14.

7.4K 221 36
                                    

Mam na sobie jej ubrania.

Pachnę już jak ona.

Boże, dziękuję Ci za tę burzę.

Wyszła niepewnie na korytarz, chowając dłonie do tylnych kieszeni. Anastazja stała w przedpokoju i grzebała w torebce, szukając kluczyków do samochodu.

- I jak, gotowa? – spytała, kiedy zauważyła Lenę w drzwiach.

Dziewczyna skinęła nieśmiało głową i zarzuciła torbę na ramię.

Jechały w ciszy, jednak nie była ona dla niej uciążliwa. Oparła lekko czoło o szybę, obserwując pozostałe kropelki deszczu, leniwie przesuwające się w dół. Nie była w stanie nawet na chwilę spojrzeć na Anastazję. Znów zaczęła gryźć wargi.

- Lenko... - usłyszała cichy głos. – Dopiero co się nimi zajęłam. Uważaj, bo będę zmuszona zrobić to ponownie.

Przestała natychmiast, znów czując, jak jej tętno przyspiesza.

To się nimi zajmij...

- To tutaj – wyszeptała, ledwo wydobywając z siebie głos.

Kobieta zatrzymała samochód i obserwowała, jak Lena podnosi torbę i kładzie dłoń na klamce.

- To co, widzimy się w poniedziałek? – puściła jej oczko, z zadowoleniem obserwując zakłopotanie malujące się na twarzy uczennicy.

- Tak. Jeszcze raz dziękuję. Za podwózkę i... – zacięła się, napotykając płonący wzrok Anastazji. –... i w ogóle.

- Czysta przyjemność, kochanie. Do zobaczenia.

Obserwując satysfakcję w jej oczach, Lena jedynie utwierdziła się w przekonaniu, że nauczycielka czerpie wręcz sadystyczną przyjemność z zawstydzania jej.

Drogę do drzwi pokonała biegiem, nie oglądając się za siebie. Potrzebowała zimnego prysznica i to jak najszybciej.

Zrzucając z siebie ubrania Anastazji, przejrzała szybko powiadomienia w telefonie i zauważyła aż pięć nieodebranych połączeń od Matyldy. W dalszym ciągu ściskając w ręku podkoszulek, usiadła na podłodze i wybrała jej numer. Odebrała prawie natychmiast.

- Jezu, Lena! Co tak długo? Co tam się działo? Masz mi wszystko opowiedzieć! Teraz!

Roześmiała się lekko, słysząc rozgorączkowanie w głosie przyjaciółki. Rudowłosa naprawdę była niezwykle przejęta.

- Do niczego nie doszło, ale... - przysunęła bluzkę bliżej twarzy, jakby chciała ukryć swoje zawstydzenie sama przed sobą. Czując ten nieziemski zapach, prawie rozpłynęła się na podłodze. – Wpadnij jakoś o dziewiętnastej. Proponuję film, popcorn, dobre wino i... gorące pogaduszki. Co Ty na to?

Usłyszała śmiech Matyldy.

- Nawet nie musisz pytać! Będę na pewno. Nie mogę się doczekać!

*

Krople zimnej wody cudownie chłodziły jej skórę, a ona bała się poruszyć, żeby tylko nie zaburzyć obrazu, który pojawił się w jej głowie... obrazu, w którym te krople były palcami Anastazji...

Jej drżąca dłoń prześlizgnęła się po szyi, obojczykach i po brzuchu. Zacisnęła oczy, kiedy zsunęła ją jeszcze niżej, a potem...

Jej czerwone usta.

Jej przenikliwe oczy.

Jej delikatne ręce.

Jej odurzający zapach.

Jej gorący oddech.

I jej krzyk... kiedy...

Krzyk, który usłyszała, był jej własnym.

Oparła czoło o ścianę, próbując wyrównać oddech, a woda w dalszym ciągu leciała, zagłuszając jej jęki. Szybko się wytarła i z powrotem założyła na siebie koszulkę Anastazji. Objęła się ramionami, zagryzając usta. Wiedziała, że będzie musiała jej ją oddać... ale cóż... dopiero po weekendzie.

*

Matylda słuchała jej ze świecącymi się oczami, wpychając sobie do ust popcorn i popijając go winem. Na jej policzki wystąpiły ogromne rumieńce.

- Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! Poszło znacznie szybciej, niż myślałam – rzuciła w nią poduszką.

Lena złapała ją, przytuliła do siebie i rozmarzona opadła na łóżko.

- To jest jak sen... z którego baaaardzo nie chcę się obudzić – wymruczała, opróżniając do końca swój kieliszek. Obie były już nieźle wstawione.

Matylda przekręciła się na brzuch, prawie dotykając nosem twarzy Leny. Roześmiała się.

- Kiedy Cię poznałam, byłaś taka nieśmiała i skryta... kto by pomyślał, że taka z Ciebie podrywaczka.

- Ktoś mnie tego nauczył – puściła jej oczko. – I liczę, że ten ktoś kontynuuje te swoje mądrości. Co mam dalej robić?

- To co czujesz, słońce. Widzę, że coraz lepiej Ci idzie – Matylda nagle zmarszczyła brwi. – Hej, a... patrzyłaś, czy nie ma przypadkiem obrączki?

Lena podniosła się gwałtownie na łokciu.

- Cholera, ja nawet... - zamknęła oczy i skupiła się. Przypomniała sobie prawą dłoń Anastazji, której dotknęła, siedząc na biurku. Jej czerwone paznokcie, złotą bransoletkę z symbolem nieskończoności... brak pierścionków. Jakichkolwiek.

- Nie ma – wyszeptała z ulgą. – Jestem pewna.

Ruda skinęła głową.

- Wiesz co? – spytała z diabelskim uśmieszkiem.

- Co?

Zabrała jej laptopa i zaczęła coś wpisywać na klawiaturze.

- Myślę, że trzeba Cię teraz troszkę podszkolić w tej kwestii...

Lena spojrzała na monitor i zakrztusiła się winem.

- Zwariowałaś! – parsknęła śmiechem.

- Nie zwariowałam, tylko jestem pijana. Ty też. I nie próbuj mi wmawiać, że Cię to nie kręci. A ponieważ łączymy przyjemne z pożytecznym, to możesz się czegoś nauczyć. Czyżbym nie miała racji? – puściła jej oczko i zgasiła światło. – Pora na seans, złotko. Niech ta Twoja Anastazja lepiej się szykuje... bo czeka ją z Tobą ostra jazda.

___________________________________

Odurzona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz