- Aron... - Szepnął cicho.
- Witaj, panie. - Warknąłem. - Tęskniłeś?Chwilę staliśmy w ciszy, aż mężczyzna nie otrzeźwiał. Przez chwilę stał z miną wyrażającą głębokie zastanowienie, a potem wyciągnął do mnie rękę.
- Chodź. - Powiedział surowo.
- A jeśli nie? - Spytałem. Nie mogę mu pokazać, że się boję.
- Chyba nie chcesz, żeby te urocze pieski straciły swoje życia, prawda? - Zapytał mierząc do Shadow'a, a potem do szczeniąt Chmury, które stały obok matki.
- Zostaw ich! - Wrzasnąłem i poczułem łzy w oczach. Zacisnąłem więc zęby i czekałem na jego ruch.
- Więc chodź. - Spojrzał na mnie z góry. Co ja mam robić?! Nie chcę... Ale muszę...Przełknąłem łzy i zrobiłem jeden krok.
- Chodź. - Powiedział surowiej. Powoli do niego podszedłem i spojrzałem za siebie.
Shadow stał z szeroko otwartymi oczami i wpatrywał się we mnie.
- Właśnie o tym mówiłem... - Wyszeptałem cicho i poszedłem za moim właścicielem.Przez całą drogę milczeliśmy, a ja rozglądałem się po mieście, ciesząc się ostatnimi chwilami życia. Dygotałem na samą myśl o karze jaka mnie czeka. Za mniejsze przewinienia miałem okropne kary, a co dopiero za parudniową ucieczkę.
- Dlaczego uciekłeś? - Spytał nagle, a ja aż stanąłem.
- N-nie chodziło o m-mnie, panie... - Powiedziałem cichutko.
- Więc o kogo? - Dopytał dziwnie spokojnie. Nie powinien być wściekły?
- O... O Kamila, panie. Sam widziałeś jak traktował go twój przyjaciel i...
- Wiem jak go traktował. - Westchnął. - Sam chciałem mu pomóc ale nie wiedziałem jak. Nie ukarzę cię za to, że mu pomogłeś, bo sam chciałem to zrobić. Ale karę za ucieczkę musisz dostać. - Powiedział z namysłem. Pewnie zastanawiał się, co mi zrobić.
- P-przepra-szam... - Wyjąkałem cicho. - A-ale g-gdybym wtedy w-wrócił...
- Wiem. - Przerwał mi. - Nie musisz mówić, co spotkałoby cię z ręki Lucjana. Czasami mam wrażenie, że trzyma mnie przy nim jego nachalność. Co chwila pisze i chce się spotkać albo dzwoni po kilkadziesiąt razy dziennie. Ostatnio jednak trochę odpuścił... Może dlatego, że był zły, bo Kamil mu uciekł?
- N-nie wiem, panie...
- Hmm... Nie powiem, brak tego idioty i sadysty jest mi bardzo na rękę... Dobrze, zrobimy tak: Jeśli do końca dzisiejszego dnia będziesz grzeczny i nie będziesz sprawiał problemów, to odpuszczę ci karę. Zgoda?
- T-tak, panie... - Odpowiedziałem cicho, po czym zmuszając swoje ciało do ruchu przytuliłem się do niego. - Dziękuję, panie.
- Nie ma za co. Ale masz być grzeczny.
- Oczywiście, panie... - Dopiero po chwili zorientowałem się, że już dotarliśmy do jego samochodu.
- Wsiadaj. - Ernest otworzył mi drzwi.Muszę przyznać, że odzwyczaiłem się od jazdy samochodem. Oparłem głowę o szybę i popatrzyłem na ulice miasta.
Po parunastu minutach gapienia się za okno zobaczyłem dość znajome miejsce... Pewien sklep i ławkę stojącą przed wejściem... Uznałem, że nie ma sensu tego roztrząsać i na chwilę przymknąłem oczy. A przynajmniej tak mi się wydawało.Obudziłem się leżąc na czymś miękkim. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Zdałem sobie sprawę, że leżę sobie w łóżeczku...
- Nosz kur... - Warknąłem do siebie i wstałem. Oparłem się rękami o barierkę i czekałem na mojego pana, który łaskawie wyciągnąłby mnie z tej klatki.
Po chwili wyżej wymieniony mężczyzna wszedł do pomieszczenia.
- Dzień dobry, słonko. - Powiedział cicho i wyciągnął do mnie ręce.
- Która godzina? - Zapytałem sennie.
- Jest południe. - Zaśmiał się. - Chodź, pewnie jesteś głodny. - Stwierdził. Pozwoliłem, by wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni.Tam posadził mnie na swoich kolanach, a ja spojrzałem na stół.
- Na co masz ochotę?
- Umm... Nie wiem, panie... - Powiedziałem cicho. Ten zaśmiał się cicho i wziął naleśnik. Zwinął go w rulon.
- Otwórz buzię. - Wymruczał cicho. Niechętnie rozchyliłem usta, a ten się uśmiechnął i zaczął mnie karmić.
CZYTASZ
Zabawka
ActionUWAGA! Opowiadanie zawiera przekleństwa, sceny +18, yaoi, ddlb, i inne. NIE LUBISZ = NIE CZYTAJ! Pierwszy tom z serii "Zabójca". Historia chłopaka sprzedanego przez własnego ojca ludziom, którzy co noc zamieniają się w demony z piekła rodem. Miejsc...