Rachel pov
Rano wstałam i popatrzyłam na zegarek, który pokazywał już 11.00. No to sobie pospałam... Poszłam do łazienki, ogarnęłam się i ubrałam to:
Poszłam do kuchni, gdzie jak zawsze siedział Luke.
-Hejka--przytuliłam go na przywitanie.
-Cześć. Wyspała się królewna? - zaśmiał się.
-I to jak. Co tam w ogóle? Dawno nie rozmawialiśmy... Przez ten szpital bardzo was zaniedbałam... Przepraszam...
-Nic się nie stało. Widać, że bardzo kochasz Mike'a i się o niego martwisz. Wiadomo, że ja, Calum i Ashton będziemy na dalszym miejscu, ale nie jesteśmy o to źli. A odpowiadając co u mnie, to wszystko bardzo dobrze. Od 13.00 w szpitalu będzie Sierra, więc ty posiedzisz sobie sam na sam - poruszał sugestywnie brwiami, przez co ode mnie w ramię - no ej! Z Michaelem, a ja z Sierrą. Jak pójdziesz na trening, to ja do niego pójdę.
-Okej.
Zaczęłam robić jedzenie. Postanowiłam, że dzisiaj zrobię omlety z czekoladą.
Przygotowanie jedzenia zajęło mi około 20 minut. Zrobiłam też kilka dodatkowych omletów, dla Caluma Michaela i Ashtona. Schowałam je do specjalnego pojemnika przychowującego ciepło.
Resztę omletów rozdzieliłam między mnie, a Luka. Zjedliśmy nasze posiłki żywo rozmawiając. Później poszłam do pokoju po torbę i kilka innych potrzebnych rzeczy i pojechaliśmy do szpitala.
W placówce byliśmy około godziny 13.00. Od razu skierowaliśmy się do sali Clifforda. To co tam zobaczyłam było dla mnie niedoopisania.
Michael chodził nie trzymając się niczego. Znaczy... Bardziej to po prostu stawiał małe kroczki, ale i tak byłam dumna.
Szybko do niego podeszłam i powiesiłam się na jego szji. Chłopak najpierw nie wiedział, co się dzieje, ale po chwili mocno mnie przytulił.
-Kocham cię - powiedział mi we włosy i pocałował w czoło.
-Ja ciebie też - powiedziałam tak, żeby tylko on to usłyszał. - Przyniosłam dla was jedzenie - powiedziałam głośniej i wyjełam z torby pudełko z omletami.
-Co to? - spytał ciekawski Ash.
-Omlety z czekoladą - powiedziałam.
Calum znalazł się przy mnie z prędkością światła i popatrzył na mnie oczami kota ze Shreka.
-Spokojnie... Już wam rozdzielam. Najpierw usiądźcie.
Chłopacy posłuchali mnie jak nigdy przedtem, co wywołało mój śmiech. Wyjełam im talerze, które pożyczyłam z kuchni szpitalnej i widelce.
Gdy otworzyłam pudełko, chłopcy zaczęli patrzeć na nie, jak zgłodniałe wilki na mięso. Szczerze to zaczynałam, się bać, że zaraz mi je wyrwą z rąk.
Po kolei nałożyłam im ich porcje, a oni jak nie wiem kto, rzulici się na to jedzenie.
-Kidy wy ostatnio coś jedliscie, że jesteście tacy głodni?
-Wczoraj--powiedzieli wszyscy naraz.
-Ja narazie wychodzę - wtrącił się Luke- Elo- i najzwyczajniej w świecie wyszedł.
-Ja już nie mam do was siły - zaśmiałam się i usiadłam obok Mike'a.
Po posiłku chłopcy zaczęli się zbierać. Przez kilka minut się żegnlaliśmy, a potem zostałam tylko ja i Mike.
Wyciągnęliśmy karty i zaczęliśmy grać w uno. Graliśmy chyba z dziesięć razy, a ja cały czas przegrywałam.
-Mam już dość - odłożyłam karty i się położyłam.
-Ej... Nie złość się. Następnym razem pójdzie ci lepiej - potrącił mi ucho swoim nosem
-Nie będzie kolejnego razu - powiedziałam jak pięciokatka, co wywołało śmiech Clifforda.
-Będzieeeee- obiął mnie.
-Pierdol się.
-Tylko z tobą - popatrzył mi prosto w oczy, przez co się zawstydziłam.
-Chciałbyś? - spytałam nie pewnie.
-Pierdolić? Nie. Kochać? Taaak. Ale poczekam, aż będziesz gotowa. Nie chcę żebyś się do czegokolwiek zmuszała- powiedział poważnie.
-Dziękuję - przytuliłam się do niego tak, żeby nie widział zaczerwienienia na twarzy.
-I tak wiem, że się zawstydziłaś- zaśmiał się. - Ale nie masz czego.
Odsnęłam się od niego i wyjełam sobie mój soczek pomarańczowy.
-Daj mi łyczka! - zawołał Michael.
-Masz- nieufnie mu podałam, bo wiedziałam, że to nie skończy się na jednym łyczku.
Przez kolejne 2 godziny rozmawialiśmy, dopóki nie spostrzegłam, że za pół godziny zaczynam trening.
-Mike, przepraszam, ale muszę już iść.
-Nic się nie stało. Leć - cmoknął mnie w usta.
-To paaa- wzięłam swoje rzeczy i wyszłam.
Na trening, w dość szybkim tempie, szłam przez park. Po drodze kupiłam sobie jeszcze dużą butelkę wody.
W szkole pojawiłam się o 16.55. Czyli miałam pięć minut na przebranie się. Pobiegłam do szatni i przebrałam się w to:
Szybko wbiegłam na salę, gdzie spotkałam Alexa i Maggie.
-Wow, tylko 4 minuty spóźnienia - zaśmiała się kobieta.
-Cicho. Jeszcze musiałam biec- powiedziałam zdyszana.
-Lepiej mów co tam u Mike'a- ponaglił mnie Potter.
Opowiedziałam im co się działo przez te kilka dni. Cieszyli się moim szczęściem i z ciekawością mnie słuchali.
-Dobra, mamy tylko półtora miesiąca do konkursu. Musimy trochę przyspieszyć...
Trening jak zawsze był bardzo wyczerpujący. I jak zawsze miałam już dość tego całego konkursu...
***
To już ostatni dzisiaj! Mam nadzieję, że pozostawić ie gwiazdkę lub komentarz😘❤️
CZYTASZ
(Nie) idealny | M.C //ZAKOŃCZONE
Short StoryChłopak na wózku, który nie przepada ze swoją przypadłością i dziewczyna, której to ani trochę nie przeszkadza.. Co z tego wyniknie? *Publikacja zawiera przekleństwa