12.

1.1K 25 2
                                        

Rachel pov.

Właśnie stoję przed szafą i myślę w co mam się ubrać. Michael przyszedł do mnie odrazu po lekcjach. Postanowiliśmy, że dzisiaj będzie spał u mnie, więc wziął kilka swoich rzeczy na dzisiaj. Do szpitala spakowaliśmy się wczoraj więc nie ma problemu.

W końcu zdecydowałam się ubrać to:

-Ślicznie wyglądasz - powiedział Mike- chyba nigdy się nie widziałem elegancko - zaśmiał się

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


-Ślicznie wyglądasz - powiedział Mike- chyba nigdy się nie widziałem elegancko - zaśmiał się.

-I nie często będziesz widywał. Nie lubię tak. Wolę luźne i wygodne.

-Dobra, trzeba się zbierać.

-No to chodźmy.

Wzięłam moją torebkę i wyszliśmy z domu. Postanowiliśmy, że pojedziemy moim autem. Chłopak nie zabardzo chciał, bo wiedział, że będę musiała mu pomóc.

-No to wsiadamy- westchnęłam i otworzyłam drzwi od strony pasażera.

-Sam sobie poradzę- chłopak się naburmuszył.

-Mike, nie fochaj się... Już niedługo swobodnie będziesz wsiadał sam, ale narazie, sam nie dasz rady. Wiem, że co się to nie podoba... I przede wszystkim nie jesteś żadną niepotrzebną nikomu kaleką - powiedziałam, bo już wiedziałam, że zaczyna tak myśleć.

Chłopak tylko głośno westchnął, ale przyjął moją pomoc. Schowałam wózek do bagażnika i usiadłam za kierownicą.

-Rachel- położył swoją dłoń na mojej.- Proszę cię jedź bardzo ostrożnie. Podczas wypadku prowadziła moja matka. Od tego wydarzenia, to pierwszy raz, kiedy jakaś kobieta prowadzi. Znaczy... Nie chodzi mi, że kobiety nie...

-Wiem o co ci chodzi- przerwałam mu. - Będę ostrożna- pocałowałam go w policzek.

Droga zajęła mi około 15-20 minut. Widziałam, że chłopak się trochę stresował, ale starał się to pokonać.

-Już jesteśmy - powiedziałam, parkując pod moim rodzinnym domem, chociaż taki rodzinny to on według mnie nie był.

-To jest pałac, a nie dom.

-Dla mnie to wszytko, tylko nie dom, a zwłasza rodzinny.

Wysiadłam z auta i wyjełam z bagażnika wózek. Później pomogłam Michaelowi, czym znów nie był zadowolony.

-Mike, tylko ładnie się uśmiechaj i bądź miły, dobrze? Wiem, że to co powiem cię zaboli, ale wiem, że im się nie spodoba, że jeździsz na wózku...

-Rachel, ja to wiem- przerwał mi. - I mnie to nie interesuje. Ty to akceptujesz, prawda? - kiwnęłam głową. - No właśnie, tylko to mnie interesuje.

-Kocham cię - pocałowałam go w policzek.

-Ja ciebie też.

Chwyciłam go za rękę i poszliśmy do drzwi, znaczy Mike jechał. Zadzwoniłam dzwonkiem, a po chwili otworzyła mi kobieta, która nazywa się moją matką.

-Rachel--teraz popatrzyła na Mike'a - a ty to kto?

-Michael - wystawił jej rękę - chłopak Rachel.

-Jasne... - niechętnie podała mu rękę. - Wchodźcie. Pójdzicie do jadalni, Alan i tata już tam są.

Poszłam z Mike'iem do jadalni. Tam zobaczyłam mojego starszego o 4 lata brata i coraz bardziej siwiejącego ojca.

-Rachel, dawno cię tu nie było- powiedział jak zawsze formalnym tonem. - Nigdy nie umiałaś niczego dobrze wybrać - powiedział patrząc na mojego chłopaka.

-Cześć Rech- powiedział nieśmiało mój brat.

Gwałtownie się obróciłam do niego. Zawsze tak do mnie mówił, gdy byliśmy mali. Potem stał się ulubieńcem...

-Cześć - powiedziałam też nieśmiało.

-Będziemy mogli potem porozmawiać?

-Jasne- powiedziałam z lekkim uśmiechem.

-Siadajcie do stołu - przyszła moja matka.

Wszyscy usiedliśmy do stołu. Obok mnie siedzieli Mike i Alan, a po drugiej stronie rodzice.

-No to Mike... - zaczął mój ojciec. - Kim są twoi rodzice?

-Em... Oni nie żyją... - powiedział dość smutno.

-A na co zmarli?

-Tato! - powiedziałam głośniej.

-No co? Chyba mam prawo wiedzieć z kim się szlajasz.

-Nagle cię interesuje moje życie? Nigdy nie pamiętacie o moich urodzinach. Nawet nie zauważyliście kiedy się od was wyprowadziłam! - czułam, że szklą mi się oczy.

-Oj tam... Dawno i nie prawda. Lepiej powiedz jak tam w szkole.

-Dobrze, szykuje się do między narodowego konkursy tańca hip hop.

-Dziecko, czemu ty masz takie paskudne wybory!? Najpierw chłopak kaleka, a później jakiś konkurs z tańca!? - matka się oburzyła.

-Przynajmniej mam chłopaka z miłości, a nie dla pieniędzy- warknęłam.

-Masz z nim zerwać i zrezygnować z konkursu- powiedział ojciec.

-Na pewno nie.

-W takim razie oddajesz mieszkanie.

-Z wielką chęcią. Niczego od was nie chce. Ja już nie mam rodziców - powiedziałam że łzami w oczach. - W sumie nigdy ich nie miałam. Zawsze się liczył tylko Alan. Mike, idziemy- powiedziałam słabo.

-Jesteś niewdzieczną gówniarą! - krzyknęła matka. - Jeszcze wrócisz do nas na kolanach!

Wyszłam z Mikem. Pomogłam mu wejść do auta, a gdy sama chciałam wsiąść, zatrzymał mnie krzyk brata.

-Rachel, czekaj!

-Co chcesz? Ponaśmiewać się ze mnie?

-Proszę posłuchaj mnie- powiedział błagalnie.- Ja przepraszam, że nigdy nie byłem dla ciebie bratem. Po prostu, zawsze byłem tym lepszym i tylko to się liczyło. Ja... Już z nimi nie mieszkam, w sensie z rodzicami. Gdy chcieli mnie zmusić do małżeństwa, wtedy wszystko zrozumiałem, że dla nich ważne są tylko pieniądze... Chciałem do ciebie zadzwonić, ale było mi wstyd. Bałem się, że mi nie wybaczysz. Nawet nie wiesz, jak bardzo żałuję, że nigdy się tobą nie interesowałem - spłynęła mu jedna łza. - Przepraszam.

Mocno go przytuliłam. Bardzo mi go brakowało, chociaż tej małej części rodziny.

-Kocham cię - powiedziałam cicho. - Musimy się spotkać i chociaż postarać się nadrobić te wszystkie lata- powiedziałam z uśmiechem.

-N-naprawdę chcesz?

-Tak. Przepraszam, ale muszę już jechać - powiedziałam.

-Jasne. I jak coś to powiedz swojemu chłopakowi, że nie przeszkadza mi, że jeździ na wózku.

-Niedługo już nie będzie jeździł - popatrzył na mnie niezrozumiale - Jutro ma operacje.

-Wow, to powodzenia... Zadzwoń jak będziesz chciała się spotkać.

-Okej. Ale będę mogła za parę dni...

-Nie ma problemu, pa.

***

Zachęcam do zostawienia gwiazdki😘❤️

(Nie) idealny | M.C //ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz