Po wielu długich godzinach wreszcie zrobiono Dinah rezonans magnetyczny i odesłano ją do domu. Powiedziano nam, że wyniki otrzymamy możliwie najszybciej w ciągu dwóch tygodni. Ostatecznie czekaliśmy dziesięć dni - dziesięć upiornych dni.
Wszystkich nas ogarnęło coś w rodzaju tępego odrętwienia, a w naszych głowach rodziły się najgorsze scenariusze. Poszłam na wizytę u doktor Pritchard, ale nie potrafiłam się zmusić do mówienia o tym, co się ze mną dzieje. To była milcząca sesja.
Całe dziesięć dni minęło w ciszy - w trójkę siedziałyśmy w mieszkaniu, odbierałyśmy telefony od Normani i Elodie, poza tym mowiłyśmy niewiele więcej. Było sporo parzenia herbaty i kawy, jedzenia na wynos i telewizji. Ale żadnych rozmów. Zupełnie jakby strach uniemożliwiał nawiązanie jakiejkolwiek istotnej rozmowy.
I poraz pierwszy, odkąd zaczęłyśmy się spotykać, Lauren i ja dzieliłyśmy łóżko, nie uprawiając seksu. Nie wiedziałam, co mogłabym dla niej zrobić, więc pozwalałam, aby to ona przejmowała inicjatywę. Gdy się kochałyśmy, seks był powolny i delikatny. Kiedy tego nie robiłyśmy, zielonooka przewracała mnie na bok, obejmowała ramieniem i przytulała się do mnie, opierając głowę tuż przy mojej. Oplatałam ręką jej ramię, zahaczałam stopę wokół jej nogi i pozwalałam, aby tak przy mnie zasypiała.
Zadzwonił doktor Ferguson i poprosił, aby Hansen przyszła z nim porozmawiać.
Nie było dobrze. Nic na to nie wskazywało. Patrzyłam na Dinah, kiedy odkładała słuchawkę, i wszystko, co się we mnie jakoś trzymało, nagle zaczęło się rozłazić w szwach. Ujrzałam strach w oczach DJ, więc mnie też przeszył niepokój, nie potrafiłam powiedzieć jej nic, co mogłoby pomóc, zatem milczałam. Lauren pojechała razem z nią na tę wizytę, a ja czekałam w mieszkaniu - wielkim, zimnym, cichym - wpatrując się w choinkę i nie mogąc uwierzyć, że do świąt zostało zaledwie dziesięć dni.Przez dwie godziny, gdy ich nie było, musiałam siedzieć twardo na moim stalowym sejfie, dociskając tyłkiem drzwiczki, żeby się nie otworzyły. W przeciwnym razie nie mogłabym oddychać.
Kiedy usłyszałam, że otwierają się drzwi do mieszkania, wszystko jakby pogrążyło się w letargu, jakbym poruszała się pod wodą, powoli stawiając czoło jej naporowi i ciśnieniu. Do salonu weszła Jauregui z twarzą tak bladą i oczami tak szklistymi, że już wiedziałam, zanim jeszcze ujrzałam zapłakaną Dinah. Wiedziałam, jak to jest poczuć strach, kiedy on z kogoś emanuje; wiedziałam, jak smutek i żal mogą sprawić, że powietrze dookoła gęstnieje tak, że zdaje się uderzać w pierś i powodować ból rozchodzący się po całym ciele. Docierając do oczu, głowy, rąk, nóg, nawet dziąseł.- Znaleźli coś. Guz.
Popatrzyłam na DJ, a ona wzruszyła ramionami, usta jej zadrżały.
- Skierowali mnie do neurologa, doktora Dunhama. Mam jutro pójść i porozmawiać z nim o wszystkim. O następnym kroku. Czy konieczna jest operacja. Czy guz jest złośliwy, czy nie - dokończyła.
To się nie mogło dziać.
Jak mogłam pozwolić, by do tego doszło?
Cofnęłam się o krok oszołomiona i wściekła. Nie wierzyłam, że to znowu się działo.
To wszystko moja wina.
Dopuściłam je do siebie, złamałam swoje reguły i wróciłam, kurwa, do punktu wyjścia!
Cholera.
Cholera!
Cholera!!
Ale przeraźliwe krzyki rozbrzmiewały echem tylko w mojej głowie. Obdarzyłam blondynkę stoickim skinieniem głowy.- Wyzdrowiejesz. Jeszcze nic nie wiemy.
Ale ja wiedziałam. Wiedziałam. Byłam przeklęta. Wiedziałam, że nie mogę być aż tak szczęśliwa. Wiedziałam, że stanie się coś złego. Co takiego wyrządziłam Dinah?
Cierpiałam razem z nią. Chciałam zabrać jej strach. Chciałam, żeby wyzdrowiała.
Ale niczego nie zrobiłam.
Zamiast tego wepchnęłam ją do mojego stalowego sejfu w sercu.
CZYTASZ
Camren Wbrew Zasadom
FanfictionCamila Cabello pragnie tylko teraźniejszości,ale przyszłość czeka.Wkrótce wszystkie jej sekrety ujrzą światło dzienne.... Kilka lat temu Karla Camila Cabello pożegnała się w Stanach Zjednoczonych ze swoją tragiczną przeszłością i zaczęła nowe życie...