🖤#19

329 14 11
                                    

Szczerze? Te łóżka nie należą do najwygodniejszych i 100 razy lepsze jest moje ale nie było też tak bardzo źle. Mój organizm był tak zmęczony że dobrze by mi się spało nawet na deskach.
Jak otworzyłam oczy to w tym samym momencie przyszedł Adrian. Była 7 rano.
- Cześć mała, ty już nie śpisz?
- Tak jakoś wyszło.
Był u mnie godzinę bo musiał jechać do pracy. Mówił mi też coś o niespodziance którą ma dla mnie. Mega się jaram.
W międzyczasie była pielęgniarka i powiedziała że dzisiaj będę odłączona od kroplówki i dostanę już jedzenie. O tak.
Dostałam w końcu te śniadanie. No może nie należało do najlepszych śniadań świata ale po godzinie je zjadłam bo te pielęgniarki mnie pilnowały. Nie dziwię się im, gdyby nie one to bym nawet tego chleba nie tknęła. Dalej nie mam apetytu.

Telefon jak wczoraj Adrian go położył tak dalej leżał. Na pewno Kookie do mnie pisał i dzwonił bo w nocy cały czas wibrował. Wzięłam go do ręki i włączyłam. Nie wspominam że miałam 20 nieodebranych połączeń, wiadomości było tyle samo.

Od Jungkookie 🐰
Hej 💜

Jak tam?

Halo?

Emi?❤️

Co jest?

Stało ci się coś?

Dlaczego nie odpisujesz i nie odbierasz? 😥

Mała martwię się...
wyświetlone

Tak bardzo bym chciała zadzwonić i wszystko wytłumaczyć ale nie potrafię. Nie byłabym w stanie z nim rozmawiać, szczególnie że on by chciał na wideo a ja się tak nie pokażę bo wyglądam jakbym wpadła pod auto.

Do Jungkookie 🐰
Jeon, nie martw się, wszystko jest ok.
wyświetlone

Odczytał. Powinien teraz  spać. A wracając do tego co mu napisałam to nie, nic nie jest ok.

Od Jungkookie 🐰
Nareszcie! Dlaczego nie dawałaś żadnych znaków życia? Z chłopakami tak się martwiliśmy...

Od Emilcia 💜
Dlaczego jeszcze nie śpisz?
wyświetlone

Od Jungkookie 🐰
Bo czekałem aż się odezwiesz 🙏🏻❤️

Od Emilcia 💜
Nie musicie się już martwić... Przepraszam ale nie jestem teraz w stanie rozmawiać. Idź spać.
wyświetlone

Dobranoc Kookie.
wyświetlone

Od Jungkookie 🐰
Mam nadzieję że nic się nie stało. Dobranoc ❤️
wyświetlone

Zaraz po szkole przyszedł do mnie Kacper. Opowiedział mi co się ciekawego działo w szkole i co robili na lekcjach.
Przyszła pielęgniarka, z jedzeniem...
- Proszę tu jest obiad i proszę go cały zjeść. Twój kolega cię przypilnuje mam nadzieję.
- Z wielką przyjemnością ją przypilnuję :)
- To ja już idę, smacznego.
- Ta dzięki.
Pielęgniarka wyszła.
- Ty chyba nie myślisz że ja to zjem.
- Musisz.
- Na sam widok tego mi się dźwiga.
- Nie ma co ci się dźwigać bo nic nie jesz.
- Jadłam śniadanie.
- Śniadanie było rano a teraz masz zjeść obiad.
- Zapomnij.
- Jak zjesz, to jutro przyniosę ci maka.
- TAK! A mogę przynajmniej połowę?
- Niech ci będzie... Ale ma to być połowa!
- Okey, okey.
Zjadłam tą zupę. Nie była taka zła. Babcia i tak robi lepszą, bo to babcia.

Leżałam i patrzyłam się pusto w sufit. Pewnie z drugiej perspektywy wyglądałam jakbym miała depresje albo inną chorobę psychiczną ale na chwilę obecną podziękuje.
Przyszli starzy. Czego oni jeszcze ode mnie chcą. Nie życzę sobie ich tu.
- Boże! Jak ty wyglądasz!?
Hahha dzięki matka zawsze mogłam liczyć na to że mnie pochwalisz.
- Co ty dałaś sobie dać po mordzie? Co z tb jest nie tak?
Ah! Jakbym mogła zapomnieć że to właśnie ojciec mnie najbardziej wspiera i pociesza (sarkazm).
- Tak! Dałam sobie po mordzie! Co jest ze mną nie tak? Nie wiem! Chyba po prostu się zmieniłam!
- Ty? Zmieniłaś?
- Tak ja! Dobrze usłyszałaś!
- A możesz nie krzyczeć na matkę? Tak wogóle to jesteś w szpitalu!
- Sami tu weszliście z pyskiem na mnie jakby to była moja wina że tutaj jestem. Tak a propo to was tu nie zapraszałam.
- Przyszliśmy do ciebie do szpitala z dobrymi intencjami a ty nas jeszcze wypraszasz. Tak bardzo nas nienawidzisz?
- Tak, tak bardzo was nienawidzę. Czasem myślę że byłabym szczęśliwszym dzieckiem będąc z domu dziecka, adoptowana niż mieć wasze geny.
- Wiesz że to jest niesprawiedliwe.
- Życie nigdy nie było i nie będzie sprawiedliwe.
- Jak zwykle zero wdzięczności.
- Już to kiedyś mówiliście. Ale teraz jak tak myślę to mogę być wam wdzięczna za Adriana. Dzięki że mam takiego wspaniałego brata.
- No Adrian to dobry chłopak.
- Fajnie że o mnie nigdy tak nie powiedzieliście.
- O co ci znowu chodzi?!
- O to że nie nauczyliście mnie kochać! Nie potrafię pokochać człowieka! Nie byłam kochana to nie wiem jak to jest! Ludzie się dziwią i uważają mnie za debilkę bo mówię że nie istnieje takie coś jak miłość, bo nie istnieje! Skąd mam o tym wiedzieć jak moi jedyni rodzice mi nigdy nie powiedzieli takich słów jak kochamy cię. Jedynymi osobami które mi dały miłość to właśnie Adrian, babcia i pies. Ludzie w moim wieku są już związkach, koleżanki w klasie mają już 7 chłopaka. A ja? Nic nie mam! Także za co mam wam dziękować jak wy nie potrafiliście najłatwiejszej rzeczy zrobić.
-...
- Cieszy mnie jedynie to że przynajmniej Adrian miał fajne dzieciństwo i przynajmniej on był kochany przez rodziców. A teraz idźcie stąd bo się źle czuję.
- Córeczko...
- Zostawcie mnie w spokoju.
- My
- Wybraliście Sycylię. Żegnam.
- To my już pójdziemy... Pamiętaj że jesteś naszą jedyną córką i my o tobie pamiętamy. Do zobaczenia.
Nareszcie poszli. Chciało mi się ryczeć. Ale nawet na to nie miałam siły. Te "córeczko" to mogli sobie już darować. "My o tobie pamiętamy"- jasne, tylko wtedy jak mają do mnie problem i nie mają się do kogo przyczepić.

Był już wieczór i przyjechał Adrian.
Siedział na krześle przy łóżku i pilnował bym zjadła kolację. W nagrodę przywiózł mi mojego ulubionego batona bounty, haha taki brat to skarb.
- Chcesz wiedzieć jaka to jest ta niespodzianka?
- No ba!
- A więc....
- Gadaj!
- Kupiłem ci bilet na koncert w paryżu. *uśmiech*
- Nie. Ty nie mówisz serio.
- Nie cieszysz się?
- No jasne że się cieszę! Dziękuję!
Cieszyłam się tak bardzo że się popłakałam ze szczęścia.
Rozmawiałam potem z Adrianem tak długo jak było to możliwe. Miał już wychodzić bo była to ta godzina ale lekarz powiedział że ma chwilę zostać bo ma coś ważnego do powiedzenia. Ciekawe co.
- Mam ostatnie pytanie do pani. Czy leciała może pani ostatnio krew z nosa lub z dziąseł?
- Emmm... Tak. Wieczorem teraz niedawno leciała mi krew z nosa, a z dziąseł nie pamiętam. A tak. Jak myłam kiedyś rano zęby to krwawiły, ale tak to nic.
- Okey... Dajcie mi sekundę zaraz do państwa wracam...
Lekarz wyszedł. Dobrych pare minut go nie było, ale jak wrócił to jego twarz zdradzała wszystko.
- Ma pani białaczkę...









- Ma pani białaczkę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Uwierz 💜 || Jungkook🐰Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz