Rudowłosa pochyliła się nad kubkiem parującego kakao, wdychając słodki, czekoladowy zapach.
- Dobrze, więc... - zaczęła niezręcznie, przesuwając palcami po blacie stołu.
Siedziały na górze, w pokoju Leny. Był piękny, mimo wielu leżących na podłodze pudeł, których nie zdążyła jeszcze rozpakować. Słońce odbijające się leniwie na białych meblach sprawiało, że sypialnia zdawała się kąpać w złocie. Było tak ciepło, dobrze, przytulnie. Była w domu. Razem z osobą, która też chciała tu być. Z nią. Z własnej, nieprzymuszonej woli. To było coś niezwykłego, inni zwykle unikali jej jak ognia. Nawet Róża, była co prawda bardzo miła i zagadywała ją na lekcjach, ale Lena miała wrażenie, że robiła to z czystej uprzejmości. I, jak zdążyła zauważyć, również z braku innych rzeczy do roboty. Trzymała ją jednak mimo wszystko na dystans, co wyraźnie dawało się wyczuć.
Matylda była inna. Złapała ją zaraz po skończonych zajęciach, proponując spotkanie, a że Lena mieszkała trochę bliżej, to wylądowały u niej.
- Mówiłaś, że ludzie Cię nie akceptują? Dlaczego?
Drgnęła, wyrwana z myśli, błądzących gdzieś daleko stąd. Po chwili wzruszyła ramionami, okręcając pasmo ciemnych włosów wokół palca.
- Nie wiem. Może dlatego, że nie próbuję na siłę się przystosować? Może jestem niemiła, zupełnie nieświadomie?
- Daj spokój, jesteś urocza. Ja Cię lubię.
- Znasz mnie zaledwie kilka godzin, Matyldo. Ciekawe, czy powiesz to samo za parę dni.
- Cóż, możemy się założyć, ale ostrzegam, że zostaniesz bez grosza.
Lena podparła brodę dłońmi, wpatrując się w oczy swojej rozmówczyni, a przez głowę, jak zwykle, przelatywało jej milion myśli na raz.
- Skąd w Tobie tyle optymizmu?
- Szklanka może być do połowy pusta lub do połowy pełna, to zależy od podejścia. Słońce może świecić Ci prosto w oczy albo delikatnie grzać Cię w kark, a to zależy od sposobu patrzenia.
Zmarszczyła brwi.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
Matylda roześmiała się lekko, zlizując piankę z palca.
- Myślę, że sama dobrze wiesz.
Była intrygująca, tajemnicza, co okazało się dość zaskakujące. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że jest niczym otwarta księga; zalewała potokiem słów i pytań, bez jakichkolwiek oporów czy trudności. A jednak zasłaniała się, nie odkrywała wszystkiego od razu, zapewne po to, by zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie. Jej osoba była wyjątkowa, kilkoma słowami potrafiła nakłonić człowieka do myślenia i zastanowienia nad samym sobą, nad tym, jak postrzega świat, a przy tym zdawała się być zupełnie obiektywna, jedynie podsuwając kolejne stwierdzenia tak, że zaczynał wątpić we wszystko, co do tej pory uważał za oczywiste. Taka właśnie była Matylda, jednocześnie otwarta i skryta, zagubiona i pewna siebie, twarda i delikatna. Może właśnie to sprawiało, że ludzie woleli jej unikać? Nikt raczej nie miał ochoty przebywać z osobą, przy której czuł się znacznie głupszy niż był w rzeczywistości.
Lena lekko zmrużyła oczy.
- Intrygujesz mnie, Matyldo. Jesteś taka... inna – wyszeptała. – To znaczy... w dobrym sensie, oczywiście. To chyba jest powód, dlaczego ludzie nie akceptują też Ciebie.
- Och, powód jest inny. Znam go. Ty nie znasz swojego, więc powiedz mi w takim razie coś o sobie – poprosiła Matylda, lekko unosząc kącik ust, ukazując tym samym słodki dołeczek w lewym policzku.
- Cóż... nie mam chyba zbyt wiele do powiedzenia – zacięła się, upijając kolejny łyk gorącego kakao.
Mówienie o sobie nie było dla niej zbyt łatwe, co Matylda dość szybko zauważyła.
- W klasie mówiłaś, że tańczysz balet i rysujesz, tak? – podpowiedziała. - Żałuję, że mnie przy tym nie było. Musiałaś wyglądać zabawnie.
Roześmiała się, obrywając przy tym w ramię.
- Spadaj. Tańczę już trzynaście lat. Rysuję od ośmiu.
- Wow, to strasznie długo. A jak znajdujesz czas na resztę?
- Nie ma reszty – wyszeptała Lena. – Musiałam czymś się zająć. Co nie znaczy oczywiście, że tego nie lubię.
Matylda wodziła palcem po kubku, zamyślona. Nie miała pojęcia, jak dotrzeć do Leny i sprawić, żeby się otworzyła, a jednocześnie w żaden sposób jej nie zranić.
- Miałaś... albo masz... kogoś? – spytała delikatnie.
Lena uśmiechnęła się.
- Miałam kiedyś chłopaka, ale nie wyszło. To chyba dlatego, że...
Że chyba wolę dziewczyny. A raczej na pewno. Och, po dzisiejszym dniu zwłaszcza.
- Że? – podsunęła Matylda.
- Że byłam niewłaściwą osobą – dokończyła wymijająco. – Teraz moja kolej. Jaki jest ten powód?
Ruda westchnęła, poprawiając okulary. Zastukała paznokciami w blat.
- Nie wiem, czy mogę Ci powiedzieć, bo może wtedy Ty też nie będziesz chciała mieć ze mną nic wspólnego – wyjaśniła bez owijania w bawełnę. – Nie znam Cię na tyle dobrze, by to wiedzieć.
Lena zmrużyła oczy i przez chwilę panowała cisza. Krople wiosennego deszczu zaczęły łagodnie bębnić w szybę, wyznaczając melodyjny, uspokajający rytm.
- Zaryzykuj.
Matylda drgnęła, parząc się w usta. Widocznie nie tylko Lena miała skłonność do błądzenia myślami.
- Och... no cóż. Jak chcesz. Zaznaczam tylko, że chociaż jesteś śliczna, to nie jesteś w moim typie i nie zamierzam się na Ciebie rzucić przy najbliżej okazji, jak myśli zapewne większość dziewczyn, kiedy się o tym dowiaduje. Tak jakby podobała mi się każda napotkana kobieta, tylko dlatego, że jestem lesbijką – wywróciła oczami.
Ku jej zaskoczeniu, Lena jedynie uniosła brwi, a potem uśmiechnęła się z widoczną ulgą.
- Myślałam, że to jakiś mrożący krew w żyłach sekret i już szykowałam się do ucieczki – roześmiała się. – I nadal chcę się z Tobą zadawać. Wiesz... szczerze mówiąc, to nawet mnie to ucieszyło, bo...
Zerknęła krótko na Matyldę, która wyglądała tak, jakby kamień spadł jej z serca.
- ... bo ja chyba też.
___________________________________
CZYTASZ
Odurzona
Romance„Cisza. Cisza. Cisza. Dzwonek. Lewa dłoń odrywa się od blatu, przesuwa wzdłuż jej talii i wyżej. Dociera do policzka. Czerwone usta zbliżają się do prawego i dotykają go tak delikatnie, że Lena nie jest pewna, czy rzeczywiście to zrobiły. Anasta...