+Rozdział 20 (1000 odsłon)+

880 52 5
                                    

Muszę przyznać, że rodzina Kamila jest cudowna. Pełna miłości, zrozumienia, troski... Normalności. Już zapomniałem, jak to jest być w takiej rodzinie.

Siedziałem właśnie między Kamilem i Filipem, naprzeciwko ich rodziców. Mimo wszystko, czułem się dziwnie. Jakbym do nich nie pasował. Dowiedziałem się, że Kamil był porwany tylko raz. A może raz? Parę razy pomyślałem, że przesadza. A potem przychodziły wyrzuty sumienia. Czułem się jak najgorszy śmieć. To, że ja... Przyzwyczaiłem się do bycia porywanym, oddawanym albo kupowanym wcale nie znaczy, że każdy musi.
Dowiedziałem się, że matka Kamila nazywa się Marta, a ojciec Adrian. Prosili, żebym mówił do nich po imieniu ale za każdym razem słyszałem w głowie głos któregoś z  moich właścicieli mówiący, że mam mieć szacunek do innych osób. Nawet nie wiecie jakie to męczące i denerwujące.  

- Ej, Aron... - Zaczął Kamil wyrywając mnie z mojego świata. 
- Hm? - Mruknąłem niechętnie ale wyraźnie niezbyt dosadnie. Chłopak przysunął się do mnie, a ja poczułem jak robi mi się dziwnie gorąco. 
- Zostaniesz z nami? - Zapytał, a mnie zrobiło się słabo. Miałbym zostać tak blisko domu porywacza? Mojego porywacza?! Może to tylko ja ale na ich miejscu uciekałbym na inny kontynent. 
- J-ja... - Zacząłem ale szybko zamilkłem. Co ja mam im powiedzieć? „Może prawdę?" usłyszałem w głowie i prawie wrzasnąłem. No tak, Tygrysica. „Nie strasz mnie tak!", pomyślałem i rozluźniłem się trochę. Poczułem, że się rumienię. Przez to wszystko zapomniałem o niej... Boże, jaki wstyd... „Nie ma się czego wstydzić. Nie winię cię za to, co się stało. I nikt nie powinien tego robić..." zamruczała. 
- Daj spokój, Kamil. Powinniście odpocząć. Obydwaj. Rano pojedziemy do szpitala, a potem zawiadomię policję. - Powiedział Artur. Nie... Nie mogę z nimi zostać. Tak bardzo nie chcę uciekać... Ale muszę. Znowu muszę wiać przed normalnym życiem. Takim, jakie powinienem mieć... Takim, jakie każdy z nas powinien mieć. Co z Hunterem? Co z Lucy? Co z dziećmi? 
- Nie mogę zostać. - Odpowiedziałem patrząc Kamilowi w oczy. - I tak już się zasiedziałem. - Dodałem i zacząłem wstawać, gdy nagle coś, lub raczej ktoś złapał mnie za rękę. 
- G-gdzie ty idziesz? - Zapytał blondynek patrząc na mnie. 
- Daj spokój. - Warknąłem. - Powiedziałem, że gdy tylko ty wrócisz do rodziny, ja znikam. A ty się zgodziłeś. Zapomniałeś już? 
- N-nie ale... 
- Nie ma „ale"... Jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież ja też mam rodzinę, do której chciałbym wrócić. Nie mogę cały czas tutaj siedzieć. Tym bardziej tak blisko domu mojego porywacza. 
- A-ale... - Zaczął chłopiec ale tym razem przerwał mu brat.
- On ma rację, mały. Każdy powinien wrócić do rodziny. 
- Tę noc spędzisz tutaj. - Wtrącił się ojciec braci. - Nie ma opcji, że wypuściłbym cię gdy już się ściemnia wiedząc, że parę ulic stąd mieszka sobie sadysta i porywacz. 
- Dobrze. - Powiedziałem i przez chwilę pomyślałem, żeby powiedzieć „panie" ale szybko zrezygnowałem z tego. Muszę się od tego odzwyczaić i to najszybciej jak to tylko możliwe. I uciec... Również najszybciej jak to tylko możliwe. 
- Chodź, pościelę ci łóżko. - Powiedziała Marta. 
- Dziękuję... - Odpowiedziałem cicho. Kobieta uśmiechnęła się i poprowadziła mnie na piętro.

- Jeszcze raz dziękuję. - Powiedziałem w jej stronę, na co ta spojrzała na mnie. Podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. 
- To ja ci dziękuję. - Wyszeptała, a ja poczułem, że cała drży. - Ocaliłeś mojego syna. - Odsunęła mnie na długość swoich ramion. - Gdybyś kiedyś czegoś potrzebował... - Powiedziała cicho i wyszła. Zdziwiony spojrzałem na drzwi. Chwilę stałem, a potem spojrzałem na okno. Na ciemnym niebie błyszczały pierwsze gwiazdy. 
- Już czas... - Powiedziałem cicho do siebie. 

Znalazłem jakąś kartkę i długopis i pomimo łez powoli napływających do moich oczu zacząłem pisać;

Przepraszam, naprawdę przepraszam ale nie mogę z Wami zostać. Wiem, że mój porywacz nie odpuści i będzie mnie szukał. Jest bezlitosny, a ja nie chcę skazywać niewinnych ludzi na więcej cierpienia, którego już przecież i tak doświadczyli... - Chwilę zastanawiałem się, co jeszcze mógłbym napisać, po czym uznałem, że najważniejsze napiszę na samym końcu. - Czasami mam wrażenie, że całe swoje życie uciekam. Tak zrobię i tym razem. Pomimo tego, że zawsze mnie znajdywali... Pomimo tego, że zawsze dostawałem surowe kary za swoje ucieczki... Pomimo tego, że chcę z Wami zostać... Pomimo tego, że chcę wrócić do domu... Do swojej rodziny... Pomimo tego wszystkiego nie chcę wracać do domu. Chcę uciekać. Wiem, zabrzmiało to jakbym był ostatnim tchórzem ale taka jest prawda. Uciekając uratuję o wiele więcej ludzi, niż zrobiłbym to zostając wśród nich... Dlatego...
Do zobaczenia.
Może w przyszłym życiu...
A może w ogóle...
Kamilu, mam dla Ciebie radę. Nie ważne co by się stało, nigdy się nie poddawaj. Wierz, że kiedyś będzie lepiej. Zabrzmi to jak banał ale to właśnie dzięki tej wierze jesteś teraz ze swoją rodziną.
Gdybym nie wierzył, że uda Nam się uciec, nigdy nie zaproponowałbym Ci tej ucieczki...
Do zobaczenia.
I dziękuję.
- Aron.

ZabawkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz