34.

854 21 3
                                    

Rachel pov

Dzisiaj jest pogrzeb. Od rana nie mam nastroju, pewnie dlatego, że dzisiaj muszę pożegnać swoją matkę.

Mimo tego, że była jaka była, kochałam ją, bo była moją matką. Jednak nie potrafię jej wybaczyć tego, że się mną nie interesowała i nie zrobiła żadnego kroku, żeby to zmienić.

Michael stara się mnie wesprzeć najbardziej jak tylko potrafi. Sam przeżył śmierć swoich rodziców.

Pogrzeb odbędzie się w bardzo małym grocie. Ja, Mike, tata, Alan i Luna. Potem mamy zamiar pójść na pizze i dotrzymać tacie towarzystwa. Alan ogólnie się pogodził z ojcem.

Dzisiaj postanowiłam się ubrać w to.

Dzisiaj postanowiłam się ubrać w to

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Taki typowy pogrzebowy strój. Makijaż też zrobiłam odpowiedni do okazji. Michael ubrał się w czarny garnitur i koszulę w tym samym kolorze.

Ma po nas przyjechać mój ojciec i wszyscy razem pojechać, razem z Alanem i jego córką.

O wyznaczonej porze, samochód taty przyjechał pod nasz dom. Usiadłam z tyłu, a Mike obok mnie.

-Hej tato- powiedziałam trochę ponuro.

-Cześć skarbie. I dzień dobry Michael- popatrzył na mojego chłopaka.

-Witam- powiedział.

W ciszy ruszyliśmy po Alana. Moja i Mike'a ręka były ze sobą złączone. Czułam, że chłopak chce mnie tym gestem wesprzeć.

Alan z nosidełkiem stał gotowy pod domem, więc nie musieliśmy na niego czekać. Położył nosidełko ze swoją córką między mną, a Cliffordem, przy okazji mnie przytulił na przywitanie, a z Mike'iem zbił piątke. Potem usiadł obok taty, z przodu.

Pod cmentarzem wysiedliśmy. Ojciec chyba się czuł głupio, że z nami jest. W takim sensie, że jesteśmy tylko my i nikt inny. Chyba teraz zobaczył jaki był i ciesze się, że chce w jakikolwiek sposób, przynajmniej postarać się, naprawić.

Niepewnie splotłam jego dłoń ze swoją, a on na mnie popatrzył z lekką wdzięcznością.

Najpierw poszliśmy na mszę do kaplicy. Mike cały czas był przy mnie i mnie mocno wspierał. Starałam się powstrzymywać łzy i jak narazie mi się udawało.

Po mszy przeszliśmy do miejsca jej spoczynku. Ksiądz mówił jakieś modlitwy nad jej grobem, a mi coraz trudniej powstrzymywało łzy.

Gdy zaczęli opuszczać trumnę, już nie potrafiłam się dłużej powstrzymywać i zaczęłam płakać.

Michael momentalnie przytulił mnie tak, żebym nie patrzyła, za co w sumie mu byłam trochę wdzięczna. Dodatkowo, głaskał mnie po plecach i szeptał uspokajająco. Ja nie wiem co bym bez niego zrobiła...

Pozwolono nam pierwszym zrzucić trochę ziemi, zasypując odrobinę trumny. Ja nie byłam w stanie tego zrobić. Czułam, że ręce zaczęły mi się trząść że zdenerwowania.

-Rachel, musisz się uspokoić, bo coś ci się stanie... - powiedział zatroskany Michael.

Mimo, że bardzo chciałam, nie potrafiłam się uspokoić.

-Na chwilę ją wezmę, trochę się uspokoi i wrócimy - powiedział Mike do mojej rodziny.

Poczułam, że chłopak wziął mnie na ręce, więc obiełam jego szyję. Po chwili usiedliśmy na jakieś ławce.

-Rachel, uspokój się... - powiedział spokojnie - wiem, że bardzo to przeżywasz, ale postaraj się nie tracić nad sobą kontroli - mówił takim spokojnym tonem, że po paru minutach się uspokoiłam.

-Ja po prostu... Nie potrafię jej wybaczyć tego, że nigdy się nie starała ze mną chociaż porozmawiać- znowu zaczęłam płakać. - Nigdy nie miałam okazji, żeby ją poprosić o radę, nigdy nie piekłam z nią pierniczków na święta jak byłam mała. To były niby takie błahostki, ale nigdy tego nie przeżyłam. Nie potrafię przeżyć tego, że nigdy z nią nie porozmawiałam jak matka z córką.

Czułam, że tracę nad sobą kontrolę i mam trudności z oddychaniem.

-Rachel, Rachel! - Mike zaczął panikować, a mi się zaczął zamazywać obraz. - Nie zasypiaj, próbuj oddychać- zaczął mnie klepać po twarzy.

Starałam się brać jak najgłębsze oddechy. Clifford cały czas mnie uspokajał. Po paru minutach byłam już całkowicie spokojna.

-Nigdy więcej tak nie rób - powiedział z ulgą Mike.

-Kocham Cię - wtuliłam się w niego.

-Ja ciebie też.

Wróciliśmy do mojej rodziny.

Po całym wydarzeniu poszliśmy na umówioną wcześniej pizze. Tam, obgadaliśmy sprawę że świętami.

Stanęło na tym, że przyjedziemy.na wigilię i każdy coś przygotuję do jedzenia. Ja, jako osoba która dobrze gotuję, mam do roboty najwięcej. Ale za to mam wiernego pomocnika, w postaci oczywiście Michaela.

:
***
😘❤️

(Nie) idealny | M.C //ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz