Rozdział 3

3.8K 115 72
                                    

                                                **Hollywood Undead - I Don't Wanna Die**

Około dwie godziny temu moje ciało zupełnie się poddało. Wszystko bolało mnie od ciągłego stresu i napinania mięśni. 
On, dalej płacząc z radości okładał mnie na zmianę kablem, pejczem i pasem z metalowymi ćwiekami, które niemiłosiernie przebijały mi skórę na plecach. 
Z czasem zacząłem modlić się, żeby już mnie zakatował, albo żebym stracił przytomność. 
- Nie możesz już wytrzymać, co? - Zaśmiał się nade mną. 
- Daj mi spokój. - Wychrypiałem, bo mówienie sprawiało mi dużą trudność. 
- Co, czyżbyś robił pod siebie ze strachu, kundlu? - Zaczął się śmiać jeszcze głośniej, a po jego policzkach znów popłynęły łzy. Śmiał się dopóki nie zaczął się dusić. 

- N-na d-dz-dzisiaj d-dość... - Wydusił wycierając oczy. - W-wrócę do c-ciebie j-jutro. 

Gdy tylko wyszedł, ja osunąłem się nieprzytomny na ziemię. 

- Aron... Proszę, obudź się. - Usłyszałem łamiący się głos.
- D-Dawid? - Wyjąkałem.
- Tak... Powiedz mi... Dlaczego? Nie masz już dość? Martwię się o ciebie...
- Mówiłem, że... sobie poradzę... - Wydyszałem. 
- Nie poradzisz sobie! Oni cię zabiją... 
- To niech mnie zabiją. - Odparłem obojętnie. 
- A co ze mną?! Pomyślałeś, jak ja się będę czuł, gdy ty zginiesz?!
- Nic nas nie łączy.
- Kocham cię.
- A ja ciebie nie! Kiedy to w końcu do ciebie dotrze?
- Aron... Ja wiem, że nie chcesz ze mną być, bo mój dziadek założył to miejsce i dlatego, że się tu męczysz, ale proszę cię, wytrzymaj jeszcze trochę. Wyciągnę cię stąd.   
- Wynoś się! Nic dla mnie nie znaczysz i nigdy nie będziesz! Gdyby nie mój dziadek ty nawet byś o mnie nie wiedział! 
Zatkał mi usta ręką. 
- Kochanie, wiem, że jednak coś do mnie czujesz. - Chciałem zaprzeczyć, ale on nie pozwolił mi na to. - Udajesz twardego, bo nie chcesz się przyznać, że czujesz coś do drugiego chłopaka. A ta twoja dziewczyna, to tylko zwykła wymówka. Zresztą, martwa wymówka. 

Poczułem, jak łzy napływają mi do oczu, a potem płyną po twarzy. Ona nie żyje? Mój aniołek nie żyje...? 

- Nie płacz, kochanie. - Zaczął smutnym głosem. - Gdybyś przyznał się, że coś do mnie czujesz, ona dalej by żyła... 
- O... co ci... chodzi? - Wychlipałem. 
On przeciągnął mnie na swoje kolana i wtulił moją twarz w swoją szyję. 
- Dyrektor chciał zdobyć jakąś kartę przetargową. Gdybyś zgodził się na wszystko, co on chciał, po prostu by ją wypuścił. Ale nie chciałeś...
- Skąd miałem wiedzieć, że on ją ma?! 
- Nie wiem... - Przycisnął mnie mocniej do siebie, a ja po raz pierwszy od dawna, szczerze się wypłakałem. 
Po chwili byłem tak zmęczony płaczem, że po prostu zasnąłem. 

Leżałem na czymś miękkim i byłem przykryty jakimś kocem. 
Obróciłem się na drugi bok i przytuliłem do czyjegoś ciepłego torsu. Nagiego torsu. 
Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować usłyszałem ciche mruknięcie i poczułem czyjeś ramię na moim biodrze. Poczułem jeszcze, jak ten ktoś kładzie swoją głowę na mojej, tym samym dociskając mnie do siebie. Byłem jeszcze zamroczony snem, a poza tym było mi tak cudownie ciepło i od dawna nie czułem się bezpiecznie, więc zamiast coś zrobić po prostu wtuliłem się w mężczyznę i westchnąłem. 
Zanim znowu zasnąłem poczułem jak ktoś całuje mnie w czubek głowy i mocniej przytula do siebie. 

Ktoś delikatnie całował mnie w usta, prawdopodobnie po to, żeby mnie obudzić. No i udało mu się. 
Otworzyłem oczy, a gdy obraz mi się wyostrzył zobaczyłem, że jestem w jakimś dobrze urządzonym pokoju, na bardzo wygodnym łóżku. Zupełne przeciwieństwo mojej celi. 
Potem uświadomiłem sobie co się stało i aż podskoczyłem. 
- Hej, kotku. - Usłyszałem spokojny i znajomy głos.
- Dawid? - Wymruczałem. 
- Mhm. - Odparł chłopak i pocałował mnie w szyję. 
- Idź ode mnie... - Powiedziałem szorstko.
- Nie bądź taki... Ile razy mam powtarzać ile dla mnie znaczysz?! 
- Ty nawet nie zapytałeś, czy coś do ciebie czuję, a odpowiedź będzie zawsze taka sama. NIE!  
- Jakoś wczoraj ci to nie przeszkadzało... - Powiedział jeżdżąc palcem po moim torsie. - I w nocy z resztą też... - Wymruczał patrząc mi w oczy. - Wtulałeś się we mnie jak dziecko w mamę. - Zachichotał. 
- Bo byłem chory na głowę, ale już mi przeszło. 
Chciałem wstać, ale on docisnął mnie do łóżka i uwiesił się nade mną. 
- Nareszcie cię mam, a ty mi uciekasz... 
- Idź. 
- Nie. - Powiedział wesoło znowu mnie całując. 
- Coraz bardziej cię nienawidzę... - Wyszeptałem ze łzami w oczach. - Jesteś taki sam jak oni...
- Ej, nie bądź taki! Ja i tak cię kocham. 
- Ale... Eh, nieważne... I tak nie posłuchasz... 
- Posłucham kochanie.
Patrzyłem na niego przez chwilę, a gdy zauważyłem, że nie kłamie poczułem promyk nadziei. 
- Nie jestem gejem. I nie będę. Proszę cię, zrozum to wreszcie. 
W jego oczach zagościły łzy, ale tym razem zrobiło mi się go żal. Serce nie sługa, jak to mówią. 
W sumie, co mam do stracenia? Przecież i tak będę zabawką. Nieważne czy tego chcę, czy nie. Podniosłem się na rękach i tym razem to ja delikatnie go pocałowałem. 

ZabawkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz