Rozdział 30

787 42 20
                                    

{Za sprawą pewnej osoby mam zajebisty humor, więc macie kolejny rozdzialik}

- No, kochanie. - Powiedział prosząco. - Chcę się dowiedzieć, co sprawia przyjemność mojemu koteczkowi.
- Lubię... Lubię mojego tatusia. - Palnąłem coś szybko i cmoknąłem go w usta. Ten tylko się uśmiechnął i przytulił mnie do siebie.  
- Mój kochany chłopiec... Naprawdę tylko mnie lubisz?
- Tak, tatusiu. 
- A co z jakimiś zajęciami? Lubisz rysować? 
- Lubię przytulać i całować tatusia. - Zaśmiałem się cicho. Mam nadzieję, że ten dziad się na to nabrał.
- Jesteś taki słodziutki. - Uśmiechnął się szeroko. - Taki piękny i słodki. 
- D-dziękuję, tatusiu... - Powiedziałem i zarumieniłem się po końcówki uszu. 
- Chcesz coś porobić? - Spytał sadzając mnie okrakiem na swoich udach. - Może w coś pogramy, hm?
- Nie... Tak jest dobrze. - Wymamrotałem chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Boże, to udawanie jest takie męczące. Zamknąłem na chwilę oczy wyobrażając sobie, że nie siedzę właśnie na kolanach starego oblecha, który przy pierwszej lepszej okazji wpycha mi ręce w majtki. 
- Nie możemy siedzieć bezczynnie cały dzień. - Stwierdził. 
- Dlaczego, tatusiu? - Zrobiłem smutną minkę. - Ja chcę się przytulać... Tatuś mnie już nie chce? - Powiedziałem wilgotnym głosem, a w moich oczach błysnęły łzy. 
- Nie, kochanie. Chcę cię. - Powiedział i zaczął mnie całować i przytulać. - Chcę cię mieć zawsze przy sobie. Chcę, żeby te twoje piękne, czarne oczy patrzyły tylko we mnie... Chcę, żeby te twoje słodkie, pełne usta wypowiadały tylko moje imię... - Wymruczał między pocałunkami. - Chcę, żebyś był tylko mój. I nikogo innego... 
- To dlaczego nie możemy po prostu się poprzytulać? - Zapytałem smutno, a on mocniej mnie objął. Co za debil...
- Przecież właśnie się przytulamy. - Odparł i cmoknął mnie w czubek głowy. - Dlaczego boisz się wody, kochanie? Przecież w lecie nie ma nic lepszego niż przyjemna, chłodna kąpiel. 
- Jest coś lepszego... - Powiedziałem cichutko.  
- Tak? Co takiego?
- Jedzenie lodów z tatusiem. - Pocałowałem go w usta. Tylko, że tym razem pocałunek był inny. Wolniejszy, bardziej namiętny i czuły... Tak, wiem. Jestem zajebistym aktorem. Uśmiechnąłem się lekko nie przestając go całować. Poczułem jak jego dłonie powoli wkradają się pod moją bluzkę i przypomniałem sobie o ranach na udach. - Tatusiu? - Sapnąłem odrywając się od niego. 
- Tak, kochanie? - Popatrzył na mnie uważnie i zauważyłem, że jego oczy lśnią. 
- Umm... - Wymruczałem cicho zastanawiając się, czy mam go o to zapytać. - Co to jest to całe headspace? - Spytałem cicho i obserwowałem jego reakcję. 
- To jest taki stan, w którym osoba zachowuje się jak mały, kochany dzieciaczek. - Powiedział i dotknął mnie w nos, na co ja go zmarszczyłem. 
- Nie fajne...  - Wymamrotałem i zszedłem z jego kolan. 
- To jest bardzo fajne, kochanie. Już nie mogę się doczekać, aż będziesz w przestrzeni. - Podszedł do mnie i wziął mnie na ręce podrzucając w górę kilka razy. - Będziesz jeszcze słodszy niż teraz. 
- Myślisz, że nie jestem słodki. - Powiedziałem smutno i znowu sprawiłem, że w moich oczach zabłyszczały łzy. 
- Jesteś słodki zawsze. - Zaczął szybko. - Nigdy nie byłeś w headspace. Dlaczego uważasz, że to takie złe? 
- J-ja... Po prostu... Nie chcę się zachowywać jak nierozumny bachor... - Wymamrotałem wyglądając jak bardzo dorodna truskawka. Ewentualnie jak bardzo dorodny pomidor. 
- No co ty... Po pierwsze, nie wolno tak o sobie mówić, a po drugie headspace tak nie działa. Jeśli w nim jesteś, zachowujesz się jak kochany, śliczny maluszek. 
- Nie chcę... - Powiedziałem bliski prawdziwego płaczu. 
- Dobrze, spokojnie. - Wziął mnie na ręce i zaczął kołysać.

Po chwili uspokoiłem się i przytuliłem go lekko, żeby nie spaść. Nie ma to jak mieć dwa metry wzrostu i móc patrzeć na wszystkich z góry... Prawda, panie pedofilu? 
- No to co powiesz na... Hmm... Może na jakiś spacerek? - Spytał. W sumie uznałem, że czemu nie.
- Ale pójdziesz ze mną. Prawda, tatusiu? - Zapytałem "przerażony" myślą, że mój "tatuś" mógłby mnie zostawić. 
- Oczywiście, kochanie. Chodź. - Wyciągnął do mnie rękę, którą złapałem. - Nie będzie ci za ciepło? - Spytał nagle.
- Nie. Jest dobrze, tatusiu... - Wymamrotałem cicho. Ten zmarszczył brwi i spojrzał na mnie.
- Podwiń rękawy. - Poprosił, a ja poczułem, jak moje serce przyśpiesza. Posłusznie podwinąłem rękawy bluzki i jego oczom ukazały się blade, wychudzone ramiona bez ani jednej blizny na sobie. 
- O co chodzi, tatusiu? - Spytałem udając idiotę. 
- Och, już nic, kochanie. - Uśmiechnął się do mnie. - Wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim, prawda? 
- Tak, tatusiu. - Powiedziałem uśmiechając się do niego. - Kocham cię. - Wymruczałem. 
- Ja ciebie też. - Wymamrotał przytulając mnie do siebie. - To jak? Idziemy?
- Tak. - Pokiwałem głową i złapałem go za rękę. "Co. Za. Debil. Ja nie mogę!", śmiałem się w myślach idąc obok niego. 

ZabawkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz