Cudowny głos

689 35 0
                                    

Pov Rye

Andy właśnie bierze prysznic. Postanowiłem, że w tym czasie zrobię nam obiad. Wyciągnąłem potrzebne rzeczy i zacząłem dodawać do siebie różne składniki. Gdy ciasto było już gotowe zacząłem smażyć pancaki. Andy wrócił akurat gdy zaczynałem smażyć ostatniego placka. Stał w drzwiach i przyglądał się moim poczynaniom. Gdy skończyłem smażenie zająłem się dekorowaniem talerzy. Wyjąłem z lodówki owoce i bitą śmietanę, którą postawiłem na stół. Andy nadal stał i przyglądał się co robię. Zacząłem kroić owoce gdy przerwał mi głos blondyna. - Rye spójrz na mnie. - posłusznie odwróciłem wzrok i spojrzałem mu prosto w oczy. Uśmiechną się do mnie a ja już wiedziałem co on kombinuje. Chłopak usmarował mi nos bitą śmietaną a ja nie byłem mu dłużny, zrobiłem to samo. Po paru minutach śmiania się z siebie nawzajem wróciłem do przygotowywania posiłku. Andy poszedł jeszcze na chwilę do siebie przez co mogłem skończyć szybciej. Nie wiem dlaczego jak jest tu Andy to nie mogę się skupić nawet na krojeniu owoców... Gdy już udekorowałem talerzyki ustawiłem je na stole. Po chwili wrócił Andy i zabraliśmy się za jedzenie. Po skończonym posiłku pozmywałem talerze i poszedłem do blondyna, który w między czasie wyszedł z kuchni. Okazało się, że Andy jest w pokoju i gra na gitarze. Chwilę później usłyszałem jego cudowny głos. Trafiłem akurat na początek utworu...

On ma taki cudowny głos. Rozpływałem się słuchając tego utworu. Nigdy wcześniej go nie słyszałem.  Później się bo spytam co to za utwór. Chłopak skończył grać a ja zacząłem mu bić brawo. - Jak długo to stoisz? - spojrzał na mnie a delikatny rumieniec wkradł się na jego policzki. - Wystarczająco żeby wiedzieć, że mój aniołek ma wielki talent. - teraz jego poliki przypominały już bardziej pomidory. Podeszłem do niego, zająłem gitarę złego kolan i posadziłem bo na swoich. Andy spią się i patrzył na mnie z niezrozumieniem. Dałem mu całusa w szyję a on jękną... - Rye ja nie mogę... - Dobra może trochę się pospieszyłem ale coś mnie tak strasznie do niego ciągnie... - Ok skarbie rozumiem. - Na jego twarzy pojawił się smutny uśmiech. - Możemy porozmawiać? - spytał po chwili a ja obawiałem się tej rozmowy. - O czym kochanie? - starałem się grać głupiego ale on z tą rozmową tak na poważnie mówił... - Kim byli ci mężczyźni wtedy... - Nie dokończył a po jego policzku spłynęła samotna łza. - to są...to są moi szantażyści. - Że kto!? - niespodziewałem się takiej reakcji. - Andy oni powiedzieli, że jak cie nie uderzę co cię zabiją, rozumiesz? - teraz to i ja nie szczędziłem łez. I wiem jak to wygląda. Dwie beksy się dobrały ale ciekawe jakby to wyglądało gdyby spotkało to kogoś innego. - Rye ja...ja cię przepraszam - przytulił się do mnie a ja czułem jego ciepłe łzy kapiące na moją koszulkę. - To ja cię przepraszam Andy - powiedziałem oddając przytulasa. Wyglądało na to, że rozmowa której tak się obawiałem nie była taka zła. Pomimo łez które wylałem poczółem się lżej. Wiedziałem, że napewno Andy będzie chciał wrócić do tej rozmowy ale chyba narazie wie wystarczająco. - Dziękuję - szepną blondyn a ja zupełnie nie wiedzająłem o co mu chodzi.- Za co skarbie? - Za to, że jesteś - odpowiedział po chwili. W sercu poczółem rozchodzące się ciepło. Nie wiem jak mogłem przez tyle lat przechodzić obok niego obojętnie a o dokuczaniu już nie wspomnę. - mogę u ciebie spać? - było już późno i nie chciało mi się iść do domu. - Oczywiście Bee - okej nie wiem skąd Andy wytrzasną tę ksywkę. Pewnie gdyby powiedział tak do mnie ktoś inny oberwał by w pysk ale z jego ust brzmiało to pięknie. - idę się opłukąć - Szepnąłem mu do ucha po czym delikatnie zdjęłem to że swoich kolan i delikatnie położyłem na łóżku. Ruszyłem w stronę łazienki gdy potknąłem się najprawdopodobniej o powietrze...

Pov Andy

Zastanawiałem się nad tym co powiedział mi Rye. Taka osoba jak on ma szantażystów? Nagle z moich zamyśleń wyrwał mnie chuk. Szybko wybiegłem z pokoju a przez widok jaki tam zastałem prawie dostałem zawału... Ryan leżał pod schodami co oznaczało, że przed chwilą z nich spadł. Zbiegłem szybko na dół i kucnąłem nad chłopakiem. Nagle brunet wybuchł śmiechem co było dosyć dziwne... - Żyjesz - spytałem chłopaka który podniósł się już z podlogi - żyję - odpowiedział po czym znowu zacząć się śmiać. -O co ty się potknąłeś? - zerknąłem na schody które chyba Pierwszy raz były czyste. - wychodzi na to, że o powietrze - teraz to ja wybuchnąłem śmiechem. Po chwili Rye ruszył do łazienki a ja z powrotem do pokoju. Wyciągnąłem kartki i długopis i zacząłem pisać nową piosenkę. Rye wrócił dość szybko przez co nie zdążyłem jej dokończyć. Szybko schowałem kartki i położyłem się do łóżka. Bee do mnie dołączył. - Dobranoc myszko - szepną a moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. - Dobranoc skarbie - odpowiedziałem a po chwili znajdowałem się w krainie snów...

Witam ❤

Piosenka - Song about a songwriter - Andy Fowler

Oto kolejny rozdział. Moim zdaniem jest dosyć nudny ale zdradzę, że to cisza przed burzą. Ktoś czeka na nexta? To już jutro!

Do zobaczenia!

Randy is real  |Zakończone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz