34.

6.9K 241 17
                                    

Dziewczyna zarumieniła się i odgarnęła loki za uszy.

- Nie wiem...

- Ależ wiesz, słoneczko. Słucham.

Anastazja obserwowała jej zawstydzenie z czułym rozbawieniem, nie mogąc pohamować uśmiechu, wypływającego na jej usta.

- Myślałam... nie wiem, czy to możliwe... ja... mnie też nie przeszkadza to, że jesteś starsza. I naprawdę... bardzo mi na Tobie zależy.

- Proponujesz mi związek? – pogładziła ją po dłoni.

Lena zaczęła nerwowo gryźć wargi i bawić się paskiem od szlafroka, byle zająć czymś ręce.

- Sama nie wiem, ale... może coś w tym rodzaju? – spytała niepewnie.

- Coś w tym rodzaju? – kobieta roześmiała się cicho, po czym gwałtowanie wstała z łóżka, pociągając Lenę za sobą, przez co dziewczyna z impetem wpadła w jej ramiona. – Chciałabyś spróbować?

- Szczerze mówiąc, trochę się boję – wyszeptała, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi.

Słyszała, jak szybko bije serce Anastazji, kiedy przesunęła ustami po jej obojczyku. Westchnęła lekko, delektując się miękkością i zapachem jej skóry. Mogłaby tak stać, wtulona w nią, do końca świata. I jeszcze dłużej.

- Ja też – przyznała, mocniej przyciskając Lenę do siebie. – Ale do odważnych świat należy, nieprawdaż?

*

Czuła, jak gorące i zimne dreszcze na przemian przebiegają jej po karku, serce wali jak szalone, a dłonie robią się wilgotne.

Godzina siódma czterdzieści, a ona podpierała ścianę przy sali od polskiego, z niecierpliwością czekając na pojawienie się swojej... dziewczyny?

Zaśmiała się sama do siebie na to określenie, a jej policzki przybrały barwę dojrzałych malin.

- Cześć, kochanie – usłyszała szept tuż przy uchu. – Rozumiem, że moja ulubiona uczennica przyszła tak wcześnie, bo znów nie mogła doczekać się polskiego, mam rację?

Anastazja przekręciła klucz w drzwiach i przepuściła ją przed sobą do środka.

- Ależ oczywiście, proszę pani – Lena rzuciła torbę na podłogę, po czym usiadła na blacie biurka. – Lekcje z moją ulubioną nauczycielką to czysta przyjemność... chociaż ciężko jest mi się na nich skupić...

- Ach, tak, zauważyłam, że jesteś na nich wyjątkowo rozkojarzona i nieobecna... - wymruczała, opierając dłoń na biurku. – Jaki jest powód?

- Po prostu... – dziewczyna ściszyła głos, nachylając się lekko w jej stronę. – Rozprasza mnie pani.

- Naprawdę? – Anastazja uniosła brwi, mrużąc przy tym oczy.


- Tak... – Lena zadrżała, czując jej gorące wargi na swoich.

Złapała ją w talii, mocniej przyciągając do siebie i objęła kolanami jej biodra, z zadowoleniem wpatrując się w przesycone pożądaniem oczy.

- A co takiego robię? – wyszeptała Anastazja prosto w jej usta.

- Fundujesz mi wycieczki... prosto do gwiazd... – zdążyła odpowiedzieć, zanim kobieta nie zaczęła całować jej tak, że w jednej chwili zapomniała o całym otaczającym ją świecie, skupiając się tylko na tym, by nie zemdleć w jej ramionach, z przyjemności, która zawładnęła nią całą i szumiała jej w głowie, jak po wypiciu najlepszego wina.

*

- Nie wierzę, że jutro zakończenie roku – Matylda rzuciła się na łóżko, z rozbawieniem obserwując, jak Lena grzebie w szafie, chcąc wybrać odpowiedni strój.

- Ja tak samo – wysapała, wyciągając głowę spomiędzy ubrań. – Ej... mam problem.

Ruda zmarszczyła brwi i uniosła się na łokciu.

- No?

- Bo... wiesz... - dziewczyna zaczerwieniła się gwałtownie, odwracając do niej plecami i zaczęła nerwowo przesuwać wieszaki. – Wtedy... jak... to znaczy...

- Do rzeczy, Lena!

- Anastazja... zepsuła mi moją białą koszulę – wyjąkała, zawstydzona do granic możliwości.

- Słucham?! – Matylda zrobiła wielkie oczy i poderwała się na równe nogi. – Co zrobiła? Anastazja? Z jakiej racji?!

Lena parsknęła niepohamowanym śmiechem.

- Zerwała mi guziki.

- Zerwała? Dla... och – zamilkła w momencie nagłego zrozumienia i przewróciła oczami, uśmiechając się. – Wy, idiotki. I co teraz?

- Może być? – przyłożyła do siebie czarną, prostą sukienkę.

Matylda przechyliła głowę na bok, mierząc ją oceniającym spojrzeniem.

- Duży dekolt, dość krótka, jak założysz do tego te Twoje obłędne, kremowo-różowe szpilki, to Zielińska padnie z wrażenia, tego możesz być pewna, skarbie – stwierdziła, unosząc do góry lewy kącik ust.

Nagle przyciągnęła ją do siebie i zamknęła w uścisku.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wam się udało. I że to wszystko zmierza w tak dobrym kierunku... nadal nie mogę w to uwierzyć!

Lena oparła brodę na jej ramieniu, przymykając oczy, a serce zaczęło jej szybciej bić.

- Ja też, Matyldo. Jestem taka szczęśliwa, wiesz? Taka... spełniona. Po prostu. Mam ją, mam Ciebie. Lepszej kobiety i lepszej przyjaciółki nie mogłam sobie wymarzyć – wyszeptała, czując łzy, zbierające się w kącikach oczu.

Odsunęła się i szybko je otarła, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Matylda odwzajemniła go i czułym gestem zmierzwiła jej ciemne loki.

- A ja mogę tylko dziękować, że tamtego dnia potknęłam się, jak ostatnia ciamajda i na Ciebie wpadłam!

___________________________________

Odurzona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz