Znowu zostałem sam...

865 46 5
                                    

Pov Andy

Jeden z tych typów klasną w dłonie. Wtedy właśnie zorientowałem się, że stanie się coś złego. - Przepraszam Andyś - Po poliku bruneta spływały łzy. Moje oczy zaszklily się również. W pewnym momencie poczółem straszny ból głowy. Upadłem na ziemię łapią się za obolałe miejsce. Miałem mroczki przed oczami a po chwili odpłynąłem...

Pov Rye

Naprawdę nie chciałem tego robić ale musiałem. Oni mówili na serio. Wolałem żeby Andy spowrotem mnie znienawidził (choć tak naprawdę w głębi serca pragnąłem aby mnie zrozumiał) niż aby stracił życie przez te potwory. W tamtym momencie zrozumiałem ile ten mały blondynek dla mnie znaczy... Nie darował bym sobie gdyby spełnili swoje groźby. Andy leżał na podłodze a po jego policzku spływała samotna łza. -Dave spadamy - powiedział jeden tych zbirów po czym zniknęli za rogiem szkoły. Gdy upewniłem się, że sobie poszli podniosłem delikatnie nieprzytomnego blondyna i ruszyłem w stronę mojego auta. Otworzyłem je po czym położyłem Andy'iego na tylnych siedzeniach. Sam za to usiadłem za kierownicą i ruszyłem w stronę mojego domu. W ciągu tych dwóch tygodni dowiedziałem się, że Andy mieszka sam a z Brooklynem się pokłócił. Chwilkę później byliśmy pod moim domem. Wziąłem blondyna na ręce po czym podszedłem do drzwi, które otworzyłem. Zaniosłem go do swojego pokoju, gdzie opatrzyłem ranę, która powstała w wyniku upadku Andysia na chodnik. Siedziałem nad nim do północy gdy postanowiłem, że się zdrzemnę...

Pov Andy

Obudziłem się w nieznanym mi dotąd miejscu. Strasznie bolała mnie głowa. Nadal nie mogę zrozumieć dlaczego Rye to zrobił. Czy dla niego naprawdę to wszystko nic nie znaczyło? Otworzyłem oczy po czym ujrzałem śpiącego bruneta. Może gdyby nie to, że jestem na niego wściekły mógłbym powiedzieć, że to słodkie. Nagle zacząłem się dusić. Szukałem wszędzie dookoła inhalatora. Ryan obudził się i podał mi go. Wyglądał strasznie. Roztrzepane włosy, podkrążone i zaszklone oczy. - Przepraszam Andyś ale musiałem. - Nie no tego się nie spodziewałem. Kto normalny strzela przyjacielowi z pięści w twarz bo "musiał"? - Zadzwoń do Brooka - powiedziałem obojętnie A on nawet nie starał się ukrywać łez. Sam też się popłakałem jednak postanowiłem nie być już taki naiwny. Beaumont wyszedł z pokoju A ja cały czas się zastanawiałem dlaczego to zrobił. - Brooklyn będzie za 15 minut - powiedział przez łzy. - Proszę daj mi to wyjaśnić. - nie miałem zamiaru go słuchać. Wczoraj pokazał mi ile dla niego znaczę... - Ryan nie masz czego wyjaśniać. Pokazałeś mi jak ci na mnie zależy. - Brunet schował twarz w dłonie A jedyne co mogłem usłyszeć to jego płacz . Trwaliśny w ciszy do czasu przyjazdu Brooka. Ryan poszedł otworzyć drzwi a ja powoli zacząłem iść w stronę wyjścia. Strasznie kręciło mi się w głowie a z tego co zauważyłem to pokój w którym się znajdowałem był na piętrze. Zrobiło mi się słabo więc zamknąłem oczy i wyczekiwałem bliskiego spotkania z podłogą gdy nagle poczułem dłonie ma mojej talii, które uniemożliwiły mi upadek na ziemię. Był to Brooklyn a za nim przebiegł Rye. - Myślałem, że się zmieniłeś - rzucił z nienawiścią zielonooki w stronę zapłakanego Ryana. - Ja też myślałem,że jesteś inny - dodałem gdy byliśmy już przy wyjściu. Brooklyn pomógł mi wejść do samochodu i ruszyliśmy do mojego domu. Chłopak wsadził mnie po czym dodał, że zaraz przyjedzie z powrotem z niespodzianką. Wszedłem do mojego mieszkania zamykając drzwi po których zaraz się zsunąłem. -Znowu zostałem sam...

Witam! ❤
A oto jest kolejny rozdział.
Następny już jutro!
Ktoś czeka?

30.08.2019 #146-jack
Dziękuję wam bardzo!❤❤❤

Od teraz każdy kto zostawi komentarz ma szansę na dedykację kolejnego rozdziału!

Do następnego!

Randy is real  |Zakończone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz