24

1.4K 101 109
                                    

W ciągu weekendu wypełnionego seksem i śmiechem Lauren i ja pogodziłyśmy się. Ja pracowałam, zielonooka pracowała, a w niedzielę Elodie i Clark zabrali dzieci do St. Andrews, więc Dinah, Lauren i ja umówiłyśmy się z Normani, Jenną i Edem.

Po raz pierwszy, odkąd zaczął się nasz układ, spotkałyśmy się w większym towarzystwie. Kiedy tylko weszłyśmy do ulubionego baru Eda, domyśliłam się, że wszyscy wiedzą o naszym układzie. Jenna gapiła się na nas jak na wynik eksperymentu naukowego, Ed szczerzył zęby jak mały chłopczyk, a Mani puściła do mnie oczko.

Słowo daję, natychmiast bym stamtąd zwiała, gdyby nie to, że Jauregui przewidziała moją reakcję, chwyciła mnie za ramię i popchnęła do przodu. Gdy tylko przekonali się, że się nic nie zmieniło - nie byłyśmy parą,nie trzymałyśmy się za ręce, siedziałyśmy dość daleko od siebie - zaczęli się zachowywać normalnie.

Zjedliśmy doskonały lunch, wypiliśmy parę piw i poszliśmy do kina. Lauren i ja usiadłyśmy rząd wyżej i... no dobra, w ciemności się trochę popieściłyśmy.

W poniedziałek się nie spotkałyśmy, więc udało mi się napisać kolejny rozdział książki i umówić z doktor Pritchard. Wizyta okazała się udana. We wtorek szatynka zrobiła sobie przerwę na lunch w moim łóżku. W środę musiała nadgonić robotę, więc się nie widziałyśmy.

Cały wieczór spędziłam z DJ. Obejrzałyśmy jakieś romansidło dla nastolatków, tak przesłodzone, że dosłownie zęby mnie rozbolały. Oznajmiłam, że następnym razem wybierzemy filmy akcji albo horror.

- Ale z ciebie chłopczyca. - Dinah zmarszczyła nos.

Odwróciłam wzrok od telewizora i spojrzałam na nią. Leżała na kanapie, cała w papierkach po czekoladowych batonikach. Jak to możliwe, że w ogóle nie tyła?
- Bo nie lubię tandetnych romansideł?

- Nie. Bo wolisz patrzeć, jak faceci się piorą po pyskach, niż jak ludzie wyznają sobie miłość.

- To prawda.

- Chłopczyca.

Skrzywiłam się.
- Myślę, że Laur by się z tobą nie zgodziła.

- Fuj. Co za ohyda.

Uśmiechnęłam się złośliwie.
- Trzeba było mnie nie przezywać.

Odwróciła głowę na poduszce i spojrzała na mnie.
- Skoro już o tym mowa....nie żebym was kontrolowała, ale nic nie poradzę na to, że mam świetny zmysł obserwacji...zauważyłam, że zawsze dostosowujesz się do Lauren. Nie przeszkadza ci to?

Też to zauważyłam. Co jednak mogłam na to poradzić? Ja pracowałam dorywczo, ona właściwie cały czas spędzała w pracy. Moje zmiany w barze wypadały akurat w jedyne dwa wolne wieczory zielonookiej.

- Jest zapracowana. Rozumiem to.

Kiwnęła głową.
- Wiele dziewczyn miało jej to za złe.

- Nie lubię, gdy nazywa się mnie jej dziewczyną - ostrzegłam żartobliwym tonem.

- Nie powiedziałam, że jesteś jej dziewczyną. Ja tylko...Wiesz co? Właściwie to nie wiem o co mi chodziło. Zupełnie namieszałyście mi w głowie.

Domyślam się, że będzie próbowała analizować moją burzliwą relację z Jauregui w kategoriach romantyzmu, więc szybko zmieniłam temat.

- Ostatnio rzadko wspominasz o Normani.

Natychmiast zmarkotniała. Żałowałam, że nie wybrałam innego tematu.

- Od tamtej niedzieli u mamy prawie nie rozmawiałyśmy. Chyba się zorientowała, że wysyłam jej sprzeczne sygnały, więc zupełnie się wycofała.

Camren Wbrew ZasadomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz