Rozdział 34

687 41 21
                                    

{Macie na pocieszenie :>}

Obudził mnie dziwny i głośny huk. Natychmiast rozbudziłem się i spojrzałem w dół. To ci sami idioci... Naprawdę nie mogą znaleźć sobie lepszego zajęcia niż straszenie niewolników? Może czas dać im nauczkę...

Uśmiechnąłem się lekko, usiadłem na gałęzi i przykładając dłonie do ust zawyłem jak najprawdziwszy wilk, a moje wycie odbiło się głośnym echem po lesie. Ci wrzasnęli przerażeni i uciekli w stronę miasta, a ja zaśmiałem się cicho i wróciłem do krainy snów. 

Obudziłem się czując chłód. Spojrzałem w niebo i zobaczyłem miliony gwiazd i księżyc. Westchnąłem zadowolony i przeciągnąłem się. "Może bym tak ruszył dupę i poszukał lepszej kryjówki...", pomyślałem i wstałem, a następnie zszedłem z drzewa i wtopiłem się w cień. Słyszałem mnóstwo odgłosów zwierzyny i czułem jej zapach, wymieszany z wilgotnym leśnym powietrzem ale nie byłem głodny. Nie teraz. Nagle lekki podmuch wiatru przywiał ze sobą nowy, przerażający zapach. Zadziałałem wręcz instynktownie. Zerwałem się do biegu i niczym gepard rzuciłem się w stronę najbliższego drzewa gdy nagle coś dużego i ciężkiego przygwoździło mnie do ziemi. 
- Nie waż się drgnąć. - Warknął tak dobrze znany mi głos Ernesta, który brutalnie podniósł mnie i związał mi ręce. - Nawet nie wiesz jak bardzo się na tobie zawiodłem. - Powiedział z zawodem. - Dlaczego?! - Nic nie odpowiedziałem, tylko spuściłem głowę czując łzy w oczach. 

Facet czekał na moją odpowiedź, a gdy ta nie nadeszła szarpnął mnie za związane ręce z taką siłą, że padłem na twarz. 
- Dlaczego? - Zapytał zduszonym głosem. - Dlaczego to wszystko? - Kucnął obok mnie i pomógł mi się podnieść. Pierwsze łzy spłynęły mi po twarzy, a lawina szybko popłynęła ich śladem. Wtuliłem się w mężczyznę płacząc ale ten odsunął mnie z bólem w oczach. - Zdradziłeś mnie... 

"Zdradziłeś mnie" odbijało się echem w mojej głowie. 
- Aron... Dlaczego? - Zapytał łapiąc mnie za ramiona i dopiero wtedy powróciłem na ziemię. 
- T-twój... P-przyjaciel... O-on m-mnie... - Zapłakałem i zwinąłem się na ziemi. Ernest podniósł mnie i spojrzał w moje oczy. 
- Jaką mogę mieć pewność, że nie kłamiesz? - Zapytał, a ja poczułem jak moje biedne serce pęka. - Kocham cię ale tego nie mogę ci odpuścić... - Powiedział i zaczął mnie dusić. Próbowałem się wyszarpać ale to nic nie dało. Zanim straciłem przytomność zobaczyłem jeszcze łzy na twarzy mężczyzny, a potem ciemność. 

Ocknąłem się czując, że siedzę przywiązany do krzesła. Po chwili ktoś wszedł do pomieszczenia, a ja poczułem, że wszelka nadzieja mnie opuszcza. 
- Aron, kochanie! - Krzyknął Dawid i padł przede mną na kolana całując mnie i przytulając. Oparłem głowę o jego ramię i zamknąłem oczy czując w nich wilgoć... Już dawno nauczyłem się, że opór nie ma sensu... - Tak strasznie za tobą tęskniłem, kochanie! 
- Ja za tobą też... - Odparłem pusto. Ten uśmiechnął się i znowu mnie przytulił, a ja spojrzałem na drzwi i zauważyłem Ernesta, który wpatrywał się we mnie jakoś tak smutno i bez życia. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a następnie ten odwrócił się i poszedł. Dopiero gdy zniknął zorientowałem się, że Dawid coś do mnie mówi. 
- ...obiecał, że nic ci nie zrobi i że będziesz tylko mój! Rozumiesz?! Nareszcie będziesz bezpieczny! - Krzyknął i znowu mnie pocałował. - Aron? Aronku, słuchasz mnie? - Zapytał, gdy nawet nie zaszczyciłem go spojrzeniem.

Spojrzałem na niego jakoś tak pusto. Miałem ważniejsze rzeczy do roboty. Na przykład znalezienie Huntera i Lucy. Reszta mnie nie obchodziła. Mogli ze mną zrobić wszystko ale musiałem wiedzieć, czy moi przyjaciele dalej żyją. Jeśli żyją, uciekniemy. A jeśli nie... No cóż, myślę, że jakaś mocna lina zawsze się gdzieś znajdzie... 
- Aron, słyszysz?! - Chłopak potrząsnął mną i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że zdążył mnie rozwiązać. 
- Czego? - Mruknąłem tylko cicho. Ten nic nie mówiąc podniósł mnie i przełożył przez kolano. 
- Nie będziesz się tak do mnie zwracał. - Warknął. 
- Przepraszam, panie. - Odpowiedziałem sucho i automatycznie. Ten posadził mnie na swoich kolanach. 
- Nie mów do mnie "panie". Chcę, żebyś był moim chłopakiem, a nie moją rzeczą. - Mruknął głaszcząc mnie po twarzy. 
- Mhm... - Mruknąłem niechętnie. Chciałem się go zapytać czy mogę już iść ale wiem, że dostałbym za to karę. Siedziałem więc spokojnie czekając aż mnie wypuści. 

ZabawkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz