23.

1K 26 1
                                    

Kilka dni później

Rachel pov

Przez te kilka dni wiele się zmieniło... Michael zaczął już lepiej chodzić. Jeżeli trochę się popiera o kulach, to chodzi już normalnie. Bez kul, porusza się trochę wolniej, ale i tak jest dobrze.

Kolejną ważną sprawą jest spotkanie z moim bratem. Umówiliśmy się na niedzielę, czyli dzisiaj. Miejscem naszego spotkanie będzie nasz dom, więc od wczoraj wszystko wysprzątałam i upiekłam jabłecznik. Alan zawsze go uwielbiał, gdy był mały.

Na dzisiaj przygotowałam to:

Na dzisiaj przygotowałam to:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


O punkt 12.00 zadzwonił dzwonek do drzwi. Chłopcy siedzieli w salonie. Szybko pobiegłam do drzwi.

Za drzwiami stał mój brat, ubrany podobnie od mnie, szara bluzka i białe spodnie. Wywołało to mój i Alana śmiech. Chyba od 15 lat nie słyszałam jak się śmieje.

-Cześć - przytuliłam go niepewnie.

-Hej... Przyniosłem ci coś. Zawsze ją uwielbiałaś- pokazał mi czekoladę bardzo drogiej firmy, o karmelowym smaku, którą kocham od zawsze.

-Jejku, dziękuję... - powiedziałam z uśmiechem. - Naprawdę nie trzeba było.

-Oj tam, raz na tyle lat chyba mogłem.

-Może chodź do środka? Poznasz moich współlokatorów?

-Ilu ich masz? - spytał trochę zdziwiony.

-4. W tym mój chłopak - powiedziałam z uśmiechem.

-Okeeej...

Poszliśmy do salonu. Luke grał z Ashem w Fife, a Calum z Michaelem o czymś rozmawiali.

-Em... Chłopcy? - każdy na mnie popatrzył. - Tak więc to jest Alan, mój brat - pokazałam na chłopaka, który stoi obok mnie - A to są Calum, Luke i Ashton. Michaela już znasz.

Każdy się z nim przywitał, a Michael powiedział mu coś na ucho, ale tego nie usłyszałam.

-Idziemy do pokoju? - spytałam Alana.

-Jasne.

Poszliśmy do mojego i Michaela pokoju. Alan chwilę na niego popatrzył.

-To nie jest tylko twój pokój - stwierdził.

-Nie, mój i Michaela. Usiądź, rozgość się, a ja za chwilę wrócę.

Wyszłam z pokoju i poszłam do salonu.

-Chcecie ciasta? - spytałam.

-Tak - powiedzieli zgodnie.

Poszłam do kuchni i wyjęłam 6 telerzyków. Pokroiłam ciasto i położyłam po kawałku na każdy talerz. Wyjęłam jeszcze łyżeczki. I wróciłam do pokoju z dwoma talerzami. Po drodze oznajmiłam chłopcom, że już mają ciasto gotowe.

W pokoju podałam Alanowi talerzyk, a on na niego popatrzył.

-Pamiętałaś, że to moje ulubione? - spytał zdziwiony.

-Trudno nie zapamiętać, jak latałeś po całym domu, krzycząc, że babcia ci przyniosła ciasto- zaśmiałam się.

-Cicho- powiedział ze śmiechem - Sama robiłaś?

-Tak, z przepisu babci.

-Widać. Naprawdę ci wyszło- powiedział z lekkim uśmiechem.

-No to opowiadaj jak ci życie mija...

-Ehh... No dobra. No to półtora roku temu wyprowadziłem się od rodziców. Mam narzeczoną Loren i dwumiesięczną córeczkę, Luna.

-No to gratuluję - powiedziałam. - Rodzice wiedzą?

-Teoretycznie tak, ale wiesz, że oni mają wszystko w dupie. Oprócz pieniędzy oczywiście.

-No... Dobra opowiadaj dalej.

-Pracuje w innej firmie adwokackiej. Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć... Teraz ty coś powiedz.

-No to hm... - pomyślałam chwilę - Jak widzisz gdzie i z kim mieszkam. Mam chłopaka... Szykuje się na konkurs, za miesiąc mam pierwszy etap. Chodzę do 3 liceum... I nie wiem co jeszcze.

-Mogę zadać pytanie? - kiwnęłam głową. - Czy Mike nie jest zazdrosny? No bo wiesz... Mieszkasz z trzema innymi chłopakami- wybuchłam śmiechem.

-Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać - otarłam łzy od śmiechu. - Nie ma o co. Oni są tylko przyjaciółmi. A poza tym, Luke kręci z taką jedną, a Ash i Cal są gejami.

-OH... Nie wyglądają.

-Też tak uważam - zaśmiałam się. - Opowiedz mi coś o Lunie.

-Ooo... O niej mogę mówić bez przerwy- zaśmiał się. - Tak więc... Urodziła się 29 sierpnia. Jest cudowna i bardzo podobna do mnie. Za dwa tygodnie ma mieć chrzest, ale nie mamy świadkowej, bo ona była przyjaciółką Loren, ale się okazała wredną szmatą i no... Mała jest bardzo urocza. Nawet jak przez całą noc płaczę to i tak ją kocham- widziałam miłość w jego oczach, gdy o niej mówił.

-A ta Loren?

-Trochę cięższy temat... Wydaje mi się, że ona jest ze mną tylko dla pieniędzy...

-Dlaczego tak uważasz? - spytałam.

-Cały czas tylko gdzieś wychodzi i wydaje pieniądze. Małą też się mało interesuje... Ej, wpadłem na pomysł!

-Jaki?

-Może ty chcesz zostać świadkową Luny na ślubie? Znaczy wiem, jaki był nasz kontakt przez większość naszego życia...

-Zgadam się - przerwałam mu, a on popatrzył na mnie zdziwiony.

-Serio? Jak nie chcesz, to naprawdę nie musisz...

-Chce, tylko przyślij mi potem wszystkie informacje...

-Jasne, to może chcesz je poznać?

-Jeśli to nie problem to z wielką chęcią - powiedziałam z szerokim uśmiechem.

-No to się zbieraj.

Szybko spakowałam potrzebne rzeczy do torby, założyłam buty i poszłam do salonu.

-Mike, ja jede z Alanem.

-A gdzie?

-Do jego domu, poznam jego córeczkę - pocałowałam go w policzek.

-No dobrze. To paaa.

Wyszłam z Alanem z domu i wsiedliśmy do auta. Gdy dojechaliśmy, po cichu weszliśmy, bo nie wiedzieliśmy czy mała nie śpi. Jednak to co się tu działo...
***

Liczę że pozostawicie gwiazdkę. Kolejny rozdział oczywiście jutro  😘❤️

(Nie) idealny | M.C //ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz