Pov Andy
Gdy się obudziłem Ryana już nie było. Szkoda bo zaczęcie dnia od widoku jego czekoladowych tęczówek jest najleprzym początkiem.
Zerknąłem na godzinę po czym leniwym krokiem ruszyłem do łazienki. Po wejściu do pomieszczenia spojrzałem w lustro. Nie czułem się dziś za dobrze i tak też wyglądałem. Pomimo tego, że spałem tyle godzin jestem wyczerpany. Resztkami sił poprawiłem grzywkę i wróciłem do łóżka. Strasznie bolała mnie głowa więc zacząłem szukać tabletek, jednak ich nie znalazłem. Ledwo żywy poszedłem do kuchni. Przy stole siedział Rye. Reszta chłopaków była na zakupach. Brunet pił kawę przeglądając coś na telefonie. Jednak gdy mnie zobaczył szybko wyłączył stronę. To było dziwne... Spojrzał na mnie a ja nawet nie dałem rady się przywitać. Co gorsza zaczęło mnie boleć również gardło. Sięgnąłem po tabletki po czym z szafki wyciągnąłem szklankę, którą po chwili napęłniłem wodą. - Co ci jest kochanie? - spytał swoim troskliwym głosem Rye. Odstawiłam szklankę na blat i spojrzałem mu prosto w oczy.
Pov Ryan
Andy chyba zachorował. Wygląda jak trup. Właśnie chwycił za tabletki, które za chwilę zażyje. Wstałem aby zerknąć jakie leki chce wziąć blondynek. Było ich kilka. Między innymi na ból głowy i gardła... Andy spojrzał na mnie a w jego wzroku było wymalowane cierpienie. Jeżeli ma problemy z gardłem to będzie dla niego istny koszmar bowiem blondyn lubi dużo rozmawiać i śpiewać. Praktycznie każda jego wolna chwila składa się z tych czynności. Muszę się nim zająć...
Nie myśląc dłużej podniosłem mojego aniołka i zaniosłem go do pokoju. Nawet nie miał siły protestować. To okropne patrzeć jak się męczy. Szybko pobiegłem do kuchni po tabletki i szklankę po czym jeszcze szybciej wróciłem. Podałem mu leki i usiadłem obok niego na łóżku. Mój aniołek położył się a ja zacząłem gładzić jego udo kciukiem. Po chwili zasną...
Pov Brooklyn
Właśnie byliśmy w galerii handlowej gdy zadzwonił Ryan. Podobno Andy się rozchorowała i mamy kupić pare leków. To fatalna wiadomość nie tylko dlatego, że mieliśmy jechać do studia ale dlatego, że Andy strasznie cierpi gdy jest chory. Postanowiliśmy skrócić nasze zakupy.
Gdy byliśmy w ostatnim ze sklepów zauważyłem coś, co choć trochę powinno poprawić homor blondynowi. A mianowicie kaktus w kapeluszu z doczepioną twarzą. Był cudowny. Sam bym go sobie kupił gdyby nie fakt, że mi nawet kaktusy usychają... Jednak postanowiłem go wziąć dla Andy'ego.
Po powrocie do domu wziąłem kaktusa i ruszyłem do pokoju chłopaków. Jednak nie udało mi się go wręczyć tak jak chciałem bowiem Andy spał, Ryan robił to samo przytulając chorego. Postawiłem kaktusa na parapet a sam poszedłem do kuchni rozpakować torby z zakupami.
Pov Mikey
Andy jest chory więc w domu nie będzie tak wesoło jak zawsze. To właśnie on nas rozśmieszał a teraz to my będziemy musieli rozśmieszać go.
Aktualnie biorę się za zrobienie obiadu. Postawiliśmy na makaron z sosem. Zawsze robiliśmy go wszyscy razem jednak teraz będę musiał zrobić go sam. Andy i Ryan śpią a Jacklyn sprzątają domu. Mieliśmy wieczorem jechać do studia jednak nic z tego nie będzie. Nasza piosenka musi poczekać. Najważniwjsze teraz jest zdrowie Andy'ego.
Witam!❤
Zostałam nominowana przez Honest_enemy
1. Wyjątkowo dobrze
2. Uwielbiam wszystkie
3. "Zostań jeśli kochasz" i "Wszystkie drogi prowadzą do domu"
4. Wiek: 13
Imie: Amelia6. Nie
7. Nie wiem kogo więc dam osoby przewijające się przez moje powiadomienia:
Dziękuję za uwagę❤
Do następnego!
CZYTASZ
Randy is real |Zakończone|
Fanfiction(występuje też ship Jacklyn) Siedemnastoletni Andy to z pozoru zwyczajny nastolatek, który kocha muzykę. Tak jak każdy z nas ma swoje problemy. Jego największym problemem jest Rye, który od początku szkoły znęca się nad bezbronnym Andym. Co się stan...