Rozdział 8

1.5K 68 39
                                    

Szedłem sobie spokojnie, gdy nagle usłyszałem wrzask. Przerażony odwróciłem się za siebie i zauważyłem jakiegoś bardzo zdenerwowanego mężczyznę, który coś do mnie krzyczał i dziwnie wymachiwał rękami.
Szybko wbiegłem w jakieś krzaki i pobiegłem w stronę lasu. Na moje szczęście Jacek mieszkał na przedmieściach, w zasadzie, to już na samym ich końcu. 
Biegłem tak i biegłem, coraz wolniej i wolniej, aż w końcu opadłem z sił. Wspiąłem się na duże drzewo i patrzyłem, jak mężczyzna, który mnie gonił staje pod drzewem, opiera się o nie, po czym siada na ziemi. Odchylił głowę do tyłu i zaczął głęboko oddychać. 
Po chwili wstał i udał się w drogę powrotną. Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo się cieszyłem, gdy w końcu moje ciało rozluźniło się, a ja sam opadłem na gałąź i natychmiast zasnąłem.

Obudziło mnie ciepło głaszczące mnie po twarzy. Zmarszczyłem brwi. Od jakiegoś czasu koił mnie chłód, a ciepło wydawało się... Dziwne. Przywoływało wspomnienia drugiego ciała, o którym tak bardzo chciałbym zapomnieć. 
Jęknąłem cicho i odwróciłem się na drugi bok, po czym znów zapadłem w sen. 

Obudziłem się, gdy poczułem jak czyjeś umięśnione ręce owijają się w okół mojego ciała. Zerwałem się przerażony i ze łzami w oczach, ale mężczyzna, który mnie niósł, zamiast zrobić cokolwiek, po prostu przytulił mnie do siebie i dał krótkiego całusa w czoło. Nie, to na pewno nie był Jacek. Przecież on nie żyje. Tak bardzo chciałbym w to wierzyć... Wystraszony otworzyłem oczy i zobaczyłem mężczyznę, który wcześniej mnie gonił. Wydawał się bardzo znajomy. Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że ten trup miał jakiegoś brata, który miał go odwiedzić. Może pójdę siedzieć? Bardzo spodobała mi się ta wizja. Mężczyzna posadził mnie w samochodzie, wsiadł do niego od drugiej strony i odpalił samochód.

Zatrzymaliśmy się pod jakąś inną willą. 
Facet wyciągnął mnie z auta i wniósł do domu.
Posadził mnie na ogromnej kanapie w salonie i usiadł obok mnie. Po chwili siedziałem na jego kolanach, a on obejmował mnie jakby się nad czymś zastanawiając. Parę minut później usłyszałem, jak robi głęboki wdech.
- Jestem Kuba. - Zaczął, a ja cały się spiąłem. Wraz z kolejnymi zdaniami myślałem, że umrę. - I jestem bratem Jacka. Nie martw się, słoneczko. Nic mu się nie stało. - Odsunął mnie i spojrzał mi prosto w załzawione ze smutku oczy. Jak to nic mu się nie stało? - Ćśśś... Teraz jest w szpitalu, ale wyjdzie za jakiś czas. Do tego momentu pomieszkasz ze mną, dobrze? Nie martw się, wiem, jak mój brat cię traktował, więc myślę, że najlepiej będzie, jak nie będę cię odzwyczajał. - Zacząłem się trząść, a moich oczu poleciały łzy. - Cichutko już... Ćśśś... Nie płacz. Nic mu nie jest. 
- Właśnie dlatego płaczę! - Wrzasnąłem dławiąc się łzami. - Nienawidzę go! On zabrał mnie z obozu! I traktuje, jakbym był dzieckiem! - Mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony.
- A jesteś na niego wściekły, bo...? - Zapytał, jakby nic z tego nie rozumiał. 
- Bo zabrał mnie z obozu! - Wykrzyczałem. 
- Ale nie krzyczymy, kochanie. - Powiedział łagodnie, by potem dodać. - Nadal nie rozumiem, dlaczego jesteś na niego zły. Powinieneś się cieszyć, że ktoś cię wziął. Nikt nie dożywa w obozie do czterdziestu lat. Wszyscy giną. A tu, z Jackiem mógłbyś wieść szczęśliwe i bezpieczne życie. 
- Nie chcę bezpiecznego życia... Gdy już przyzwyczaiłem się do obozu, to każdy mnie z niego zabiera. - Zawyłem i oparłem czoło o bark mężczyzny. - Chcę tam wrócić... 
- Ćśśś... Coś poradzimy. - Odpowiedział, a ja spojrzałem mu w oczy.
- Zabierzesz mnie tam? - Zapytałem głosem przepełnionym nadzieją. Uważnie obserwowałem twarz mężczyzny, ale jego oczy wyrażały, że kłamie.  - Kłamiesz. - Powiedziałem drżącym głosem, a z moich oczu popłynęła kolejna fala łez. - Dlaczego kłamiesz? 
- Kochanie... - Zaczął, ale urwał, jakby niepewnym co ma powiedzieć. Pogłaskał mnie po twarzy i przytulił do siebie. - Nie mogę cię tam oddać. Jesteś... - Kuba zaczął, zawahał się i skrzywił. - ...Własnością Jacka... Nie mogę cię oddać. A poza tym, nie chcę. Tam jest okropnie. To miejsce jest jak piekło na ziemi. Dlaczego chcesz tam wrócić?
- Bo tęsknię za życiem... - Odpowiedziałem szczerze. Mężczyzna patrzył na mnie nic nie rozumiejąc, więc zacząłem mu tłumaczyć. - Na początku było bardzo ciężko, ale w końcu się przyzwyczaiłem. Po paru dniach walka zaczęła mi się podobać i często chodziłem na arenę. Potem jakiś facet mnie kupił i zabrał do siebie. Udało mi się uciec i parę dni uciekałem w lesie. Pokonałem rzekę i dwa razy udało mi się przedrzeć przez góry, a potem znów mnie złapali. Następnie do obozu przyszedł twój brat, ale byłem tak wściekły, że znowu tam trafiłem, że zacząłem walczyć. Za pierwszym razem się poddał, ale potem wrócił i zabrał mnie do siebie. Strasznie się o mnie troszczy i traktuje mnie jak małe dziecko. - Znów zawyłem i wtuliłem się w Kubę, który wyglądał jakby się zawiesił. Dopiero po chwili dotarło do niego co się dzieje i znów mocno mnie chwycił. - Nienawidzę go... - Wyszeptałem, ale on i tak to usłyszał.
- Co ci w tym tak przeszkadza? - Zapytał zdziwiony, po czym dodał. - Znaczy... Ja na twoim miejscu cieszyłbym się, że nie muszę już radzić sobie sam. - Uśmiechnął się do mnie. 
- I o to właśnie chodzi! Nie chcę, żeby ktoś się mną zajmował! Sam sobie radziłem, to teraz też poradzę! - Krzyknąłem i zeskoczyłem z kolan Kuby. Już miałem uciekać, gdy zatrzymał mnie silny uścisk na ramieniu. 
- Obiecałem bratu, że się tobą zajmę, więc tak zrobię. - Powiedział i wziął mnie na ręce. 
- Uważaj, bo jak mnie wkurzysz to skończysz tak jak on. Choć nie jestem pewien, czy tym razem ktoś by ci pomógł. Puść mnie, jeśli ci życie miłe. - Wysyczałem patrząc mu w oczy. On spojrzał na mnie jakby ducha zobaczył. 
- To ty go...?
- Tak. I jeśli mnie nie wypuścisz, to zrobię tak jeszcze raz. Już nie raz zabiłem. I zmuszony do obrony, będę zabijał. - Patrzyłem mu w oczy, a on wzdrygnął się, ale mnie nie puścił. - Powiedziałem coś. 
- A ja obiecałem bratu, że się tobą zajmę. - Powiedział drżącym głosem. - Mówił mi, żebym uważał. Już wiem dlaczego. Zdziwiłem się, że drzwi od jego domu były otwarte. A potem znalazłem go na podłodze, w kałuży krwi. Gdy już byliśmy w szpitalu powiedzieli mi, że gdybym przyszedł dziesięć minut później, już nie byłoby kogo ratować. Straciłbym brata. - Popatrzył mi w oczy. - I to tylko dlatego, że jakiś chłopak nie chce pomocy. Słuchaj, mały. Nie wiem, co ci zrobili w tym obozie, i nie chcę tego wiedzieć. Ale proszę cię, daj sobie pomóc. Ile ty masz w ogóle lat? 
- Straciłem już poczucie czasu... Coś koło piętnastu... - Powiedziałem cicho. Mężczyzna pokiwał smutno głową i zaniósł mnie na piętro. Wszedł do jakiegoś pokoju i położył mnie w dziecięcym łóżeczku. 
- Ej! Co to jest?! - Krzyknąłem, na co on spojrzał na mnie. 
- Po pierwsze, nie krzyczymy, kochanie. A po drugie, jak to co? Twoje łóżko. Chyba, że wolisz spać ze mną, słoneczko. - Powiedział z uśmiechem. Na początku chciałem odmówić, ale potem... Skoro Jacek będzie w szpitalu przez parę dni... Może mam szansę. Kiwnąłem mu głową i niechętnie wyciągnąłem ręce. - Widzisz, jaki jesteś kochany? Aż się zastanawiam, czy sobie też kogoś nie wziąć. - Powiedział zamyślony, a mnie przeszedł dreszcz. 
- Jeśli już będziesz sobie kogoś brał, to weź kogoś kto chce. 
- A jest tam jakiś chłopak dla mnie? - Zapytał z dziwnym uśmiechem.
- Hmm... Nie wiem. Z reguły nikt, ale to nikt nie chce opuszczać obozu. Ja w sumie też. Tylko szkoda, że KTOŚ wziął mnie siłą. - Popatrzyłem na mężczyznę spode łba, a on wszedł do jakiejś dużej sypialni i położył się ze mną w łóżku. Przytulił mnie i wsunął nos w moje włosy, a po chwili już spał. Uśmiechnąłem się do siebie złowieszczo. Zobaczymy, co teraz zrobisz, geniuszu. Najdelikatniej jak mogłem wysunąłem się z łóżka. Na chwilę stanąłem nieruchomo i wpatrywałem się w Kubę, żeby przypadkiem się nie obudził. Gdy miałem już pewność, że nic mnie nie powstrzyma cichutko wymknąłem się z pokoju i poszedłem do kuchni.
Nie wiem, jakim cudem ją znalazłem, ale wziąłem nóż i wróciłem do pokoju. Szybko wbiłem narzędzie w szyję mężczyzny, a z jego ust wyleciała krew. Chociaż tym razem mi się udało, pomyślałem. Zgarnąłem mój plecak, wziąłem rzeczy Kuby i wyszedłem z domu. 

ZabawkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz