12.

7.3K 231 75
                                    

Niestety, pogoda zdążyła się znacznie popsuć. Po porannym słońcu nie było ani śladu, niebo przesłoniły ciemne chmury, a lekka, dżinsowa kurteczka dawała jej tyle ciepła, co nic. Lena objęła się ramionami i przyspieszyła kroku.

Obawiała się, że będzie burza. Z podejrzliwością zerkała co chwilę w niebo, które stawało się coraz bardziej granatowe. Rzuciła okiem na zegarek. Jeśli chciała wracać autobusem, powinien być dopiero za jakieś piętnaście minut. Oczywiście, jeśli dobrze pójdzie, gdyż miał w zwyczaju czasem sporo się spóźnić.

Drgnęła, czując krople deszczu na karku. Cudownie. Rozpoczęła się ulewa.

Jej przystanek był oczywiście nieosłonięty. W ciągu kilku minut zdążyła nieźle przemoknąć, trzęsła się z zimna, a w dodatku niebo przeszyła błyskawica.

Kurwa!!!

Bała się burzy. Bała się strasznie, zwłaszcza, że stała zupełnie sama, a wokół zrobiło się tak ciemno, jakby była noc. Przymknęła oczy, kiedy usłyszała kolejny grzmot. Nawet nie miała gdzie się schronić. Zero sklepów, zero jakiegokolwiek zadaszenia. Zero ludzi.

Zdecydowała, że czekanie jest bez sensu i szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Wiedziała, że jeszcze trochę i wpadnie w panikę.

Podskoczyła nagle na dźwięk klaksonu. Odwróciła się z bijącym sercem i zauważyła czarny samochód, parkujący na poboczu. Zdążyła się nieźle przestraszyć, przed tym, gdy dostrzegła w nim nikogo innego, jak panią Zielińską. Przełknęła ślinę przez ściśnięte gardło. Zanim podeszła, drzwi po stronie pasażera otworzyły się.

- Do środka, Lena! No, już!

Nie trzeba było jej tego dwa razy powtarzać, zwłaszcza, że niebo rozjaśniła kolejna błyskawica.

- Ja...

- Nic nie mów. Jesteś cała mokra – Anastazja zmierzyła ją wzrokiem i uśmiechnęła się lekko. – To znaczy, nie wiem, czy cała. Ale z pewnością w większości.

Lena zarumieniła się, odwracając głowę. Była wdzięczna za to, że przemoknięte włosy były zimne i chłodziły jej rozgrzane policzki.

Poczuła ciepło na ramionach.

- Mam tylko to, ale może chociaż trochę się ogrzejesz. Mieszkam stąd dziesięć minut drogi samochodem, dam Ci coś na przebranie i odwiozę Cię do domu, dobrze? Wszystko w porządku?

Lena mocniej opatuliła się marynarką, wdychając cudowny zapach jej perfum.

- Tak. Tak... dziękuję. Ja po prostu... strasznie boję się burzy – wyszeptała, spuszczając głowę. – Dziękuję, że się pani zatrzymała.

Przez chwilę jeszcze czuła jej wzrok na sobie, zanim kobieta ruszyła.

- Już dobrze, zaraz będziemy na miejscu. Zamknij oczy, kochanie.

Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie, nie mogąc opanować drżenia rąk. Nie potrafiła stwierdzić, co je wywołało – strach? Panika? Czy... jej obecność? Bliskość? Zapach?

Grzmoty i ulewa na zewnątrz nagle przestały mieć znaczenie, a serce biło szybko już z zupełnie innego powodu...

*

Anastazja przekręciła klucz w drzwiach i przepuściła Lenę przed sobą. Dziewczyna weszła niepewnie do mieszkania, starając się w miarę możliwości jak najmniej kapać. Zdjęła kurtkę, trzęsąc się z zimna.

- Łazienka to te drzwi na lewo. Suszarka jest, ręczniki też, zaraz przyniosę Ci coś na przebranie – powiedziała nauczycielka, znikając w korytarzu.

Lena stała jeszcze chwilę oszołomiona, zanim ruszyła we wskazanym kierunku. Sprawy potoczyły się zupełnie nieoczekiwanie. Chciała zacząć od drobnych gestów, wskazujących na jej zainteresowanie, a w rezultacie wylądowała u niej w domu.

U NIEJ w domu !!!

Przejrzała się w lustrze. Nie wyglądała najlepiej, z mokrymi włosami przyklejonymi do twarzy i równie mokrych ubrań. Wytarła dłonie i sięgnęła po suszarkę, żeby choć trochę doprowadzić je do porządku.

Usłyszała ciche pukanie.

- Mogę wejść?

- Tak, oczywiście – odpowiedziała, usiłując uczesać swoje nieokiełznane loki.

Anastazja podała jej zwiniętą koszulkę, uśmiechając się, gdy zobaczyła, jak dziewczyna walczy ze swoją fryzurą. Zanim Lena zdążyła się zorientować, wysunęła jej szczotkę z ręki.

- Za bardzo je szarpiesz... - wyszeptała, przeczesując delikatnie same końcówki. – Zaczynaj od dołu, to nie będą się tak plątały. Widzisz?

- Och, jeszcze się pani zdziwi. Są okropne.

- Są śliczne. Jak cała Ty.

Lena musiała skoncentrować się na tym, żeby nie zacząć się czerwienić. Nauczycielka czesała jej włosy, od czasu do czasu dotykając lekko jej karku opuszkami palców, w dodatku mówiąc takie rzeczy... to było za dużo na jej nerwy.

- Emm... dziękuję – wykrztusiła, spotykając się z nią wzrokiem w lustrze. Nie mogła znieść tego gorącego spojrzenia, więc z ogromnym zainteresowaniem zaczęła oglądać swoje paznokcie.

Widząc jej zakłopotanie, Anastazja zaśmiała się tak cicho, że prawie nie było tego słychać.

- Gotowe, kochanie. Zostawiam Cię, żebyś mogła się przebrać.

Dopiero trzask zamykanych drzwi pozwolił jej się ocknąć.

Czy to się dzieje naprawdę?

Odurzona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz