mną spotykasz?

O cholera, to źle? Po prostu mi się wypsnęło. Sama nie wiem dlaczego.
- Tak.

Udawałam, że nie obchodzi mnie, czy postąpiłam dobrze, czy źle.

- Myślę, że to dobrze.

Zaraz. Co takiego?
- Naprawdę?

- Naprawdę.

- Dlaczego?

- A jak myślisz?

Skrzywiłam się.
- Proszę o następne pytanie.

☆ ☆ ☆ ☆

Po tamtym poranku widywałam się z Lauren niemal codziennie. Przez cały następny tydzień gdzieś wyskakiwałyśmy. W sobotę wieczorem, przed pójściem do klubu nocnego, Dinah, Lauren, Jenna, Normani i jakaś dziewczyna, którą Kordei ze sobą przyprowadziła, wpadli do baru. Lauren nie cierpiała clubbingu, więc spytałam, dlaczego została właścicielką klubu nocnego.

Odparła, że to dobry biznes. Gdy wyciągali ją z baru, by dalej pójść w tango, posłałam jej pełen współczucia uśmiech. W ogóle się nie zdziwiłam, kiedy później się okazało, że wymknęła się z klubu, żeby odebrać mnie z pracy.

W niedzielę poszłyśmy na obiad do Elodie i Clarka. Declan i Hannah o coś się spierali, Clark ignorował tę sprzeczkę, a Elodie jeszcze bardziej ją nakręcała.
DJ, próbując zapomnieć o tym, że Mani przyprowadziła ze sobą dziewczynę, ciągle narzekała na szkła w okularach.
Nikt nie zauważył żadnej zmiany między mną i Lauren. Całe szczęście. Elodie chyba by padła trupem, gdyby się dowiedziała, co nas łączy.

W środę wieczorem spotkałyśmy się u Jauregui, głównie dlatego, że u mnie musiałyśmy się zachowywać cicho, co w pewnym stopniu odbierało nam radość z seksu. Kochałyśmy się więc głośno na kanapie, na podłodze i w łóżku.

Nasycona seksem, leżałam w skotłowanej pościeli, gapiąc się w sufit.

- Dlaczego nigdy nie opowiadasz o swojej rodzinie?

Cała zesztywniałam, aż mi zaparło dech w piersiach. Byłam kompletnie nie przygotowana na to pytanie. Odwróciłam głowę na poduszce i spojrzałam na nią ze zdumieniem.
Nie patrzyła na mnie z lękiem, czy nie zacznę świrować. W jej oczach było zdecydowanie. Głęboko wciągnęłam powietrze i odwróciłam wzrok.

- Po prostu nie i już.

- Kochanie, to żadna odpowiedź.

Z rezygnacją podniosłam ręce.
- Nie żyją. Nie ma o czym rozmawiać.

- Nieprawda. Mogłabyś mi opowiedzieć, jacy byli. Jaka była wasza rodzina. Jak zginęli...

Przez chwilę walczyłam z gniewem, starając się nie wybuchnąć. Wiedziałam, że Laur nie chciała być okrutna. Po prostu chciała wiedzieć. Nic w tym dziwnego. Myślałam jednak, że się rozumiemy. Że ona mnie rozumie.

I nagle uświadomiłam sobie, że nie mogła mnie rozumieć.
- Lauren, wiem, że nie miałaś łatwego życia, ale nie sądzę, byś mogła zrozumieć, jak bardzo pochrzaniona jest moja przeszłość. Jedna wielka ruina. Nie chcę cię tam zabierać.

Camren Wbrew ZasadomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz