7.

1.2K 27 3
                                    

Rachel pov

Dziś jest mój pierwszy trening. Trochę się stresuję, bo nie wiem kto będzie moim partnerem.

Po zjedzeniu śniadania, poszłam się przebrać. Wybrałam to:

Szybko się spakowałam, nie zapominając o rzeczach na trening

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Szybko się spakowałam, nie zapominając o rzeczach na trening. Postanowiłam, że po lekcjach pójdę z chłopakami do pizzerii niedaleko szkoły, a potem wrócę do placówki na zajęcia.

Pospiesznie wyszłam z domu, modląc się, aby się nie spóźnić. Szybko weszłam do auta i po szybkim przywitaniu, ruszyliśmy do szkoły.

Lekcje mijały w miłej atmosferze, dopóki nie przyszedł czas na przerwę obiadowa.

Gdy jadłam moje ukochane frytki do naszego stolika podeszła Lili.

-No i co? Zabrałaś mi szmato miejsce! - moja była przyjaciółka zaczęła się wydzierać. - Ja chciałam tańczyć w tym konkursie.

Patrzyłam na nią otępiała i czułam łzy w oczach.

-Uważaj kogo nazywasz szmatą- powiedział pewnie Mike. - Nazywasz ją szmatą, a sama puściłaś się z jej chłopakiem. I to nie raz.

-A ty co? Jej adwokat?

-A żebyś wiedziała, że tak. Jak nie masz ambitniejszych argumentów, to grzecznie mówiąc spieprzaj.

Lili obrażona odeszła od stolika, a ja pozwoliłam, aby łzy mi spłynęły. Poczułam cztery uściski naraz. Tkwiliśmy w takiej pozycji dobre kilka minut, dopóki się nie uspokoiłam.

-Już lepiej? - spytał zatroskany Michael.

-Tak--otarłam swoje policzki. - Dziękuję. Ogólnie, że jesteście. Może znamy się krótko, ale traktuje jakbyśmy się znali już długo.

-O jeju... My ciebie też - powiedzieli zgodnie.

-Dobra, zbyt sentymentalnie się zrobiło - zaśmiał się Luke.

Reszta lekcji, a także wyjście na pizze minęło bardzo miło. Dużo rozmawialiśmy i się wygłupialiśmy.

Właśnie stałam na parkingu szkolnym i patrzyłam jak chłopcy odjeżdżają. Poszłam do szatni i się przybrałam:

 Poszłam do szatni i się przybrałam:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Spojrzałam na zegarek - 16.05. Kurwaaaa. Na pierwszy trening spóźniona. Weszłam na sale, a tam stała już trenerka z dość przystojnym chłopakiem, z tego co kojarzę jest w równoleglej klasie.

-Przepraszam za spóźnienie. Następnym razem postaram się być punktualnie. Rachel - wystawiam rękę do chłopaka.

-Alex- podał mi rękę - I tak każdy wie, że się będziesz spóźnić, żeby wyglądać idealnie -powiedział że śmiechem, ale pozostawił dobre wrażenie.

-Dobrze, że już jesteś- powiedziała trenerka. - Zaczynałam się bać, że jednak zrezygnowałaś. Słyszałam co się stało na stołówce - popatrzyła troskliwym wzrokiem, a mi się momentalnie zrobiło smutno.

-To chyba wszyscy słyszeli. Ale twój chłopak cię obronił, więc nic się nie stało - powiedział Alex.

-Em... To nie jest mój chłopak...

-A... To przepraszam- speszył się trochę.- Po prostu, wyglądacie jakbyście byli... I no...

-Nic się nie stało - powiedziałam z lekkim uśmiechem.

-No dobra- trenerka klasnęła w dłonie. - Więc najpierw krótkie zasady. Jeśli się coś stanie i nie będzie was na treningu do do mnie piszecie. Tutaj możecie mówić do mnie po imieniu, czyli po prostu Maggie. Możecie przeklinać i tak wiem, że to robicie. Oczywiście nie przychodzimy z pełnym brzuchem. E... Nie wiem co jeszcze. Wszystko wyjdzie w praniu - zaśmiała się kobieta.- No dobra zaczynamy od...

Trening polegał na rozruszaniu i rozciągnięciu się. Był bardzo wyczerpujący.

-Odwieźć cię do domu? - zaproponował chłopak.

-Nie chce robić problemu.

-Mam propozycje. Pójdziemy do Maka i się lepiej poznamy.

-Wygrałeś - zaśmialismy się.

Pojechaliśmy do najbliższego McDonald's. Ja sobie wzięłam 2forU I waniliowego shake'a, a Alex to co ja tylko z czekoladowym napojem.

-No to opowiedz coś o sobie.

-No to tak. Nazywam się Alex Potter. I nie mam, żadnego pokrewieństwa z Harrym Potterem- zaśmialismy się oboje - uwielbiam taniec. No, bardzo lubię kolor zielony i kocham lwy. Urodziny mam 6 kwietnia. Mam wkurzajecego starszego brata. Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć.

-Chyba narazie wystarczy. To teraz ja. Jak już wiesz to nazywam się Rachel Nelson. Urodziny mam 5 października, czyli w tą sobotę. Też mam starszego brata, ale nie mam z nim kontaktu, w sumie z rodzicami też. Dla nich zawsze Alan i praca byli najważniejsi... Ale nie ważne. Uwielbiam kolor czarny u pudrowy. I jeszcze szary. I kocham psy.

-Rodziną się nie martw, nie wiedzą co tracą. Ale jeśli mogę spytać... To ty z nimi mieszkasz?

-Nie. Wyprowadziłam się, a oni to zauważyli dopiero tydzień później więc no...

-To w sumie słabo...

Przez 3 godziny siedzieliśmy i się poznawaliśmy.

-Dobra, ja się muszę zbierać - powiedziałam.

-Odwioze cię. Nie pozwolę ci samej wrócić o tej porze.

-Poradzę sobie- powiedziałam. - Twoi rodzice i tak się pewnie martwią.

-Oj, tam. Wyjechali w delegację. O mnie się nie martw- machnął ręką. - Chodź do auta.

-Nich ci będzie.

Poszliśmy do auta. Całą drogę rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Po krótkim pożegnaniu poszłam do domu. Dopiero teraz zobaczyłam SMS od Michaela.

Michael, 17.30

Jak dojdziesz do domu, to zadzwoń, albo napisz, że wszystko z tobą
dobrze xx

O jeny już jest 21.00, pewnie się martwi... Zadzwonię, mam nadzieję, że jeszcze nie śpi...

###

-Halo? Nie obudziłam cię? - spytałam cicho.

-Nie, coś ty. Dopiero wróciłaś do domu? - usłyszałam troskliwy głos chłopaka.

-Tak, Alex mnie odwiózł. Ten mój nowy partner. Jest bardzo miły.

-Ohh... - jego mina pewnie wyrażała zdziwienie.

-Nie nartw się. Wy jesteście lepsi.

-Kamień spadł mi z serca - zaśmiał się.

-Dobra ja kończę. Dobranoc.

-Miłych snów.

###

Przepraszam, że rozdział tak późno!!! Mam nadzieję że zostawcie gwiazdkę 😘❤️

(Nie) idealny | M.C //ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz