Piękny sen...

816 45 2
                                    

- Obiecuję - Brooklyn przytulił mnie i zacząć gładzić moje plecy kciukami aby mnie uspokoić. Pomogło mi to i po chwili mogłem już normalnie rozmawiać. Wytłumaczyłem mu wszystko od początku do końca. Było już naprawdę późno. - Nie idziesz do domu? - chłopak jedynie pokiwał przcząco głową i sięgną po gitarę.

Zaczą grać dobrze mi znaną melodię. Śpiewaliśmy tak chwilę po czym znowu zaczęliśmy rozmowę. Brooklyn położył się na moim łóżku a gdy miałem iść pościelić sobie kanapę poklepał miejsce obok siebie. Stanąłem nad łóżkiem a chłopak pociągną mnie za rękę przez co już leżałem na swoim mięciutkim łóżeczku... - Dobranoc Andyś - Dobranoc Brookuś - nie wiedziałem czy powinienem tu zostać. Z jednej strony spaliśmy w jednym łóżku nie raz gdy byliśmy młodsi a Brook przychodził do mnie na noc i na odwrót. Z drugiej strony czułem się jednak strasznie nie swojo. Brooklyn po chwili zasną. Postanowiłem nie być gorszy i również zamknąłem oczy. Miałem piękny sen...

Siedziałem na ławcę przeglądając Instagrama gdy po chwili podszedł do mnie Ryan. Wygląda na to, że byliśmy pogodzeni. - Andy muszę ci coś powiedzieć... - spojrzał się tymi swoimi czekoladowymi oczkami a ja nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. Skinąłem głową aby mówił. - Andy ja cię kocham... - Z jednej strony byłem najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi ale z drugiej strasznie się zdziwiłem, przecież Rye był hetero... Nie odpowiedziałem mu nic tylko wypiłem się w jego malinowe usta...

W tym momencie poczółem delikatne ale wystarczające aby mnie obudzić szturchnięcia w bok. - Andy co się dzieje? - Spytał zachrypniętym głosem Brooklyn. - Drzesz się przez sen, o co chodzi? Dodał po chwili - Cooo? - Kszyczałeś coś w stylu "Ryan ja też" - W tym momencie spaliłem buraka. Ten sen był piękny choć i tak nie możliwy do zrealizowania. Bez wytłumaczenia dlaczego to kszyczałem szepnąłem ciche "przepraszam" i znowu poszedłem spać. Gdy obudziłem się następnego ranka Brooka nie było obok. Wstałem z łóżka i leniwym krokiem ruszyłem do kuchni. Zapach który z niej się wydobywał był nieziemski. Gdy wszedłem do pomieszczenia zauważyłem mojego przyjaciela stojącego nad patelnią. - Co na śniadanie? - Spytałem przeciągając się w wejściu. Brook zaśmiał się i pokazał palcem na zegarek wiszący na ścianie. Była 11:35. - A więc Andy, na obiad będzie makaron z owocami. - Zdziwiłem się bo chłopak nigdy nie wspominał o tym daniu a mówił mi o dosłownie wszystkim co gotował a bynajmniej próbował... Z tego co słyszałem Brook jest przeciętnym kucharzem. Chłopak dekorował talerze. Swój przyozdobił truskawkami a mój winogronami. Wiem jestem dziwny ale nic nie poradzę, że mam uczulenie na truskawki... Ustawił talerze na stole i zaczęliśmy posiłek. Był naprawdę przepyszny. Gdy zjedliśmy już obiad chłopak zacząć się zbierać. Około 13 byłem już sam w mieszkaniu.

Poszedłem do swojej sypialni i wskoczyłem na łóżko. Z szafeczki nocnej zdjąłem kartki i długopis. Postanowiłem przelać swoje uczucia na kartkę. Napisałem piosenkę, której nie miałem zamiaru nikomu pokazywać. Zostawię ją dla siebie. Zajęło mi to półtora godziny. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłem je a widok jaki tam zastałem bardzo mnie zszokował...

Witam ❤

A oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba.
Rozdziały będą wlatywały wieczorami .
Następny już jutro!
Ktoś czeka?

Do zobaczenia!

Randy is real  |Zakończone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz