Chłopak na wózku, który nie przepada ze swoją przypadłością i dziewczyna, której to ani trochę nie przeszkadza.. Co z tego wyniknie?
*Publikacja zawiera przekleństwa
Dzisiaj idę z Michaelem do szpitala. Miło mi, że chce tam ze mną pójść, ale przykro mi, że zapomnieli o moich urodzinach. W sumie... Zawsze zapominano o moich urodzinach.
Rozmyślając poszłam się przebrać. Stwierdziłam, że dzisiaj założę to:
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Miałam sobie przygotowywać śniadanie, ale przeszkodził mi w tym dzwonek do drzwi. Był tam Mike.
-Hej--przytuliłam go lekko. - Miałam sobie robić śniadanie, też chcesz?
-Hej, jeśli Ci się chce to z chęcią. A tak zapytam... Co przyrządzasz?
-Jajecznicą z cebulką i kanapki z szynką, pomidorem i szczypiorkiem.
-To... Ja zrobię kanapki, a ty jajka. Co ty na to?
-Oczywiście.
Zaczęliśmy przyrządzać posiłek. Michael nie byłby sobą gdyby nie podjadał wszystkiego. Oczywiście cały czas rozmawialiśmy.
-Stresujesz się wizytą? - spytałam, gdy szliśmy do lekarza.
-Bardzo. W końcu się dowiem czy jest możliwa operacja w najbliższym czasie...
Zauważyłam, że od kręcenia kołami, Michaela bolą już ręce. Stwierdziłam, że mu pomogę, więc zaczęłam pchać wózek.
-Rachel. Dam sobie radę.
-Daj mi prowadzić. Prawdopodobnie już niedługo nie będę miała okazji - usłyszałam jego lekki śmiech.
-Naprawdę w to wierzysz?
-Nadzieja umiera ostatnia.
Przechodziliśmy koło lodziarni, więc postanowiliśmy sobie kupić po gałece.
-Jakie chcesz? - powiedzieliśmy równo, co wywołało nasz śmiech. - Arbuzowe- znowu to samo. Dziewczyna, która stała za ladą też się zaśmiała.
-Dwa razy arburowe- powiedział ze śmiechem Mike.
-Prosze bardzo- podała mi rożek, a Mike'owi kubeczek z łyżeczką.
Poszliśmy dalej po 10 minutach byliśmy pod szpitalem. Mike mi mówił gdzie mam iść.
Siedzieliśmy pod gabinetem, z którego właśnie wyszedł jakiś dokterek. Wyglądał na jakieś 50 lat.
-Pan Clifford zapraszam.
-Moja przyjaciółka może ze mną? - spytał chłopak.
-Ech... Niech będzie. Ale jak coś to pani jest jego narzeczoną. Nie chcę mieć problemów - miły typ.
Powoli weszłam. Trochę się zaczęłam stresować. Nie wiem nawet czemu. Usiadłam przy biurku, naprzeciwko lekarza. Mike złapał moją dłoń z nerwów.
Mężczyzna zaczął przeglądać papiery. Chwilę się na nas popatrzył i w końcu przemówił.
-Więc tak... Jest dobra i zła wiadomość. Zacznę od dobrej. Operacja w najbliższym czasie jest możliwa--powiedział z uśmiechem.
Popatrzyłam na Michaela. Jego oczy się zeszkliły. On nie potrafił w to uwierzyć.
-Mówiłam, że trzeba uwierzyć - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Chłopak się na mnie chwilę patrzył, a potem mocno mnie przytulił. Słyszałam, że szeptał sobie, że trudno mu w to uwierzyć.
-Wiem, że się cieszcie, jest mały problem- powiedział lekarz.
-Jaki? Czy operacja może się nie odbyć? - spytał czerwono włosy.
-Ma Pan grupę krwi ABRh+. Niestety teraz nie mamy takiej w zapasach. Bez opakowania krwi nie może się odbyć. Jest zbyt duże prawdopodobieństwo, że się Pan by wykrwawił. Niestety musimy czekać, aż ktoś odda krew.
-Doktorze- zwróciłam jego uwagę. - JA mam grupę krwi ABRh+.
-Pije pani alkohol?
-Okazjonalnie.
-Pali pni papierosy, bierze jakieś używki?
-Nie.
-Czy jest pani gotowa, aby oddać krew?
-Tak--powiedziałam pewnie.
-No to już nie mamy problemu panie Clifford- powiedział z uśmiechem.
-J-ja... - zająkał się - naprawdę będę chodził?
-Tak- powiedział specialista.
-O mój Boże - ponownie bardzo mocno mnie przytulił.
Głaskałam go po placach, a on próbował w jakiś sposób waładować swoje szczęście.
-Oczywiście to nie będzie tak, że po operacji będzie Pan od razu chodził. Przez kilka dni po operacji będzie Pan przebywał w szpitalu, więc proszę sobie od razu spakować walizkę. Będzie przychodził do Pana rehabilitant. Później Pan zdecyduje, czy woli chodzić na rechabilitacjie, czy woli Pan w swoim tempie przy pomocy najbliższych poradzić. I od razy mówię, że warto zaopatrzyć się w kule.
-Ale jeść będę mógł wszystko co do tej pory? - spytał, przez co się zaśmiałam.
-Tak, będzie Pan mógł jeść to co wcześniej- ten doktorem też się lekko zaśmiał, jednak starał się tego nie robić, bo mu raczej nie wypada.
-Coś jeszcze ważnego ma Pan do przekazania?
-Em... - pomyślał chwilę - Pan może już iść. Tylko jeszcze pani Rachel wytłumacze jak należy się przygotować na pobranie to krwi. Mógłby Pan poczekać da zewnętrz? - spytał uprzejmie.
-Jasne--powiedział, po czym wyjechał z pomieszczenia.
-Pani Rachel, nie może pani być podczas miesiączki.
-Okej.
-Musi być pani ma czczo, jednak dzień wcześniej fajnie by było, gdyby wypiła pani pół litra soku pomidorowego- skrzywiłam się. - Wiem, że to nie jest dobre, ale pójdzie szybciej i łatwiej.
-No dobrze.
-To chyba wszystko. To zapraszam do recepcji. Panią zapiszemy na pobranie krwi, a pana Michael na zabieg.
Nadal trudno mi było uwierzyć, że Mike będzie mógł chodzić, oczywiście bardzo się cieszę.
-Idziemy do recepcji--powiedziałam do chłopaka. - Ja się zapisze na pobranie krwi, a ty na operację. Będziesz chodził - złapałam go za rękę.
-Dziękuję- powiedział. Popatrzyłam na niego niezrozumiałe- przywróciłaś mi nadzieję.
Pogłaskałam go po ramieniu i zaczęłam pchać jego wózek, w stronę rejestracji, a lekarz szedł obok nas.
-Pani Ano-powiedział doktor. - Pana Clifforda proszę zapisać na operację w czwartek, a Panią Nelson na wtorek, żeby pobrać krew na operację.
-Yhym. Jaka grupa krwi? - spytała beznamiętnie.
-ABRh+
-Dobrze. Tu macie oświadczenia, proszę podpisać - wystawiła w naszą stronę kartki i długopisy.
Dokładnie się zapoznałam z treścią i się podpisałam.
-To wszystko - powiedział doktor z lekkim uśmiechem.