- CO powiedziała?!
Matylda zakrztusiła się kawałkiem ciasta, a brzęk wypuszczonej z rąk łyżeczki z pewnością było słychać w całej kawiarni.
Lena przysunęła do ust filiżankę, próbując ukryć uśmiech, który nie chciał zejść z jej twarzy od początku spotkania. Popołudniowe wypady na ciastka i kawę stały się ich małą tradycją, ale dopiero po dobrych dwóch tygodniach dziewczyna zdecydowała się powierzyć przyjaciółce (bo tak zaczęła w końcu nazywać Matyldę) swój słodki sekret.
Pominęła oczywiście drobne szczegóły, jakimi były jej myśli podczas tych dwóch rozmów sam na sam z Anastazją. Wstydziła się ich nawet sama przed sobą.
- No, na zakończenie. Że jestem imponująca i intrygująca – roześmiała się, przykładając dłonie do czerwonych policzków. – Śmiej się, śmiej, to zabrzmiało naprawdę seksownie!
Dźgnęła Matyldę łyżeczką.
- Powiedz mi lepiej, co mam zrobić. Minęło już trochę czasu, ale póki co, ogranicza się jedynie do tych spojrzeń, od których robi mi się słabo i często się do mnie uśmiecha.
Ruda poprawiła okulary i zaczęła nawijać kosmyk włosów na palec.
- Kochana? Na co Ty właściwie liczysz? – zapytała z kokieteryjnym uśmiechem.
- Sama nie wiem... ona... ona mi się tak podoba, jest... - Lena próbowała z całych sił się nie rumienić, ale na każde wspomnienie swojego obiektu westchnień jej ciało reagowało właśnie w ten sposób, czego szczerze nie znosiła. – Jest niezwykła.
- Wpadłaś po uszy, co? – Matylda puściła jej oczko, wpychając sobie do ust kolejny kawałek ciasta.
Była na swój sposób cholernie urocza i wręcz nie dało się jej nie lubić. Lena w dalszym ciągu nie mogła zrozumieć, dlaczego tylu ludzi odwraca się od tak kochanej osóbki, tylko ze względu na jej orientację. Westchnęła i pogłaskała ją po dłoni.
- Chyba tak. Nie wiem. Nie wiem, jak to nazwać, ale pragnę jej uwagi. I bliskości – mówiła, bawiąc się serwetką.
- Chciałabyś, żeby doszło do czegoś więcej? No, wiesz...
- Och, wyobrażałam to sobie nie raz – zagryzła usta, widząc triumfalny uśmiech na twarzy Matyldy. – I cóż... tak. Chciałabym.
Rudowłosa odsunęła na bok talerzyk i wzięła Lenę za ręce.
- Najważniejsze, że wiesz, czego chcesz. Pierwszy krok mamy już za sobą. A teraz... - zawiesiła głos i lekko uniosła brwi w prowokacyjnym geście. – Pora, żebyś podjęła tę grę, skarbie.
- Słucham?
- Oj, nie udawaj, że nie wiesz co mam na myśli. Dobrze wiemy, jak Zielińska z Tobą pogrywa. A raczej pogrywała, bo póki co, najwidoczniej czeka na Twój ruch.
Lena zakryła twarz dłońmi.
- No, nie wiem. Nie jestem dobra w te sprawy. Co niby miałabym zrobić? Poderwać ją?
- Ależ oczywiście. Małymi kroczkami – Matylda nagle zmieniła swój wyraz twarzy, przybierając niewinną i słodką minkę. – Proszę pani... niezbyt rozumiem materiał z dzisiejszej lekcji. Istniałaby możliwość, aby mogła mi go pani wytłumaczyć?
Roześmiała się.
- Brzmi całkiem subtelnie i prowokacyjnie, nie uważasz?
- To było niezłe! - Lena przytaknęła z nieukrywaną aprobatą i aż klasnęła w dłonie.
- Rozumiesz, o co mi chodzi? – ruda była wyraźnie podekscytowana. – G R A. Całkiem niewinna... i skuteczna.
- Dobra. Jutro jest piątek, mamy z nią ostatnią lekcję. W sumie idealnie się składa, może mogłaby zostać... Boże, co ja najlepszego wyprawiam – na jej usta znów wypłynął uśmiech, którego w żaden sposób nie potrafiła zatrzymać.
*
Lena niestety nie należała do osób odważnych. Zawsze była typem tej cichej, nieśmiałej, niepewnej siebie osoby, którą bardzo łatwo zawstydzić. Była zestresowana, kiedy zagadywał do niej ktoś obcy, czerwieniła się, kiedy Anastazja posyłała jej te swoje spojrzenia spod lekko przymkniętych powiek, a miałaby teraz... przejąć inicjatywę? P o d e r w a ć swoją nauczycielkę?
To była ostatnia rzecz, o jaką mogłaby się podejrzewać jeszcze miesiąc temu. Była tak bardzo nie w jej stylu!
Ale Lena wiedziała jeszcze jedno.
Wiedziała, że musi wziąć sprawy w swoje ręce.
Wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, będzie bardzo żałować.
I wiedziała, że Anastazja tylko czeka na jej ruch.
Westchnęła, wiążąc włosy w kucyk. Szybko zmyła makijaż i wskoczyła do łóżka, przykrywając się kołdrą po samą szyję. Plany na jutro nieco się zmieniły. Zdecydowała, że zacznie otwarcie grać dopiero za tydzień, podczas gdy jutro po prostu... pokaże jej delikatnie, że również jest zainteresowana. Da jej przedsmak tego, co ją czeka.
Leżąc w ciemności, Lena czuła się bardzo pewna siebie. Była świadoma tego, że stres może ją sparaliżować, jak już dojdzie co do czego, ale...
Nie. Nie ma takiej możliwości.
Musiała tylko dokładnie przemyśleć to, co zamierza zrobić. A potem jedynie wcielić ten plan w życie. Nie wycofa się.
Jej telefon nagle rozjaśnił się, wiec wzięła go do ręki i przesunęła palcem po ekranie. Wiadomość od Matyldy.
„Wiem, że teraz leżysz i się denerwujesz. Spokojnie! Jestem z Tobą... możesz na mnie liczyć ;* założę się, że Zielińska będzie Twoja!"
Obyś miała rację, Matyldo! Błagam Cię, miej rację!
___________________________________
CZYTASZ
Odurzona
Romance„Cisza. Cisza. Cisza. Dzwonek. Lewa dłoń odrywa się od blatu, przesuwa wzdłuż jej talii i wyżej. Dociera do policzka. Czerwone usta zbliżają się do prawego i dotykają go tak delikatnie, że Lena nie jest pewna, czy rzeczywiście to zrobiły. Anasta...