Rozdział 21

823 50 2
                                    

Przez parę następnych dni moje życie było jedną, zwykłą rutyną. Wstawanie, przeżycie, zjedzenie czegoś i pójście spać. I tak w kółko. Dzień w dzień. Nie miałem co robić, więc całe dnie zastanawiałem się skąd wziąć pieniądze. Coraz bardziej bałem się, że w końcu się złamię. Ale wtedy przed oczami stawała mi Tygrysica mówiąca, że samobójstwo nie jest rozwiązaniem. Szkoda, że jest tylko w mojej głowie. Tak bardzo jej teraz potrzebuję... Chcę się do kogoś przytulić... Czy to naprawdę tak dużo?

Czasami tak bardzo mi odbijało, że łapałem się na tym, że zaczynam myśleć o powrocie do Ernesta. A potem przychodzi chęć mordu. Z jednej strony chcę wrócić do obozu ale tylko po to, żeby wyciągnąć stamtąd Huntera, Lucy i dzieciaki, a potem uciec w cholerę. Ale z drugiej strony... Nie chcę tam wracać. Dobrze sobie radzę sam. Żyję. Chociaż nie jestem pewien, czy takie coś można nazwać życiem. Mam nadzieję, że kiedyś się dowiem...

Szedłem właśnie ulicą, gdy nagle zobaczyłem... Siebie... Plakat z moim zdjęciem i podpisem "Zaginiony". A pod spodem numer. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jedna, mała rzecz. Numer telefonu. To nie był numer mojej matki. Mojego ojca też nie. Przynajmniej tak mi się wydaje. A to by znaczyło, że...
Szybko zerwałem plakat, zgniotłem go i wsadziłem sobie głęboko w kieszeń. Nasunąłem kaptur na głowę i szybkim krokiem ruszyłem w stronę mojego blaszanego namiotu. 

Poruszałem się cicho i zaraz przy budynkach. Jak tak pomyślę, faktycznie mogło to zwrócić uwagę. Na szczęście tak się nie stało.

Przechodziłem właśnie przez jakiś park, gdy nagle usłyszałem krzyki i dźwięk bijatyki. Kucnąłem między krzakami i powoli podkradłem się w tamtą stronę. A to, co ujrzałem sprawiło, że się zagotowałem. Ten idiota, który ostatnio mnie zaczepiał teraz bił się z inną grupą. Cóż, to chyba jasne, komu pomogę. 
Podkradłem się bliżej i gdy chłopak cofnął się przed ciosem, ja zaatakowałem go od tyłu. 

- Mówiłem, że jeśli jeszcze raz zobaczę jak kogoś dręczysz, to siniaki i brak portfela nie będą twoją najgorszą karą! - Krzyknąłem bijąc go po twarzy. Nagle usłyszałem nieprzyjemne chrupnięcie i postanowiłem, że złamany nos mu wystarczy. - I żebym cię więcej na oczy nie widział! - Krzyknąłem na odchodne i kopnąłem go w tylną część ciała. Usłyszałem rechot, a potem ktoś położył mi dłoń na ramieniu. 
- Siema, jestem Czarek. - Przywitał się dość młody chłopak. Na pewno był straszy ode mnie ale dałbym mu koło osiemnastu lat. Miał błękitne włosy i oczy tego samego koloru. I był dość wysoki. - Jak na ciebie wołają? - Zapytał.
- Aron. 
- Ładnie go sklepałeś. - Powiedział chłopak, a jego koledzy zaśmiali się. - Zauważyłem, że ci podpadł, co? 
- Powiedzmy... 
- A co ty taki mało rozmowny? - Rzucił luźno i zaczął mnie gdzieś prowadzić. - Chodź, trzeba się stąd szybko zmyć, bo psy zaraz przyjadą. 
- A ty wiesz to stąd, że na osiedlu macie jakiegoś rudego konfidenta, nie? 
- T-tak... - Zaczął i skurczył się w sobie. - Skąd to wiesz? Jesteś stąd? - Zalał mnie lawiną pytań, a ja tylko wzruszyłem ramionami. 
- Powiedzmy... - Odparłem od niechcenia. 
- Aleś ty tajemniczy. Już cię lubię. - Powiedział jakiś blondyn o zielonych oczach. 
- Kacper, daj mu spokój. 
- Ja tylko chciałem zażartować. - Odparł z wyrzutem.
- Jeśli tak bardzo chcesz, to mogę z ciebie zażartować. Ale nic za darmo. - Odezwałem się, a reszta zarechotała. 
- Jesteś spoko. - Powiedział Czarek. - Chcesz może do nas dołączyć? - Zapytał, a wszyscy momentalnie zamilkli i wbili wzrok we mnie. 
- Stary, jakbym chciał marnować czas na bijatyki to sam bym kogoś znalazł. - Strąciłem jego rękę ze swojego ramienia i powoli zacząłem odchodzić. Czułem na sobie ich zszokowane spojrzenia i aż uśmiechnąłem się z dumy. - Do zobaczenia. - Rzuciłem przez ramię i poszedłem w swoją stronę.

- Ja nie mogę! - Zaśmiałem się cicho. - Co za idioci. - Wyciągnąłem z kieszeni plik banknotów i uśmiechnąłem się szeroko. Nie wierzę, że to jest aż tak proste. Podchodzisz, bierzesz i znikasz. I tyle cię widzieli. Kupiłem sobie za nie wodę, jedzenie i jeszcze mi ich zostało. Cudnie. Teraz skupię się na usuwaniu tych przeklętych plakatów. A że zbliża się noc, to nawet lepiej. 

ZabawkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz