Rachel pov
Od wejścia było słychać jakieś kobiece jęki. Zdziwiona popatrzyłam na Alana, który był, szczerze mówiąc, wkurwiony.
Poszedł na górę, a ja za nim. Otworzył drzwi, z którego pochodził dźwięk i zobaczyłam jakąś parę uprawiających sex. Powiedzcie, że to nie jest...
-Loren!? - krzyknął Alan, na co oni się gwałtownie obrócili.
-Kochanie... To nie tak jak myślisz- powiedziała.
-Ja już wszystko wiem. Zabieram Lune. Jutro ma cię tu już nie być. I chyba nie muszę mówić, że to już jest koniec- trzasnął drzwiami.
Zaczął iść w jakimś kierunku, a ja go zatrzymałam. Konkretniej, mocno go przytuliłam. Ten mnie mocno obiął. Usłyszałam, że pociągnął nosem.
-Już... Ci... - głaskałam go po głowie. - Nie jest tego warta... Musisz być dzielny... Dla Luny.
-Dzięki... Chodźmy do niej... Wezmę jej kilka rzeczy i pójdę do hotelu.
-Mozesz u nas... Znajdę ci miejsce
-Nie, Rachel. Dziękuję, ale nie mogę- powiedział że słabym uśmiechem.
-Dobrze, ale za nim nie znajdziesz jakiegoś hotelu na spokojnie, to pójdziecie do mnie.
-Okej- powiedział zrezygnowany.
Po cichu weszliśmy do pokoju dziewczynki. Alan podszedł do dziewczynki i popatrzył na nią z miłością, jakiej nigdy od niego nie czułam...
-Cześć kochanie - wziął ją na ręce i pocałował w głowę. - Patrz kto tu jest. Twoja najlepsza ciocia- odwrócił ją tak, żeby na mnie patrzyła.
-Mogę ją wziąć na ręce? - spytałam.
Ten bez żadnego słowa, po prostu podał mi ją na ręce. Mała popatrzyła na mnie przerażona i myślałam, że się popłacze. Jadnak ona popatrzyła w moje oczy i się zaśmiała. Może dlatego, że mam takie same oczy jak jej ojciec...
-Wy rzucasz mnie z domu, bo co? - weszła tutaj, ubrana już, Loren- Bo się przespałam z innym? A ty to co? Sam przyszedłem z jakąś dziwką, która trzyma na rękach moje dziecko.
-Po pierwsze to jest moja siostra, po drugie wyrzucam cię z domu, bo cię nie kocham i do tego mnie zdradzasz. I po trzecie, ja się postaram, żebym tylko ja miał prawa rodzicielskie.
-Spokojnie, sama ci je oddam- wkurwiona wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami, przez co Luna się popłakała.
-Ciii...- zaczęłam ją kołysać. - Mama już poszła, nie ma się czego bać. Patrz, jest tatuś, on cię zawsze obroni- malutka się uspokoiła, przez co odetchnęłam z ulgą.
-Nawet ja jej nie potrafię tak szybko uspokoić - powiedział cicho Alan.
-Ma się ten dar - zaśmiałam się.
Po godzinie byliśmy pod moim i chłopaków domem. Ja trzymałam na rękach śpiącą Lune, a Alan niósł swoje i jej rzeczy.
Weszliśmy do domu. Chłopaki oczywiście siedzieli w salonie, z jedną zmianą. Nie było Luka.
-Co to za dziecko? - spytał zdziwiony Calum.
-Moje- powiedział Alan.- Spokojnie, niedługo z nią pójdę.
-Okej. Jak ma na imię? - dopytał Ashton.
-Luna- powiedziałam.
-Możecie się nią chwilę zająć? Muszę coś załatwić... - powiedziała Alan.
-Jasne--powiedziałam z uśmiechem.
-Wrócę wieczorem. Okej?
-Oczywiście.
Alan wyszedł z domu, a ja usiadłam z dziewczynką na kanapie.
-Podajcie mi tą torbę - pokazałam na torbę z rzeczami Luny. Chyba trzeba ją będzie nakarmić. - Pilnujcie jej- podałam ją delikatnie Michael'owi.
-Ja nie potrafię...
-To się nauczysz.
Wyjęłam z torby mleko i poszłam je podgrzać. Po paru minutach wróciłam z ciepłym mlekiem dla dziecka.
Gdy przekraczałam próg, zauważyłam płaczącą Lune i Mike'a, który zaczynał już panikować, ale i tak starał się ją jakoś uspokoić.
-Daj mi ją - powiedziałam ze śmiechem.
Chłopak bez żadnego sprzeciwu mi ją podał. Zrobił to tak szybko, że prawie opuścił małą. Mimo wszystko i tak się zaśmiałam.
-No już... Nie płaczemy - pocałowałam ją w główkę - Patrz, nawet mam już dla ciebie jedzonko.
Wzięłam do ręki butelkę i zaczęłam ją karmić. Zauważyłam, że Luna ma jeszcze problem z samodzielnym jedzeniem i się denerwuje, przez co zaczyna płakać.
-Heeej, nie denerwuj się. Spokojnie... Ciocia pomoże - zaśmiałam się.
Przy mojej drobej pococy Luna się najadła i poszła spać dalej. Trzymałam ją na rękach. Widziałam, że Mike ciągle się mi się przypatruje.
-No i co się tak gapisz? - powiedziałam ze śmiechem.
-Nic. Ale ślicznie z nią wyglądasz. I masz cudowne podejście do dzieci.
-Nie przesadzaj. Po prostu lubię dzieci.
-Chcesz mieć swoje? - spytał, ruszając sugestywnie brwiami.
-Jesteś głupi. A tak serio, to kiedyś na pewno tak.
Oparłam się o jego klatkę piersiową, a ten mnie obiął w pasie. Wieczorem po dziewczynkę przyszedł Alan.
-Dziekuje, że się nią zajęłaś.
-Nie ma sprawy. W końcu jestem jej ciocią- powiedziałam z lekkim uśmiechem. - I jak ci coś wypadnie, to zawsze możesz mi ją podrzucić.
-Nie wiem jak ją ci się odwdzięczę. Jesteś naprawdę cudowna, najpierw wybaczyłaś mi te wszystkie lata, teraz to... Kocham cię - przytulił mnie.
-Ja ciebie też.
-To pa... - I poszedł.
Z Michaelem stwierdziliśmy, że obejrzymy jakiś film w pokoju na laptopie. Wybraliśmy 'Mumia powraca'. Jednak w połowie filmu odpłynęłam...
***
Kolejny rozdział jutro😘❤️

CZYTASZ
(Nie) idealny | M.C //ZAKOŃCZONE
Short StoryChłopak na wózku, który nie przepada ze swoją przypadłością i dziewczyna, której to ani trochę nie przeszkadza.. Co z tego wyniknie? *Publikacja zawiera przekleństwa