Rachel pov
Przez kolejne kilka godzin nikt nie wychodził z sali operacyjnej. Już się trochę uspokoiłam, jednak nadal byłam roztrzesiona.
Osobą, która mnie powstrzymywała przed wbiegnieciem tam gdzie nie powinnam, okazał się Calum.
W końcu główny lekarz Michaela wyszedł z sali. Miał na sobie trochę krwi, co mnie przeraziło. Na miękkich nogach do niego podeszłam.
-Doktorze, co z Michaelem?- spytałam płaczliwym tonem.
-Podczas operacji zaszło do zatrzymania akcji serca- myślałam, że zaraz zemdleje - ale szybko ją przywróciliśmy. To była jedyna komplikacja. Oparacja się udała. Pan Clifford powinien mieć już czucie w nogach. Aktualnie jest w śpiączce, ale powinien się obudzić za maksymalnie dobę. A teraz przepraszam, muszę się trochę ogarnąć- pokazał ręką na swoje ubranie i poszedł.
Po chwili z sali wyszło kilku lekarzy i dwie pielęgniarki, które wiozły Michaela. Łzy mi ponownie napłynęły do oczu. Szybko do niego podeszłam i złapałam za rękę.
W sali pielęgniarki zostawiły Mike'a i sobie poszły. Ja siedziałam na krześle, trzymałam chłopaka za rękę, chłopcy też siedzieli wokół niego.
-Rachel, chodź pojedziemy do domu- powiedział łagodnie Luke. - Jest 3 rano, a ty masz dzisiaj trening.
-Nigdzie nie idę - pociągnęłam nosem - nie zostawię go samego. A na trening nie dam rady pójść.
-Dobrze, to ja i ty pojedziemy do domu, a Calum i Ashton zostaną. Dobrze?
-Nie idę stąd i mnie nie przekonasz - powiedziałam twardo.
-Rachel... Nie możesz tyle nie spać...
-Nigdzie się stąd nie ruszam- powiedziałam prawie krzykiem.
-No dobrze... Ja idę do domu i odrazu przyniosę Ci coś do jedzenia i przebrania.
-Okej... Dzięki i... Sorry- powiedziałam skruszona.
-Nic się nie stało - powiedział z uśmiechem. - Idziecie ze mną?
-Ja idę, a Ashton zostaje.
I takim oto sposobem, zostałam tylko ja, Ashton i oczywiście Michael. Irwin nagle wstał, a ja popatrzyłam na niego niezrozumiale.
-Idę do jakiegoś całodobowego, chcesz coś?
-Sok pomarańczowy jak będzie- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Ten tylko uniósł kąciki ust, wziął portfel i wyszedł. Ja stwierdziłam że wyżale się Michaelowi, mimo że śpi.
-Wystraszyłeś mnie bardzo wiesz? - pociągnęłam nosem. - Jak zobaczyłam biegnących do ciebie lekarzy, to chciałam biec za nimi. Zrobiłabym to, gdyby nie Calum, który mnie trzymał. Bardzo cię kocham i wstań jak najszybciej... - pogłaskałam go po tej dłoni co trzymałam.
-Co tylko sobie zażyczysz - usłyszałam jego cichy, zachrypnięty głos.
Gwałtownie na niego popatrzyłam. Patrzył na mnie zmęczonym głosem.
-Poczekaj, pójdę po lekarza- pocałowałam go w czoło.
Szybkim krokiem wyszłam i poszłam do dyżurki. Znalazłam tam jakiegoś młodego lekarza, który robił coś na telefonie.
-Doktorze, Michael Clifford się obudził.
-Tak szybko? - spytał zdziwiony. - Chodźmy - wziął jakieś rzeczy i wyszedł razem ze mną - Poprowadzisz? Zapomniałem numeru sali.
-Jasne.
Żwawym krokiem poszłam do sali, a lekarz tuż za mną. W sali leżał Michael, który na nas czekał.
-Witam Pana. Wie Pan, że zaliczył Pan zgona i do nas potem wrócił?
-Żadne Pan. Michael jestem. Da mi ktoś wodę?
-Już - nalałam mu szybko do kubeczka i mu pomogłam się napić.
-Dzięki.
-Muszę teraz pa... Znaczy ciebie osłuchać i sprawdzić kilka rzeczy. Okej?
-Jasne.
Zaczął mu robić badania, a ja napisałam do chłopaków, że Mike się obudził. Po chwili przyszedł Ash.
-Witam Pana Clifforda- zaśmiał się szatyn.
-Dobrze, teraz tak. Będę Pana stukał młoteczkiem, proszę nie powstrzymywać odruchów. Zobaczymy, czy operacja coś nam dała.
Michael wystawił do mnie rękę, żebym podeszła i go za nią trzymała. Oczywiście zrobiłam to bez żadnego ale. Chłopak się bardzo stresował. Lekarz wyjął specjalny młoteczek.
-Zacznijmy od tego... Czujesz to? - położył dłoń, na jego prawej nodze.
Wstrzymałam oddech. Widziałam, że oczy chłopaka się zeszkliły. Ze szczęścia, czy ze smutku?
-Czuje- powiedział cicho, a ja go mocno przytuliłam.
-A to? - położył rękę na drugiej nodze, a chłopak kiwnął głową. - Jeszcze tylko sprawdzę odruchy czy są odpowiednie.
Postukał go w kilku miejscach, a jemu odskakiwała noga. To chyba dobrze, ale zaraz dowiem się lepiej od lekarza.
-Wolisz rehabilitację o 9.00, czy jutro?- powiedział uśmiechnięty specjalista.
-To znaczy, że...
-Że wystarczy nauczyć się tylko na nowo chodzić. Nie wymagasz żadnego leczenia. Zostawię was już samych.
Ostatni raz się uśmiechnął i wyszedł. Michael patrzył w jeden punkt i nie kontrolował łez szczęścia.
Nagle mnie mocno przytulił i się popłakał. Popatrzyłam na Asha, który puścił mi oczko i wyszedł z pomieszczenia.
Głaskałam chłopaka, który po kilku minutach się uspokoił i ode mnie odsunął.
-Sorry, że się tak poryczałem - otarłam mu policzki- po prostu... Trudno mi w to uwierzyć - powiedział szczęśliwy.
-Każdemu z nas trudno... Ale będzie dobrze. Szybko się nauczysz chodzić i będzie idealnie - pocałowałam go lekko.
-Spełnisz moje marzenie? - spytał tajemniczo.
-Zależy jakie ono jest.
Wziął mnie i posadził sobie na kolanach, tak że siedziałam na nim okrakiem
-W końcu czuć twój ciężar, gdy na mnie siedzisz- pocałował mnie namiętnie.
Pocałunek był idealny. Powolny, ale dynamiczny równoczesnie, pełen emocji. Poczułam, że chłopak uśmiechnął się przez pocałunek.
-Te gołąbeczki- Irwin do nas wszedł. - Ja was tu zostawiam i przyjdę jutro z resztą, a wy się nacieście sobą. I namów swoją królewne, że ma jeść, spać i pójść na trening. Paa- szybko wyszedł, uciekając przed moim zabijającym wzrokiem.
-Czy ty w ogóle nie jadłaś i nie spałaś!? - powiedział troszeczkę zły.
-No Mike... Nie miałam siły... No przepraszam... - pocałowałam go w policzek, mając nadzieję, że to mi coś pomoże.
-Niech ci będzie. Kładź się tutaj i się prześpimy. Jest dopiero 4.15, więc mamy trochę czasu na sen.
-Dobranoc- powiedziałam kładąc się obok niego.
-Branoc.
Pocałował mnie w głowę. Leżeliśmy przytuleni do siebie i bardzo nam to odpowiadało.
***
Jutro zamierzam zrobić mini maraton! Czekam na gwiazdeczki😍❤️
CZYTASZ
(Nie) idealny | M.C //ZAKOŃCZONE
Cerita PendekChłopak na wózku, który nie przepada ze swoją przypadłością i dziewczyna, której to ani trochę nie przeszkadza.. Co z tego wyniknie? *Publikacja zawiera przekleństwa