28.

974 20 1
                                    

Rachel pov

W sumie, to sama pierwszy raz ich zobaczyłam i nie wiem kto kim jest. Wiem tylko kto jest czyim rodzeństwem, oraz tatę Luka. Matek niestety się nie domyślam.

Michael popatrzył na wszystkich ze łzami w oczach, a jedna z kobiet wystawiła do chłopaka tort:

Michael popatrzył na wszystkich ze łzami w oczach, a jedna z kobiet wystawiła do chłopaka tort:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Pomyśl życzenie - powiedziała ciepło.

Mike przymknął oczy i zdmuchnął świeczki, przez co rozległy się brawa. Chłopak zaczął przytulać i witać się z każdym. Parę chwil minęło i zadał pytanie.

-Kto to wszystko zorganizował?

-Taka piękna dziewczyna, która stoi obok ciebie- powiedziała kobieta, która trzymała wcześniej tort.

-Dziękuję - powiedział i mnie przytulił i podniósł. - Bardzo cię kocham - powiedział cicho i mnie pocałował.

-Ja ciebie też.

Michael mnie postawił, a ja podeszłam do gości się przywitać.

-Dzień dobry, jestem Rachel - powiedziałam trochę nieśmiało.

-To może ja zacznę, ja jestem Liz, mama Luka, ale wolę jak mi się mówi po imieniu, nie chce się czuć jeszcze starszej niż jestem--zaśmiała się. - I to jest mój mąż Andrew- pokazała na mężczyznę.

-Ja jestem Anne-Marie, jestem mamą Asha- wystawiła do mnie rękę. - Mike jest moim chrześniakiem.

-Miło was wszystkich poznać- powiedziałam szczerze. - Jak będę myliła wasze imiona to przepraszam.

-Oj tam, chyba nic się nie stanie- powiedział jakiś chłopak - Jack, starszy brat Luka, ale nie martw się, nie jestem tak głupi jak on- zaśmialiśmy się.

-Ja jestem Ben, jestem tym samym co Jack, ale i tak normalniejszy - powiedział kolejny chłopak.

-Jak zwykle na końcu - podeszła dziewczyna, chyba trochę starsza ode mnie- Mali-Koa, siostra tego geja - zaśmiała się dziewczyna.

-Hej--przytuliłyśmy się. Muszę przyznać, że dziewczyna ma ładne perfumy.

-Dobra - Luke klasną w dłonie. - Jak już każdy z każdym się poznam, to kroimy tort!

Michael wziął nóż i jako solenizant, porkroił ciasto. Potem usiedliśmy przy stole, a bardziej stołach, bo chłopcy musieli połączyć 2 stoły.

I teraz nastał problem. Miejsc siedzących było tylko 10, a nas wszystkich 11.

-Ja pójdę po jedno krzesło i się je gdzieś wciśnie- zaproponowałam.

-Nie ma potrzeby - powiedział Mike, a ja popatrzyłam na niego niezrozumiale - Moje kolana są wolne- zaśmiał się.

-To siadajcie, a ja pójdę po te wszystkie pyszności- powiedziała Liz i skierowała się do kuchni.

-Pomogę.

Powiedziałam i poszłam za kobietą. Po przekroczeniu kuchni się zdziwiłam ilością jedzenia w pomieszczeniu.

Tu było chyba z pięć pudełek pizzy, masa babeczek, w tym cześć z nadrukiem Ariany, kanapeczki, pączki, jakieś inne ciasteczka...

No i jeszcze napoje. Ja dostrzegłam Cole, sok pomarańczowy i jabłkowy, jakiegoś Sprite'a...

-Nie za dużo tego wszystkiego? - spytałam.

-Możliwe, a będzie pewność, że niczego nie zabraknie- zaśmiała się kobieta, a ja z nią. - Cieszę się, że jesteś z Mike'iem- powiedziała nagle poważnie. - Po wypadku się bardzo załamał, nie miał nadziei, że będzie chodził, a ty mu ją przywrociłaś. Nawet nie ma śladu po jego niepełnosprawności- powiedziała z wielkim uśmiechem.

-Szczerze, to nie wiem co powiedzieć- byłam trochę skołowana. - Jacy byli jego rodzice? Zawsze się bałam o to spytać.

-Powinnaś o tym z nim rozmawiać, a nie ze mną.

-Jasne, przepraszam...

-Nic się nie stało dziecko- powiedziała uśmiechnięta. - Dobra bierzmy to jedzenie, bo zaraz nas zabiją - zaśmiała się.

Zaczęłyśmy wszystko nosić i im więcej jedzenia pojawiło sie na stole, tym chłopcy patrzyli coraz bardziej wygłodniałym wzrokiem.

Gdy wkońcu nadszedł koniec noszenia, usiadłam na kolanach Michaela, a Liz z Anne-Marie, ponakładają nam to co chcemy.

Mieliśmy już wszystko na telerzach, a kobiety usiadły na swoich miejscach.

-Opowiedzcie, jak się poznaliście- powiedziała ciekawa Mali-Koa.

-Ja czy ty- powiedział mi chłopak na ucho.

-Ja, no to tak. Pracowałam w takim sklepie muzycznym i przyszedł on. I ja uprzejmie do niego czy mu w czymś pomóc, a on na mnie z mordą, że on nie jest ślepy - zaśmiałam się na to wspomnienie.

-Potem, ona se wróciła na randkę z książką - kontynuował Mike- a ja sobie nadal oglądałem płyty. Potem poszedłem do kasy, a ona jak na złość musiała tam być- pacnęłam go w ramię - no co!? Kontynuując... Pojechałem do tej kasy, a ona do mnie takie 'mówiłam, że będziesz czegoś ode mnie chciał'... Potem się okazało, że chodzimy razem do klasy i tak to się zaczęło- pocałował mnie w policzek.

-Jesteście dziwni- stwierdziła dziewczyna, na co każdy się zaśmiał.

-Mali, nie każdy ma taką romantyczną historie o jakiej marzysz- stwierdził brat dziewczyny.

-Szkoda, a jak się stało, że jesteście razem?

-Ogólnie to było tak, że w szkole pocałowała mnie jej była przyjaciółka, a Rachel to zobaczyła. Ona pobiegła do domu, a ja za nią. Znaczy, ona wsiadła do autobusu. Potem wszystko sobie wyjaśniliśmy i bum... Jesteśmy razem- zaśmiał się.

-Jesteście mało romantyczni...

Około 22.00 każdy zaczął się zbierać. Okazało się, że goście wynajęli sobie domek na miesiąc. Znaczy Mali-Koa za dwa dni będzie musiała wracać, ale reszta zostanie aż do świąt.

Dla Mike'a została jeszcze jedna niespodzianka ode mnie. Ta najważniejsza rzecz w życiu kobiety. Rozdziewiczenie.
***

😘❤️

(Nie) idealny | M.C //ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz