Siema! Jestem Emi mam 17 lat i nie wierzę w miłość. Taaa... Dobrze przeczytaliście. Nie wierzę bo ona nie istnieje, po prostu. Nie rozumiem ludzi którzy są w zwiąsku a tym bardziej w kilku letnim małżeństwie. Mam wrażenie, że ta cała szopka jest tylko po to by mieć to na papierku i na palcu pierścionek i chyba to tyle. Fakt faktem "rodzice" są już kilka lat małżeństwem ale czy to do szczęścia jest potrzebne? Nie wydaje mi się.
"Rodzice" dlatego że są nimi tylko z nazwy. Nie pamiętam kiedy ostatnio się z nimi widziałam i tak szczerze to nie jest mi z tego powodu jakoś smutno. Przyzwyczaiłam się do tego że wiecznie ich nie ma. Zepsułam ich plany tym że urodziłam się płci żeńskiej, bo chcieli by ich "drugi syn" przejął firmę, jakby to kobieta nie mogła być właścicielem jakieś pieprzonej firmy. Mimo że mamy taki kontakt i takie relacje to można dużo o nich powiedzieć. Mogę powiedzieć tyle że ich nienawidzę.Może w końcu opiszę siebie a nie moje teorie na temat życia jak nic na ten temat nie wiem.
Jestem polką, mam ciemny blond włosy, niby jestem ładna ale w to też nie wierzę hah (spokojnie są kwestie w które ja wierzę). Mam najukochańszego brata Adriana, jest ode mnie starszy o 8 lat i z czego wiem to on jedyny z babcią się cieszył że się urodziłam, powiedzmy że im wierzę. Nie mam przyjaciółek, ale mam za to 2 najlepszych na świecie przyjaciół i są nimi - Kacper , znamy się odkąd pamiętam, bardzo często bywam u niego w domu bo jego mama jest moją matką chrzestna i mimo tego że nie mamy nic wspólnego korzenno pokoleniowo uważam ich za rodzinę - w końcu oni mnie też wychowywali. Dobra teraz wpadłam bo jest jedna istota którą kocham i jest nią mój pies - Danny. Mam go 5 lat i jest rasy Rottweiler.
Co tu jeszcze mogę powiedzieć o sobie jestem kurewsko szczera, można powiedzieć że chamska ;) i pewnych nawyków nie da się pozbyć no i w moim wypadku jest to przeklinanie.
Jest pewna sprawa, która nawiązuje do mojej przeszłości o której chciałabym zapomnieć i do niej nie chcę wracać, lecz jak mam nie patrzeć w lustro? Za każdym razem gdy spojrzę w lustro przypominają się czasy z przed 2/3 lat w których nie byłam człowiekiem. A chodzi mi o bliznę którą mam z prawej strony na dolnej wardze, jest to mała wypustka a bardzo dużo wspomnień. Mój styl życia w tamtych czasach opierał się na alkoholu, petach, od zioła po blanty. Na całe szczęście z tym skończyliśmy (ja i Kacper bo on razem ze mną był w tym bagnie). Ale zastanawiacie się skąd mam tą bliznę przecież nie od petów i wódy. Otóż na osiedlu babci mieliśmy tak zwanych ziomków, w różnym wieku, jeden był w naszym, drugi 2 lata starszy, trzeci znów 3 lata a reszta nawet nie wiem w każdym bądź razie nie ważne. Pewnego razu wszyscy byli tak wstawieni (no nie tak pewnego razu bo to była rutyna) że pokłóciłam się z grubym o jakąś pierdołe, ja jak to ja zamiast zostawić te sprawę w spokoju bo dobrze wiedziałam jak się kończą kłótnie z nim to dalej się z nim kłóciłam. Kłótnia doszła do tego stopnia, że szklana butelka została rozwalona na mojej twarzy...
Ta blizna nie opowiada tylko o tym jednym incydencie ale o wszystkich jakie przeżyłam w ich towarzystwie.
Ale nie będę tu ich opisywać bo jest ich aż za dużo.
Czy miałam chłopaka?
Proszę mnie nie rozśmieszać, przecież wyraźnie napisałam, że nie wierzę w miłość międzyludzką ani w żadne takie cuda. Nie miałam i jestem pewna że go nie będę mieć. Może się skusze na friends with benefits, ale to nie wiem co by musiało się stać abym ja się na to zgodziła...
CZYTASZ
Uwierz 💜 || Jungkook🐰
FanfictionDziewczyna o złych poglądach na świat, nie wierząca w zauroczenie, związek a co dopiero w miłość od pierwszego wejrzenia. Ale dlaczego? Ponieważ nikt jej tego nie nauczył.... Wychowywana przez brata i babcię, w porywach przez chrzestnych. Rodzice ow...