Rozdział 28

781 46 28
                                    

(Przepraszam za opóźnienie ale Wattpadowi znów odwala ;-; Wrzuciłam rozdział na laptopie ale Watt uznaje, że jeśli nie wrzucam rozdziału z telefonu, to nie wrzucam w ogóle 😂)

- Nie masz prawa sprzeciwiać się rozkazom! - Kolejne uderzenie, krzyk i łzy. - Jesteś zwykłą dziwką, która nie ma prawa głosu! - Kolejne uderzenie.

- Mam nadzieję, że to cię czegoś nauczy. - Warknął po godzinie bicia. Złapał mnie za ramiona i wrzucił do izolatki.

Siedziałem trzęsąc się z zimna i płacząc z bólu.
- D-dla-czego j-ja...? - Zapłakałem cichutko. To tak strasznie bolało... Jestem pewien, że używał bata z metalowymi haczykami, które rozerwały mi skórę na plecach , brzuchu i klatce piersiowej. Zapłakałem cicho i zwinąłem się w kłębek. Zamknąłem oczy i spróbowałem zasnąć ale nic z tego nie wyszło. Łzy tworzyły małą kałużę pod moją twarzą, a ja nadal nie przestawałem płakać.

Leżałem tak bardzo długo. Przynajmniej tak mi się wydaje. Usłyszałem otwierające się drzwi i zobaczyłem mojego oprawcę. Schowałem głowę w kolanach i zwinąłem się jeszcze bardziej. On bez słowa podszedł do mnie i stanął nade mną.
- Wstawaj. - Powiedział surowo. Gdy wykonałem jego polecenie on pociągnął mnie za sobą.

- Klękaj. - Wskazał dziwne kuleczki rozsypane w kącie salonu. Uklęknąłem na nich i prawie natychmiast poczułem dyskomfort. - Podnieś ręce i trzymaj to. - Podał mi jakąś tackę, na której po chwili postawił kieliszek wina. - Jeśli uronisz choćby kroplę dostaniesz karę o wiele surowszą niż poprzednią. - Z łzami płynącymi po twarzy wykonałem polecenie i zacząłem modlić się, by ten koszmar się w końcu skończył. 

Po kilkunastu minutach miałem już dość. Ręce mi się trzęsły i czułem, że kolana mi krwawią. Zastanawiałem się, czy błagać go, żeby dał mi odpocząć ale uznałem, że nie dam mu tej satysfakcji. Wytrzymam. UDOWODNIĘ, ŻE MOGĘ! Zagryzłem wargę i zacisnąłem powieki. 

Po jakimś czasie usłyszałem kroki. 
- Możesz już przestać. - Powiedział Ernest spokojniej. Powoli opuściłem ręce krzywiąc się przy tym z bólu i odłożyłem tacę na ziemię. Jednak dalej klęczałem. Po pierwsze, miałbym dość spory problem ze wstaniem, a po drugie, nie dam mu się złamać. Spojrzałem na niego spode łba, a strużka potu spłynęła mi po czole, policzku i jedna kropla kapnęła na ziemię. - Chodź. - Wyciągnął ręce, żeby pomóc mi wstać ale ja dalej klęczałem. - Kara się skończyła, kochanie. 
- Nie powiedziałeś, że mam wstać. - Powiedziałem cicho. 
- Więc wstań. 
- Nie lituj się nade mną. - Warknąłem zły. - Dałeś mi karę więc muszę ją wytrzymać. 
- Kochanie, twoja kara się już skończyła. - Powiedział czule i chciał wziąć na ręce jednak ja byłem szybszy. Zerwałem się na równe nogi i skoczyłem zanim zdążył mnie złapać. Zagryzłem wargę czując ostry ból nóg ale nic nie powiedziałem. - Chodź, opatrzę cię. 
- Przecież to jest moja kara. Kara ma boleć. 
- Dobrze, przepraszam, słonko. Może za bardzo mnie poniosło. Ale jesteś taki piękny, że nie mogę ci się oprzeć. - Znów wyciągnął do mnie ręce i znowu skoczyłem poza ich zasięg. - No już, chodź. 
- Nie. Nic od ciebie nie chcę. - Powiedziałem i ruszyłem w stronę mojego pokoju. 
- Chodź, proszę. 
- Nie. - Warknąłem i ruszyłem biegiem. 
- Aron! Zaczekaj! - Krzyknął za mną ale ja byłem już u siebie. 

Rzuciłem się na łóżko płacząc z bólu. Starałem się hamować łzy ale te co chwila spływały mi po twarzy. Czułem wszystkie moje mięśnie. Wszystko tak strasznie mnie bolało. W końcu zamknąłem oczy i zasnąłem. 

To była chyba najgorsza noc w całym moim życiu. Przez ból budziłem się co chwila, a potem nie mogłem spać przez kilkadziesiąt minut więc tylko przewracałem się z boku na bok, czując paraliżujący ból całego ciała. 
Zaczynało już świtać, gdy udało mi się choć na chwilę zamknąć oczy. 
Dosłownie po parunastu minutach znów je otworzyłem. Byłem wyczerpany, wszystko mnie bolało, byłem głodny i spragniony. W dodatku czułem zaschniętą krew na moim ciele. 
Po chwili usłyszałem otwierające się drzwi i na myśl o kolejnym, okropnym dniu łzy napłynęły mi do oczu. Nie pozwoliłem im jednak wypłynąć, tylko dalej udawałem, że śpię. Poczułem, że ktoś delikatnie siada na łóżku i powoli ściąga ze mnie kołdrę. Następnie zrobił chwilę pauzy i dotknął moich ran. Zagryzłem wargę żeby nie krzyknąć, moje ciało zadrżało, a po chwili poczułem metaliczny smak na języku. Stęskniłem się za nim. Usłyszałem otwieranie czegoś, a następnie poczułem lekki podmuch powietrza świadczący o czyimś ruchu i zanim ten ktoś zdążył mnie dotknąć szybko odwróciłem się i warcząc groźnie, złapałem go za nadgarstek. Popatrzyłem w jego rozszerzone ze zdziwienia oczy i ścisnąłem jego nadgarstek. 

ZabawkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz