Rachel pov
W toalecie spędziłam kilka minut. Starałam się odgonić łzy, które się zbierały w kącikach moich oczu.
W końcu wyszłam z toalety i wróciłam do pokoju Mike'a. Zauważyłam, że nie ma w nim Luka.
-Gdzie Hemmings?
-Poszedł zarywać do tej pielęgniarki - powiedział Cal.
-Możecie nas na chwilę zostawić samych? - spytał Michael, patrząc na Cashtona.
-Jasne- I już ich nie było.
-Usiądź - posunął się trochę, żeby mi zrobić miejsce na łóżku, a ja usiadłam -daj łapkę - wystawił rękę. - Dlaczego płakałaś?- popatrzył troskliwie.
-Nie płakałam.
-To miałaś łzy w oczach - przewrócił oczami. - Rachel, byłaś zazdrosna, o tą pielęgniarke?
-Nie... Tak. Nie wiem. Po prostu smutno mi było jak ją tak czarowałeś.
-Nie czarowałem jej, tylko starałem się ją odstresować. Nie chciałem żeby mi przebiła żyły.
-Przepraszam--spuściłam głowę.
-Nie masz za co. Ale nie bądź zazdrosna o każdą dziewczyne, okej? Kocham tylko ciebie.
Przytuliłam go delikatnie do siebie. Chłopak oczywiście mnie mocniej do siebie przyciągnął i skończyło się na tym, że siedziałam na nim okrakiem.
-Nie na za dużo sobie pozwalasz? - spytałam ze śmiechem.
-Nieeee - zeszłam z jego kolan.
Po kilku minutach wszyscy się tu znowu zeszli. Luke siedział wyszczerzony jak nie wiem co.
-A ty co się cieszysz jak murzyn bateryjką, Hemmings? - spytał Mike.
-Dała mi swój numer.
-Gratuluję. Może nie będziesz w końcu sam.
-Ha ha ha, ale ty śmieszny.
Do sali weszła właśnie ta dziewczyna, o której roznawialiśmy. Muszę jej pogratulować wyczicia czasu.
-Em... Przyniosłam tylko pojemnik na mocz. Oczywiście to dla Michaela - zaśmiała się. - Najlepiej oddać jak najszybciej. Im szybciej zrobimy badania, tym szybciej będzie zabieg. Przynieście to do zabiegowego, będę tam siedzieć- i wyszła, zerkając na Luka.
-Chyba się jej spodobałeś- stwierdził Ash.
-A ona mi- dopowiedział Luke.
Michael zaczął się podnosić z łóżka i wsiadł na wózek.
-Podaj mi ten pojemnik - powiedział, a na mu podałam - Dzięki.
Pojechal do toalety, chyba nie muszę mówić po co. Wrócił po paru minutach z pełnym pojemnikiem.
-Ja to zaniosę - powiedział Luke i zabrał chłopakowi próbkę moczu- ale ciepłe - powiedział zdziwiony.
-Mocz jest zawsze ciepły - powiedziałam załamana jego głupotą.
Blondyn nie zwrócił zbytniej uwagi na moje słowa i wyszedł z pomieszczenia. Mike położył się z powrotem na łóżku.
Przyszła jakaś baba, która wyglądem przypominała trochę mężczyznę.
-Obiad- powiedziała nie miło.
-Dziękujęmy-zabrałam od niej talerz i usiadłam ponownie na łóżku. Typiara sobie poszła. - Wy też idźcie coś zjeść - powiedziałam do Irwina i Hooda.
-Niech ci będzie. To narazie - wyszli.
-Nie chce tego jeść. - powiedział Mike, patrząc na swój talerz.
Na talerzu było puree ziemniaczane, marchewka z groszkiem i jakieś mięso w sosie.
-Musisz jeść - powiedziałam.
-Ja nic nie musze- powiedział jak nadąsany pięciolatek.
-Mike... No już jemy- wystawiam do niego widelec z ziemniakami. - To zróbmy tak, jeden widelec ty, drugi ja.
-Przypuśćmy.
-No, proszę - pomachałam widelcem, a on niechętnie to wziął do buzi.
Chcile pożuł, choć nie wiem co jest do żucia w puree i się skrzywił. Tak jak obiecałam ja też zjadłam trochę ziemniaków.
-Nie przesadzaj, jak ładnie zjesz, to dostaniesz buzi- miałam nadzieję, że to go zachęci do jedzenia.
-Ale będziesz mnie karmić - zażądał.
-Dobrze - zaśmiałam się.
Taki stary, a zajmować się trzeba jak malutkim dzieckiem...
Po dwóch, czy trzech godzinach przyszedł lekarz.
-Więc tak, wszystkie badania są prawidłowe. Operacja się odbędzie za pół godziny- powiedział uśmiechnięty -Proszę się przebrać w to- podał mu ubranie szpitalne. - prosił bym, żeby oprócz tego miał Pan na sobie tylko bieliznę. To tylko oczywiście na czas oberacji. Widzimy się na sali.
Chłopak patrzył na miejsce w którym stał lekarz z niedowierzaniem. W sumie chyba nikomu się to nie mieściło w głowie. Mocno go przytuliłam.
-Leć się przebrać - szepnęłam mu do ucha.
Chłopak nie tracąc czasu poszedł do łazienki się przebrać. Wrócił po paru minutach przebrany.
-Nie musicie tu siedzieć podczas tej operacji. Potem i tak będę spał. Jedźcie do domu- starał się nas przekonać.
-Chyba ci się coś przekręciło w mózgu - powiedział Ash, na co Michael tylko westchnął.
-Dajcie nam chwilkę samotności - powiedział Clifford patrząc na swoich przyjaciół.- Chodź tu - poklepał swoje kolana, na których chwilę później usiadłam. - Nie przejmuj się tą operacją. Wszystko będzie dobrze, tak? Niech się tylko do wiem, że się stresowałaś, to cie nie wpuszcze do sali- zaśmialiśmy się.
-Bardzo cię kocham -delikatnie go pocałowałam, a chłopak to pogłębił.
Przerwało nam wjeżdżanie czegoś i wchodzenie jakiejś osoby.
-Em... Sorry, że wam przeszkodziłam- powiedziała skołowana Sierra. - Już czas... I kazali mi przyjść po Michaela.
-Jasne- powiedziałam z lekkim uśmiechem.- Nic się nie stało.
-Mike, musisz się położyć na tym łóżku - pokazała na to, co ze sobą przywiozła.
Mike'owi chwilę zajeło przemieszczenie się, ale sobie poradził.
-Pamiętaj, żadnego stresu- powiedział do mnie i chwycił moją dłoń.
Przed salą operacyjną się rozstaliśmy. Dopiero teraz zaczęłam się mocno stresować.
Po dwóch godzinach usłyszałam jakiś alarm i zobaczyłam, że kilku lekarzy wbiegło do sali, gdzie operowali mojego chłopaka.
Zaczęłam mocno płakać i chciałam biec za nimi, ale jakieś silne ramiona mnie przed tym powstrzymały. Przez rozmazamy od łez obraz nie potrafiłam określić, do kogo one należały.
***Dam dam dam... Jak myślicie? Co z Mike'iem?? Mam nadzieję, że zostawcie gwiazdkę 😘❤️
CZYTASZ
(Nie) idealny | M.C //ZAKOŃCZONE
NouvellesChłopak na wózku, który nie przepada ze swoją przypadłością i dziewczyna, której to ani trochę nie przeszkadza.. Co z tego wyniknie? *Publikacja zawiera przekleństwa