Rachel pov.
Obudziła mnie jakaś kobieta.
-Przepraszam, ze pytam, ale kim pani jest?
-Jestem tutaj rechabilitantką- powiedziała uśmiechnieta. - Musiałam jedno z was obudzić, wolałam ciebie niż pacjenta,on bardziej potrzebuje snu... Rozumiesz. I cieszcie się, że to ja, a nie ktoś inny... Nie ważne. W każdym razie, może umówmy się, że przyjdę o 13.00. Okej?
-Jasne. I dziękuje, w imieniu swoim i Michaela.
Kobieta wyszła, a ja poszłam do toalety. Kurde... Nie mam tu jiczegi i jestem taka trochę wczorajszą. Gdy wróciłam na salę, dostałam SMS.
Maggie
Dzisiaj trening ma tylko Alex. Nauczę go jego części i nie na sensu, żebyś traciła czas. Ale jutro proszę bądź...
Odpisałam jej krótkie 'spoko' i odłożyłam telefon.
Teraz zauważyłam, że Ashton zostawił mi wczoraj soczek, o który go prosiłam i batonika, za co mu teraz dziękuję w duchu.
Batona zjadłam jak najszybciej, żeby zdążyć aż Michael się obudzi. Nie wiem czy on może, a nie chce mu robić przykrości.
O 9.00 przyszło śniadanie dla Michaela, więc go zaczęłam budzić.
-Kochanie... Wstajemy- pocałowałam go w nos. - Śniadanko już czeka.
-Jesli mówisz o tym szpitalnym gównie, to daj mi spokój- powiedział zaspany.
-Musisz jeść. Jak przyjdzie lekarz, to się zapytam, czy możesz jeść normalne jedzenie.
Chłopak nie chętnie wstał. Na śniadanie była zupa mleczna, którą spróbowałam. Od razu ją odstawiłam jak najdalej. To było mleko rozcienczone z wodą i rozgotowany makaron.
-Tego napewno nie zjesz. Dobra, masz chleb z masłem i szynką. Lubisz przecież...
-Jak jest dobra szynka, a nie konserwowa najtańsza- marudził.
-Michael--westchnęłam bezsilna.
-Robię to dla ciebie- powiedział, wziął gryza i lekko się skrzywił.
Ja też wzięłam gryza. Najlepszej jakości to, faktycznie nie było. Ale i tak opinia chłopaka była przesadna.
-Nie jest takie złe. No już- wystawiam w jego stronę kanapkę. - Ja jedną zjem za ciebie.
-Możesz obie zjeść.
-Mogę zjeść, ale wtedy przełożę twoją rechabilitacje dopiero na jutro.
-Nie lubię cię już - nadąsał się jak małe dziecko, ale zaczął jeść.
Może się trochę naprawdę sfochał, ale robię to dla jego dobra. Przecież jak nie będzie jadł, to nie będzie miał na nic siły...
Po jedzeniu Michael wziął swój telefon i zaczął się nim bawić, na zwracając uwagi na moją osobę.
Westchnęłam smutna i wyszłam z sali. Poszłam do lekarza prowadzącego.
-Dzien dobry - powiedziałam miło.
-Dobry. Coś się stało?
-Nie... Przyszłam z takim pytaniem. Jest możliwość, żebym ja mu przynosiła jedzenie? To tutaj mu za bardzo nie smakuje...
-Jasne, że możecie. Tylko podejdzie do kuchni i powiedzcie, że nie chcecie naszego jedzenia.
-Dziękuję... I jeszcze takie małe pytanie. Wie Pan kiedy wypiszacie Mike'a?
-Planujemy za 3 dni. Jeśli Pan Michael się będzie czuł na siłach.
Uśmiechnął się lekko. Podziękowałam mu i wróciłam do sali. Ku mojemu zdziwieniu byli już Luke, Calum i Ashton.
-Hejka. Przyniosłem ci ubranie i naleśniki- powiedział Ash i podał mi worek zapewne z ubraniem.- Kupione, ale do zjedzenia.
-Dziękuję. To ja się idę przebrać, a naleśniki daj Mike'owi. Pytałam lekarza i może jeść normalnie- wzięłam worek i szybko poszłam się przebrać.
Muszę przyznać, że Ash wybrał spoko ubrania:
Idealne na pobyt tutaj. Wyszłam z sali. Zauważyłam, że był tu tylko Michael.-Przepraszam - powiedział ze skruchą- nie potrzebnie się obraziłem.
-Nic się nie stało. Gdzie chłopcy?
-Luke u Sierry, a naszych zakochańców wysłałem do domu. Przytłacza mnie trochę, że wszyscy tu nade mną siedzicie.
Westchnął, a ja go przytuliłam. Po chwili przyszła do nas rechabilitantka.
-Witam ponownie. Tym razem nie muszę was budzić - zaśmiała się kobieta. - Mogę wam mówić po imieniu?
-Jasne - powiedział mój chłopak.
-Okej, więc... Ja jestem Vanessa i najważniejsze pytanie na początek. Czy czujesz się na siłach, żeby zacząć chodzić?
-Tak - powiedział pewnie.
-Dobrze to zaczynamy...
Rechabilitacja trwała chyba z godzinę. Michael zrobił kilka kroków, podtrzymując się Vanessy, albo łóżka, czy szafki.
Mimo, że to było tylko kilka kroków, to i tak byłam z niego bardzo dumna. Widziałam szczęście na jego twarzy.
-Dobra, koniec na dzisiaj- powiedziała kobieta.
-A mogę sobie sam ćwiczyć? - spytał Mike.
-Oczywiście, że możesz. Ale ktoś musi być obok. Cieszę się, że jesteś taki zdeterminowany. Do jutra.
Po krótkim pożegnaniu kobieta wyszła, a my zostaliśmy sami. Dopiero teraz zobaczyłam, że jest już 14.45, a ja nie pomyślałam o obiedzie. Szybko ubrałam buty, a Clifford patrzył na mnie niezrozumiale.
-Idę po jakieś jedzenie dla nas. Nie ruszaj się z łóżka, jak wrócę i ładnie zjesz, to podchodzimy jak będziesz chciał, tak?
-Okej.
Pocałowałam go w głowę, wzięłam portfel i poszłam do najbliższego baru. Wzięłam nam pierogi, sobie z truskawkami, a Mike'owi z jagodami.
***
Kolejny rozdział o 17.00!! Liczę na gwiazdki 😘❤️
CZYTASZ
(Nie) idealny | M.C //ZAKOŃCZONE
Short StoryChłopak na wózku, który nie przepada ze swoją przypadłością i dziewczyna, której to ani trochę nie przeszkadza.. Co z tego wyniknie? *Publikacja zawiera przekleństwa