Rachel pov
W sumie, to sama pierwszy raz ich zobaczyłam i nie wiem kto kim jest. Wiem tylko kto jest czyim rodzeństwem, oraz tatę Luka. Matek niestety się nie domyślam.
Michael popatrzył na wszystkich ze łzami w oczach, a jedna z kobiet wystawiła do chłopaka tort:
-Pomyśl życzenie - powiedziała ciepło.
Mike przymknął oczy i zdmuchnął świeczki, przez co rozległy się brawa. Chłopak zaczął przytulać i witać się z każdym. Parę chwil minęło i zadał pytanie.
-Kto to wszystko zorganizował?
-Taka piękna dziewczyna, która stoi obok ciebie- powiedziała kobieta, która trzymała wcześniej tort.
-Dziękuję - powiedział i mnie przytulił i podniósł. - Bardzo cię kocham - powiedział cicho i mnie pocałował.
-Ja ciebie też.
Michael mnie postawił, a ja podeszłam do gości się przywitać.
-Dzień dobry, jestem Rachel - powiedziałam trochę nieśmiało.
-To może ja zacznę, ja jestem Liz, mama Luka, ale wolę jak mi się mówi po imieniu, nie chce się czuć jeszcze starszej niż jestem--zaśmiała się. - I to jest mój mąż Andrew- pokazała na mężczyznę.
-Ja jestem Anne-Marie, jestem mamą Asha- wystawiła do mnie rękę. - Mike jest moim chrześniakiem.
-Miło was wszystkich poznać- powiedziałam szczerze. - Jak będę myliła wasze imiona to przepraszam.
-Oj tam, chyba nic się nie stanie- powiedział jakiś chłopak - Jack, starszy brat Luka, ale nie martw się, nie jestem tak głupi jak on- zaśmialiśmy się.
-Ja jestem Ben, jestem tym samym co Jack, ale i tak normalniejszy - powiedział kolejny chłopak.
-Jak zwykle na końcu - podeszła dziewczyna, chyba trochę starsza ode mnie- Mali-Koa, siostra tego geja - zaśmiała się dziewczyna.
-Hej--przytuliłyśmy się. Muszę przyznać, że dziewczyna ma ładne perfumy.
-Dobra - Luke klasną w dłonie. - Jak już każdy z każdym się poznam, to kroimy tort!
Michael wziął nóż i jako solenizant, porkroił ciasto. Potem usiedliśmy przy stole, a bardziej stołach, bo chłopcy musieli połączyć 2 stoły.
I teraz nastał problem. Miejsc siedzących było tylko 10, a nas wszystkich 11.
-Ja pójdę po jedno krzesło i się je gdzieś wciśnie- zaproponowałam.
-Nie ma potrzeby - powiedział Mike, a ja popatrzyłam na niego niezrozumiale - Moje kolana są wolne- zaśmiał się.
-To siadajcie, a ja pójdę po te wszystkie pyszności- powiedziała Liz i skierowała się do kuchni.
-Pomogę.
Powiedziałam i poszłam za kobietą. Po przekroczeniu kuchni się zdziwiłam ilością jedzenia w pomieszczeniu.
Tu było chyba z pięć pudełek pizzy, masa babeczek, w tym cześć z nadrukiem Ariany, kanapeczki, pączki, jakieś inne ciasteczka...
No i jeszcze napoje. Ja dostrzegłam Cole, sok pomarańczowy i jabłkowy, jakiegoś Sprite'a...
-Nie za dużo tego wszystkiego? - spytałam.
-Możliwe, a będzie pewność, że niczego nie zabraknie- zaśmiała się kobieta, a ja z nią. - Cieszę się, że jesteś z Mike'iem- powiedziała nagle poważnie. - Po wypadku się bardzo załamał, nie miał nadziei, że będzie chodził, a ty mu ją przywrociłaś. Nawet nie ma śladu po jego niepełnosprawności- powiedziała z wielkim uśmiechem.
-Szczerze, to nie wiem co powiedzieć- byłam trochę skołowana. - Jacy byli jego rodzice? Zawsze się bałam o to spytać.
-Powinnaś o tym z nim rozmawiać, a nie ze mną.
-Jasne, przepraszam...
-Nic się nie stało dziecko- powiedziała uśmiechnięta. - Dobra bierzmy to jedzenie, bo zaraz nas zabiją - zaśmiała się.
Zaczęłyśmy wszystko nosić i im więcej jedzenia pojawiło sie na stole, tym chłopcy patrzyli coraz bardziej wygłodniałym wzrokiem.
Gdy wkońcu nadszedł koniec noszenia, usiadłam na kolanach Michaela, a Liz z Anne-Marie, ponakładają nam to co chcemy.
Mieliśmy już wszystko na telerzach, a kobiety usiadły na swoich miejscach.
-Opowiedzcie, jak się poznaliście- powiedziała ciekawa Mali-Koa.
-Ja czy ty- powiedział mi chłopak na ucho.
-Ja, no to tak. Pracowałam w takim sklepie muzycznym i przyszedł on. I ja uprzejmie do niego czy mu w czymś pomóc, a on na mnie z mordą, że on nie jest ślepy - zaśmiałam się na to wspomnienie.
-Potem, ona se wróciła na randkę z książką - kontynuował Mike- a ja sobie nadal oglądałem płyty. Potem poszedłem do kasy, a ona jak na złość musiała tam być- pacnęłam go w ramię - no co!? Kontynuując... Pojechałem do tej kasy, a ona do mnie takie 'mówiłam, że będziesz czegoś ode mnie chciał'... Potem się okazało, że chodzimy razem do klasy i tak to się zaczęło- pocałował mnie w policzek.
-Jesteście dziwni- stwierdziła dziewczyna, na co każdy się zaśmiał.
-Mali, nie każdy ma taką romantyczną historie o jakiej marzysz- stwierdził brat dziewczyny.
-Szkoda, a jak się stało, że jesteście razem?
-Ogólnie to było tak, że w szkole pocałowała mnie jej była przyjaciółka, a Rachel to zobaczyła. Ona pobiegła do domu, a ja za nią. Znaczy, ona wsiadła do autobusu. Potem wszystko sobie wyjaśniliśmy i bum... Jesteśmy razem- zaśmiał się.
-Jesteście mało romantyczni...
Około 22.00 każdy zaczął się zbierać. Okazało się, że goście wynajęli sobie domek na miesiąc. Znaczy Mali-Koa za dwa dni będzie musiała wracać, ale reszta zostanie aż do świąt.
Dla Mike'a została jeszcze jedna niespodzianka ode mnie. Ta najważniejsza rzecz w życiu kobiety. Rozdziewiczenie.
***😘❤️
CZYTASZ
(Nie) idealny | M.C //ZAKOŃCZONE
Short StoryChłopak na wózku, który nie przepada ze swoją przypadłością i dziewczyna, której to ani trochę nie przeszkadza.. Co z tego wyniknie? *Publikacja zawiera przekleństwa