Tym razem pamiętała, żeby przypadkiem nie usiąść na ławce, chociaż nie ukrywała, że chętnie zrobiłaby to ponownie. Jednak zamiast tego została na swoim miejscu i czekała, aż reszta wyjdzie na przerwę. Jej gardło znowu było podejrzanie suche.
Anastazja z hukiem zamknęła drzwi, sprawiając tym samym, że Lena aż podskoczyła na krześle. Zawstydzona swoją reakcją wlepiła wzrok w kolana i zaczęła bawić się nitkami poszarpanych spodni.
- Mamy całe dziesięć minut, pogadamy sobie. A więc, jak wyjaśnisz mi swoją nieuwagę na dzisiejszych zajęciach? – zmrużyła oczy w ten swój charakterystyczny sposób, siadając na ławce naprzeciwko Leny.
Dziewczyna potrzebowała się uspokoić. A ten widok z pewnością jej w tym nie pomagał.
- Dzisiaj... jestem trochę rozkojarzona – wyszeptała zestresowana. – Nie chciałam...
- Trochę rozkojarzona? – przerwała jej.
Mój Boże, tak. Jak mam nie być, skoro najwidoczniej zapomniałaś, że jak się siedzi na ławce i opiera nogi na krześle, mając na sobie szpilki, to kolana idą mocno do góry... i mam idealny widok na Twoje majtki.
Jeśli wcześniej miała jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do swojej orientacji, to w tym momencie zniknęły już wszystkie.
Siedzimy w całkiem niezłej pozycji... moja głowa na wysokości Twoich kolan... wystarczyłoby, jakbyś tylko trochę je rozsunęła... mogłabym...
- Lena!
Drgnęła, słysząc głos polonistki tuż nad swoim uchem.
- W ogóle mnie nie słuchasz! Co się z Tobą dzieje? – Anastazja oparła łokcie na kolanach, zbliżając się do jej twarzy.
Dziewczyna uparcie wpatrywała się w blat ławki, bojąc się, że znowu da się wyprowadzić z równowagi, zauroczona jej wyglądem.
- Spójrz na mnie.
Łagodny głos nauczycielki spowodował, że przez jej ciało przebiegły przyjemne dreszcze. Nie była jednak w stanie podnieść wzroku. A już na pewno nie teraz, kiedy były tak blisko.
- Spójrz na mnie – powtórzyła, delikatnie rozbawiona. – Ja naprawdę nie gryzę.
Lena, zrezygnowana, zagryzła usta i podniosła głowę, napotykając duże oczy Anastazji naprzeciw niej. Poczuła, że jej własne zaczynają szczypać i zachodzić łzami, a na policzki wypływają te cholerne, gorące rumieńce. Nie wiedziała, co się z nią dzieje, była tak bardzo zawstydzona i przerażona własnymi uczuciami, że nie miała odwagi poruszyć się nawet o milimetr.
- Wszystko w porządku? Lena... – powiedziała cicho Anastazja, chwytając ją za ręce. – No już... spokojnie. Nie denerwuj się tak, przecież nic Ci nie zrobię.
Musiała poczuć, jak drży, bo zaczęła gładzić kciukami jej zimne dłonie. Lena w dalszym ciągu się nie ruszała, patrząc jak zahipnotyzowana na czerwone paznokcie nauczycielki przesuwające się po jej skórze. Ten dotyk był tak łagodny, subtelny... nie chciała, żeby przerywała. Był cudowny. Pragnęła tylko tego, żeby ta przerwa trwała wiecznie, a Anastazja trzymała ją w ten sposób do końca świata. Jak to możliwe, że po tak krótkiej znajomości zaczęła żywić tak wiele uczuć do tej kobiety?
Nie potrafiła sobie odpowiedzieć na to pytanie.
Pogrążona w myślach, nawet nie zauważyła, kiedy Anastazja zsunęła się z ławki i usiadła na krześle naprzeciw niej, nie puszczając jej rąk ani na chwilę.
- Kochanie, widzę, że coś się z Tobą dzieje, ale nie będę w stanie Ci pomóc, jeśli nie powiesz mi, co to takiego. Możesz mi zaufać.
- To... to nic. A raczej... - jąkała się, nie mogąc zebrać słów, kiedy nauczycielka głaskała ją po dłoniach. – Nie mogę pani powiedzieć.
- Nie możesz mi powiedzieć? – powtórzyła powoli, zamyślona. – Ale z tego, co widziałam, to nie jest żaden problem, prawda? Wyglądałaś na... zadowoloną. Jakbyś się zakochała. Chyba że tak jest, co? I dlatego nie chcesz się przyznać? – puściła jej oczko, uśmiechając się znacząco.
To było już za wiele. I cóż... nerwy zrobiły swoje. Lena się rozpłakała.
Anastazja otworzyła szerzej oczy i niewiele myśląc, zerwała się z krzesła, po czym stanęła zaraz za nią. Położyła ręce na jej ramionach.
- Lenko... no, już. Przepraszam. Powiedziałam coś nie tak?
Brzmiała na zmartwioną. Dziewczyna zaczęła szybko wycierać oczy i roześmiała się nerwowo.
- Nie, nie, to ja przepraszam. Wszystko w porządku – wstała gwałtownie i obróciła się przodem do nauczycielki, chcąc wyjść.
Stały naprzeciw siebie pomiędzy ławkami, zdecydowanie zbyt blisko, ale na większą odległość nie było miejsca. Jakby tego było mało, Anastazja oparła się o blat ławki w ten sposób, że Lena została uwięziona pomiędzy jej ramionami. Wciągnęła powietrze, usiłując powstrzymać przyspieszony oddech i drżenie na całym ciele. Nigdy nie czuła się tak bardzo zdenerwowana czyjąś bliskością.
- Nie puszczę Cię, dopóki ze mną nie porozmawiasz – powiedziała cicho, z ustami tuż przy jej uchu. – To jak?
- Będzie musiała pani to zrobić, bo za sześć minut kończy się przerwa – wyszeptała niepewnie, w dalszym ciągu nie podnosząc wzroku.
- Po drugiej lekcji masz, zdaje się, okienko, nieprawdaż? A tak się składa, że ja też – jej głos był pewny siebie, przepełniony wyższością i satysfakcją.
Lena po raz pierwszy żałowała tego, że nie chodzi na religię. Przełknęła ślinę przez ściśnięte gardło.
- Nie uważasz na lekcji, jesteś wyraźnie zestresowana i płaczesz... to chyba wystarczający powód do rozmowy, nie uważasz?
Przymknęła powieki, kiedy poczuła dotyk Anastazji na swoim policzku. Kobieta łagodnie przesunęła kciukami pod jej oczami, ścierając rozmazany tusz. Cicho się roześmiała.
- Możesz otworzyć oczy, kochanie. Nie bój się mnie.
Dziewczyna niepewnie podniosła wzrok i zobaczyła uśmiechnięte usta nauczycielki. Ciekawe, jakby zareagowała, gdyby teraz ją pocałowała. Och, tak bardzo tego pragnęła... a jednocześnie tak bardzo się bała. Uczucie pożądania było na tyle silne, że musiała natychmiast wyjść. Natychmiast. Zanim zrobi... lub powie... coś nieodpowiedniego.
Anastazja nie zamierzała jej tego ułatwić i Lena zmuszona była się o nią otrzeć, mimo że z całych sił próbowała tego uniknąć. Jęknęła cicho, kiedy poczuła jej ciało tak blisko swojego. Kiedy znalazła się w przejściu, kobieta skrzyżowała ręce i ponownie się uśmiechnęła, ukazując te swoje idealne zęby. Satysfakcja aż odbijała się w jej oczach, jakby właśnie wygrała prowadzoną przez siebie grę.
- Och, słońce, wystarczyło przeprosić...
___________________________________
CZYTASZ
Odurzona
Romance„Cisza. Cisza. Cisza. Dzwonek. Lewa dłoń odrywa się od blatu, przesuwa wzdłuż jej talii i wyżej. Dociera do policzka. Czerwone usta zbliżają się do prawego i dotykają go tak delikatnie, że Lena nie jest pewna, czy rzeczywiście to zrobiły. Anasta...