16.

1K 26 12
                                    

Rachel pov

W toalecie spędziłam kilka minut. Starałam się odgonić łzy, które się zbierały w kącikach moich oczu.

W końcu wyszłam z toalety i wróciłam do pokoju Mike'a. Zauważyłam, że nie ma w nim Luka.

-Gdzie Hemmings?

-Poszedł zarywać do tej pielęgniarki - powiedział Cal.

-Możecie nas na chwilę zostawić samych? - spytał Michael, patrząc na Cashtona.

-Jasne- I już ich nie było.

-Usiądź - posunął się trochę, żeby mi zrobić miejsce na łóżku, a ja usiadłam -daj łapkę - wystawił rękę. - Dlaczego płakałaś?- popatrzył troskliwie.

-Nie płakałam.

-To miałaś łzy w oczach - przewrócił oczami. - Rachel, byłaś zazdrosna, o tą pielęgniarke?

-Nie... Tak. Nie wiem. Po prostu smutno mi było jak ją tak czarowałeś.

-Nie czarowałem jej, tylko starałem się ją odstresować. Nie chciałem żeby mi przebiła żyły.

-Przepraszam--spuściłam głowę.

-Nie masz za co. Ale nie bądź zazdrosna o każdą dziewczyne, okej? Kocham tylko ciebie.

Przytuliłam go delikatnie do siebie. Chłopak oczywiście mnie mocniej do siebie przyciągnął i skończyło się na tym, że siedziałam na nim okrakiem.

-Nie na za dużo sobie pozwalasz? - spytałam ze śmiechem.

-Nieeee - zeszłam z jego kolan.

Po kilku minutach wszyscy się tu znowu zeszli. Luke siedział wyszczerzony jak nie wiem co.

-A ty co się cieszysz jak murzyn bateryjką, Hemmings? - spytał Mike.

-Dała mi swój numer.

-Gratuluję. Może nie będziesz w końcu sam.

-Ha ha ha, ale ty śmieszny.

Do sali weszła właśnie ta dziewczyna, o której roznawialiśmy. Muszę jej pogratulować wyczicia czasu.

-Em... Przyniosłam tylko pojemnik na mocz. Oczywiście to dla Michaela - zaśmiała się. - Najlepiej oddać jak najszybciej. Im szybciej zrobimy badania, tym szybciej będzie zabieg. Przynieście to do zabiegowego, będę tam siedzieć- i wyszła, zerkając na Luka.

-Chyba się jej spodobałeś- stwierdził Ash.

-A ona mi- dopowiedział Luke.

Michael zaczął się podnosić z łóżka i wsiadł na wózek.

-Podaj mi ten pojemnik - powiedział, a na mu podałam - Dzięki.

Pojechal do toalety, chyba nie muszę mówić po co. Wrócił po paru minutach z pełnym pojemnikiem.

-Ja to zaniosę - powiedział Luke i zabrał chłopakowi próbkę moczu- ale ciepłe - powiedział zdziwiony.

-Mocz jest zawsze ciepły - powiedziałam załamana jego głupotą.

Blondyn nie zwrócił zbytniej uwagi na moje słowa i wyszedł z pomieszczenia. Mike położył się z powrotem na łóżku.

Przyszła jakaś baba, która wyglądem przypominała trochę mężczyznę.

-Obiad- powiedziała nie miło.

-Dziękujęmy-zabrałam od niej talerz i usiadłam ponownie na łóżku. Typiara sobie poszła. - Wy też idźcie coś zjeść - powiedziałam do Irwina i Hooda.

-Niech ci będzie. To narazie - wyszli.

-Nie chce tego jeść. - powiedział Mike, patrząc na swój talerz.

Na talerzu było puree ziemniaczane, marchewka z groszkiem i jakieś mięso w sosie.

-Musisz jeść - powiedziałam.

-Ja nic nie musze- powiedział jak nadąsany pięciolatek.

-Mike... No już jemy- wystawiam do niego widelec z ziemniakami. - To zróbmy tak, jeden widelec ty, drugi ja.

-Przypuśćmy.

-No, proszę - pomachałam widelcem, a on niechętnie to wziął do buzi.

Chcile pożuł, choć nie wiem co jest do żucia w puree i się skrzywił. Tak jak obiecałam ja też zjadłam trochę ziemniaków.

-Nie przesadzaj, jak ładnie zjesz, to dostaniesz buzi- miałam nadzieję, że to go zachęci do jedzenia.

-Ale będziesz mnie karmić - zażądał.

-Dobrze - zaśmiałam się.

Taki stary, a zajmować się trzeba jak malutkim dzieckiem...

Po dwóch, czy trzech godzinach przyszedł lekarz.

-Więc tak, wszystkie badania są prawidłowe. Operacja się odbędzie za pół godziny- powiedział uśmiechnięty -Proszę się przebrać w to- podał mu ubranie szpitalne. - prosił bym, żeby oprócz tego miał Pan na sobie tylko bieliznę. To tylko oczywiście na czas oberacji. Widzimy się na sali.

Chłopak patrzył na miejsce w którym stał lekarz z niedowierzaniem. W sumie chyba nikomu się to nie mieściło w głowie. Mocno go przytuliłam.

-Leć się przebrać - szepnęłam mu do ucha.

Chłopak nie tracąc czasu poszedł do łazienki się przebrać. Wrócił po paru minutach przebrany.

-Nie musicie tu siedzieć podczas tej operacji. Potem i tak będę spał. Jedźcie do domu- starał się nas przekonać.

-Chyba ci się coś przekręciło w mózgu - powiedział Ash, na co Michael tylko westchnął.

-Dajcie nam chwilkę samotności - powiedział Clifford patrząc na swoich przyjaciół.- Chodź tu - poklepał swoje kolana, na których chwilę później usiadłam. - Nie przejmuj się tą operacją. Wszystko będzie dobrze, tak? Niech się tylko do wiem, że się stresowałaś, to cie nie wpuszcze do sali- zaśmialiśmy się.

-Bardzo cię kocham -delikatnie go pocałowałam, a chłopak to pogłębił.

Przerwało nam wjeżdżanie czegoś i wchodzenie jakiejś osoby.

-Em... Sorry, że wam przeszkodziłam- powiedziała skołowana Sierra. - Już czas... I kazali mi przyjść po Michaela.

-Jasne- powiedziałam z lekkim uśmiechem.- Nic się nie stało.

-Mike, musisz się położyć na tym łóżku - pokazała na to, co ze sobą przywiozła.

Mike'owi chwilę zajeło przemieszczenie się, ale sobie poradził.

-Pamiętaj, żadnego stresu- powiedział do mnie i chwycił moją dłoń.

Przed salą operacyjną się rozstaliśmy. Dopiero teraz zaczęłam się mocno stresować.

Po dwóch godzinach usłyszałam jakiś alarm i zobaczyłam, że kilku lekarzy wbiegło do sali, gdzie operowali mojego chłopaka.

Zaczęłam mocno płakać i chciałam biec za nimi, ale jakieś silne ramiona mnie przed tym powstrzymały. Przez rozmazamy od łez obraz nie potrafiłam określić, do kogo one należały.
***

Dam dam dam... Jak myślicie? Co z Mike'iem?? Mam nadzieję, że zostawcie gwiazdkę 😘❤️

(Nie) idealny | M.C //ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz