Rozdział 9

1.3K 58 29
                                    

Następnego dnia rano jak zwykle leżałem w łóżku, gdy drzwi otworzyły się i stanął w nich Jacek. 
- Chodź. - Powiedział tylko.
- Gdzie? 
- Na śniadanie. - Odparł zimno. Zacząłem się zastanawiać, co mu się stało. 
- Nie jestem głody. - Powiedziałem, odwróciłem się do niego plecami i zamknąłem oczy. 
- Chodź. Teraz! - Krzyknął po czym złapał mnie za ramię i zaciągnął na dół. 

Posadził mnie na krześle i podał talerz. 

Gdy już zjedliśmy mężczyzna wziął mnie na ręce jak gdyby nigdy nic i wniósł mnie do jakiegoś pokoju. Postawił mnie na ziemi i zamknął drzwi na klucz, który schował do kieszeni spodni. 
- Rozbierz się i stań obok kanapy. - Powiedział, a mnie przeszły ciarki. 
- C-co...? - Wyjąkałem przerażony.
- To, co słyszałeś. JUŻ! - Wrzasnął, a ja niechętnie ściągnąłem z siebie ubranie. 

Stanąłem w wyznaczonym miejscu i poczułem, jak mężczyzna wiąże mi ręce i przywiązuje do liny przyczepionej do sufitu. 
- A teraz, mały, dostaniesz karę. - Powiedział zadowolony, po czym dodał. - Za wszystko...

Wisiałem na linie i płakałem z bólu. Nie czułem nóg, bo Jacek uznał, że najlepszą karą będzie okładanie mnie po nich. 
Gdy już mnie odwiązał runąłem na ziemię i nie miałem sił, żeby się podnieść. Bił mnie tylko po nogach, ale bolało wszystko. 
- No, mam nadzieję, że to ci da do myślenia. - Powiedział, po czym przeszedł nade mną i wyszedł z pomieszczenia. Zawyłem z bólu i skuliłem się, na co moje nagie nogi dały o sobie znać i zawyłem jeszcze głośniej. Nie wiem, ile czasu minęło, ale zasnąłem. 

Obudziłem się gdy Jacek brał mnie na ręce i wynosił z pokoju.
- J-ja już n-nie chcę... - Wyszlochałem, na co on popatrzył mi w oczy.
- Czego nie chcesz, mały? - Zapytał jak gdyby nigdy nic. 
- N-nie bij m-mnie już... - Powiedziałem cicho. Ten tylko przytulił mnie do siebie i położył na kanapie. Wrzasnąłem, gdy moje obolałe nogi dotknęły powierzchni mebla. Powoli przewróciłem się na brzuch sycząc cicho. 
- Bardzo cię boli? - Usłyszałem pytanie, które sprawiło, że cały się zagotowałem.
- A jak myślisz? 
- Nie pyskuj, mały, bo zaraz tam wrócimy. - Odparł, a ja przełknąłem gulę, którą poczułem w gardle. - Co masz powiedzieć, słoneczko? - Zapytał z uśmiechem. 
- P-przepraszam... - Powiedziałem cicho. To nie ja powinienem przepraszać, do cholery! 
- Ładnie, a jak miałeś się do mnie zwracać, malutki? - Naszła mnie myśl, że on wprost kocha wymyślać mi nowe przezwiska. 
- N-nie powiem t-tego... 
- Dlaczego, mały? 
- N-nie jesteś moim o-ojcem... Poza tym bijesz mnie...
- Kochanie, ale gdybyś był grzeczny, to bym cię nie bił. I masz mówić mi tatusiu, zrozumiano? - Zapytał z uśmiechem. 
- Nie chcę... To dziwne... - Powiedziałem zawstydzony. 
- Ojej, mały. To nie jest dziwne, tylko urocze. Tak jak ty, słońce. - Uznał i cmoknął mnie w czubek głowy. Zaczerwieniłem się wściekle, na co on tylko się zaśmiał. - Nie wstydź się, słodziaku. Jesteś kochany. Masz może ochotę na jakiś film? - Zapytał i usiadł obok mnie. Pokiwałem twierdząco głową. 
- Zaczekaj tutaj na chwilę, dobrze, mały? - Powiedział i pogłaskał mnie po włosach, po czym wyszedł z pomieszczenia.

Wrócił po chwili z jakąś tubką w dłoni. Podszedł do mnie i otworzył coś. Cały się spiąłem.
- C-co ch-chcesz z-zrobić? - Zapytałem niepewnie.
- Jak miałeś do mnie mówić?
- C-co chcesz mi zrobić... T-tatusiu... - Zacisnąłem mocno powieki czując jak się czerwienię. Nienawidzę tego słowa!
- Ślicznie, kotku. A co do twojego pytania, chcę cię posmarować, żeby mniej bolało i rany szybciej się zagoiły. - Powiedział łagodnie i dodał. - Nie bój się. 
- P-proszę nie dotykaj m-mnie... 
- Ćśśś, nie bój się. Będzie mniej bolało.
- N-no d-dobrze... - Nagle przypomniałem sobie pewną rzecz. - ...Tatusiu... 
- Bardzo ładnie, słoneczko. - Powiedział i usiadł obok mnie. Po chwili poczułem jak coś zimnego dotyka mojej skóry i pisnąłem.
- Cichutko, nic się nie dzieje. - Wymruczał uspokajająco i wrócił do przerwanej czynności. 
- Mhm... - Pokiwałem niepewnie głową. 

ZabawkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz