10.

7.3K 215 56
                                    

Końcówka kwietnia zapowiadała się cudownie. Lena obudziła się w dobrym humorze, za oknem świeciło słońce i w końcu było na tyle ciepło, że mogła założyć swoją ukochaną dżinsową kurteczkę. Póki co, wszystko szło po jej myśli, a jej cudowny nastrój był wyraźnie widoczny, kiedy wybiegając z szatni z rozmachem wpadła na kogoś.

Kogoś.

W momencie, kiedy zauważyła, kim był ten ktoś, zaczęła wierzyć w zbiegi okoliczności.

Cóż, nie był to najlepszy początek, ale szybko stwierdziła, że sytuację należy odpowiednio wykorzystać. Z racji tego, że zderzyły się dość mocno, zdecydowanym ruchem przesunęła ręką po ramieniu nauczycielki.

- Przepraszam – powiedziała cicho, wędrując dłonią z powrotem w górę. – Nie chciałam. Nic się pani nie stało?

Po czym obdarzyła ją najsłodszym spojrzeniem, na jakie było ją stać. Próbowała być opanowana i pewna siebie, podczas gdy w środku drżała z przerażenia.

Anastazja lekko zmrużyła oczy.

- W porządku, kochanie. Ciesz się, że nie miałam w ręku kawy, bo ta Twoja śliczna biała bluzeczka dość mocno by ucierpiała.

Lena zarumieniła się gwałtownie i zagryzła wargę.

- Chociaż w sumie... - polonistka zawiesiła lekko głos, przesuwając spojrzeniem od jej twarzy w dół. – Byłoby ciekawie.

Cała determinacja uleciała z niej w jednej chwili. Gapiła się na nauczycielkę, walcząc z czerwonymi policzkami i uśmiechem, który wypływał na jej usta.

- Lepiej nie kusić losu – wyszeptała, mrugając do niej lekko. Zauważyła zaskoczony wyraz twarzy Anastazji, który zaraz zmienił się w widoczną satysfakcję.

Nauczycielka wyminęła ją, ale odwróciła się jeszcze, zanim odeszła.

- Nie tylko los można skusić, Lenko. Widzimy się na ostatniej lekcji – uśmiechnęła się, z zadowoleniem obserwując jak zaskoczona dziewczyna wpada na ścianę, a potem odwraca się gwałtownie i wybiega na schody.

*

- Tu jesteś! Co się stało? – spytała zdyszana Matylda, wpadając do łazienki.

- Sprawy się skomplikowały... nie wiem, co robić! Miałam dzisiaj dawać jej tylko jakieś subtelne znaki, wiesz, uśmiechy, spojrzenia... - mówiła szybko Lena, nie przestając chodzić w tę i z powrotem. – Taki był plan, ale wszystko zepsułam. To znaczy, nie wiem, czy do końca zepsułam, bo w sumie... ale nie, no...

Przerwała, słysząc chichot rudej podpierającej ścianę, z rękami skrzyżowanymi na piersiach.

- Jesteś urocza. A co takiego zrobiłaś?

- No... wpadłam na nią – parsknęła Lena i pacnęła się dłonią w czoło. – Nic takiego by się nie stało, gdyby nie to, że otwarcie ze mną flirtowała. A przynajmniej tak to odebrałam. Może ma taki styl bycia i rozmawia tak ze wszystkimi? Nie znam jej na tyle długo.

Matylda pokręciła głową.

- Nie wydaje mi się. Wśród uczniów uchodzi za prawdziwą kosę. Może nie jest jakaś niemiła, ale raczej chłodna, wymagająca i zdystansowana. Dlatego właśnie tak bardzo się zdziwiłam, kiedy wczoraj powiedziałaś mi, co ona najlepszego wyprawia.

Lena pokręciła się jeszcze chwilę, po czym usiadła na parapecie i zaczęła gryźć w zamyśleniu skórkę przy paznokciu.

- Wychodzi na to, że jest taka miła tylko dla mnie. Jak widać, mówiła prawdę, kiedy powiedziała, że jestem „jedyną z takich osób" – uśmiechnęła się, widząc jak Matylda mierzy ją wzrokiem z wyraźną aprobatą.

- Otóż to. Teraz tylko musisz wyczuć jej intencje, bo nie wiemy, czego tak naprawdę oczekuje. Zostańmy przy tym, że po prostu dajesz jej delikatne znaki, że jesteś w jakiś sposób zainteresowana i nie wycofujesz się z gry. Zobaczymy, jak będzie reagowała. Na razie nie stawiaj pierwszego kroku.

Zawahała się, zastygając ze szczotką, którą właśnie rozczesywała swoje rude loki.

- Albo... rób to, co będzie właściwe w konkretnej sytuacji. Jeśli stwierdzisz, że to odpowiedni moment, nawet dzisiaj, to się nie zastanawiaj. Jeśli będziesz wolała poczekać – poczekaj. Nic na siłę. Musisz być naturalna i pewna siebie.

Lena rzuciła jej spojrzenie pełne podziwu.

- Jesteś naprawdę dobra w te klocki. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze, bez względu na to, co zrobię. Improwizacja to chyba najlepsze wyjście.

- Zdecydowanie – przytaknęła Matylda. – Kończę dzisiaj godzinę wcześniej, więc jak tylko będziesz mogła, natychmiast mnie informuj, jak poszło! Będę trzymać kciuki.

*

Jak zwykle obracała długopis między palcami i usiłowała się skupić, ale dość marnie jej to szło. Obserwowanie Anastazji, chodzącej po klasie, wprawiało ją niemalże w stan hipnozy. Patrzyła, jak biodra nauczycielki lekko się kołyszą, kiedy ściera tablicę, a spódniczka faluje, ukazując jej długie, zgrabne nogi.

Nieświadomie zaczęła naciskać kciukiem na nakrętkę od długopisu. W pewnym momencie kobieta odwróciła się z lekkim uśmiechem, a dłoń Leny drgnęła zbyt mocno i skuwka odstrzeliła pod samą tablicę. Przymknęła oczy, wściekała na samą siebie, ale gdy tylko zauważyła wzrok Anastazji, wędrujący na przedmiot leżący na podłodze, postanowiła, że tym razem nie będzie tą cichą dziewczynką, którą można zawstydzić. Zdecydowanym ruchem wstała z krzesła, przeszła obok nauczycielki i schyliła się po nakrętkę, która wylądowała tuż obok niej.

- Przepraszam – wyszeptała tak cicho, by nikt inny tego nie usłyszał. – Celowałam gdzieś indziej...

Nie czekając na odpowiedź, wróciła na miejsce i z zadowoleniem obserwowała, jak polonistka unosi brwi w wyrazie zaskoczenia i jakby... uznania?

Och, Anastazjo, czyżbym Ci zaimponowała?

Czuła, jak szybko bije jej serce, a dłonie robią się wilgotne, ale była z siebie wyjątkowo dumna. Pierwszy, malutki krok, miała już za sobą.

Gra się zaczęła.

___________________________________

Odurzona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz