5.

7.4K 200 42
                                    

Lena przekręcała się niecierpliwie z boku na bok, usiłując zasnąć, jednak tej nocy, jak widać, nie było jej to dane. Ze złością odrzuciła kołdrę i spuściła nogi na podłogę. Podeszła do okna i uchyliła je. Księżyc łagodnie rozjaśniał jej pokój, a nocne powietrze było przyjemnie czyste, rześkie i chłodne. Odetchnęła, przykładając rozgrzane czoło do zimnej szyby. Jej wzrok powędrował na zegar, wiszący na ścianie przy łóżku.

02:02

„Śni o Tobie", pomyślała, śmiejąc się sama do siebie. No cóż, czemu nie. Być może właśnie w tej chwili znajduje się w jej snach, dlatego sama teraz nie może spać.

Boże, jak absurdalnie to brzmi.

Lena potrzebowała pomyśleć. Bardzo, bardzo poważnie, bo sytuacja łatwa nie była. To, co wydarzyło się w szkole, było... niezwykłe. To chyba jedyne słowo, które odpowiednio opisuje całe zajście. Tylko co ona miała z tym teraz zrobić? Jak się zachować? Udawać, że nic się nie stało? To raczej nie wchodziło w grę.

Światło ekranu szczypało ją w oczy, kiedy rzuciła się w stronę telefonu i zaczęła gorączkowo przeszukiwać galerię, chcąc znaleźć zdjęcie planu lekcji. Jak szybko się zorientowała, polski miała codziennie, z wyjątkiem środy. A jutro... a właściwie już dzisiaj... był wtorek. Wtorek, który rozpoczynał się dwiema godzinami polskiego z rzędu.

Nie potrafiła stwierdzić, czy jest podekscytowana, przerażona, czy może jeszcze coś innego.

Długa rozmowa z Matyldą trochę jej pomogła. Dziewczyna w pełni ją rozumiała i wspierała, zapewniając, że nie ma sensu bać się samej siebie i swoich uczuć, ale do niczego tak właściwie nie doszły. Lena wiedziała od jakiegoś czasu, że faceci to po prostu nie jest to, ale dopiero od niedawna oswajała się z myślą, że prawdopodobnie jest lesbijką. Rozmowa z rudą tylko utwierdziła ją w tym przekonaniu i sprawiła, że poczuła się nieco bardziej pewnie sama ze sobą. To wszystko.

Tyle że właśnie z tą konkretną sytuacją musiała poradzić sobie sama. Była zbyt intymna, żeby opowiadać o niej ledwo poznanej dziewczynie. W takich chwilach tak bardzo brakowało jej kogoś bliskiego... kogoś, komu mogłaby się zwierzyć, z kim mogłaby dzielić tajemnice i sekrety. Kto powiedziałby jej, co ma robić. Zawsze chciała mieć przyjaciółkę... lub przyjaciela... ale nigdy nie pragnęła tego tak mocno, jak w tej chwili. Ukryła twarz w dłoniach.

Wiedziała, że do rana już nie zaśnie. Z głową pełną myśli i emocjami, które nią targały... po prostu nie było to możliwe.

*

Okropny, świdrujący dźwięk budzika rozdzwonił się na cały dom równo o godzinie 05:55. Wymacała telefon zdrętwiałą dłonią i puknęła palcem w ekran. Dawno nie czuła się tak zmęczona i niewyspana. Zrezygnowana udała się do łazienki, licząc na to, że lodowaty prysznic ją rozbudzi.

Otóż nie.

Pół godziny później skubała jajecznicę, jednocześnie wklepując korektor pod oczy, próbując ukryć wyraźne ślady braku snu. Była takim typem dziewczyny, która lubiła co prawda zwykłe dżinsy, za duże bluzy i T-shirty, ale makijaż zawsze musiała mieć idealny. Kochała to robić i mogła stroić się przed lustrem godzinami. Tylko o ile była wyspana i pełna energii.

Nie była w stanie więcej przełknąć, wiec odsunęła talerz i zajęła się włosami. Chciała dzisiaj wyglądać tak dobrze, jak tylko się da. Nie wiedziała, na co właściwie liczyła, ale... pragnęła jej się spodobać. Po prostu. To chyba nic złego, prawda?

Stała przed szafą dłużej niż zwykle, nerwowo przebierając ubrania. Czas uciekał, więc w końcu zdecydowała się na czerń. Nic nowego.

Pociągnęła mocniej bluzkę, eksponując dekolt i wydęła usta, puszczając sobie oczko w lustrze. Roześmiała się. Nie mogło się ono równać z tym, które otrzymała od Anastazji. Na samo wspomnienie poczuła nagły ucisk w żołądku, a jej serce zrobiło fikołka.

Anastazja.

Cudowne imię. Brzmi jak melodia.

Śpiewając je w głowie, wykonała kilka piruetów, omal nie spadając przy tym ze schodów. Była podekscytowana. Wiedziała, że strach i niepewność dopadną ją w szkole, ale teraz...

Wsunęła buty, złapała kurtkę i przesłała buziaka Honey, która leniwie wygrzewała się na parapecie w pierwszych promieniach słońca. Wyszła.

Do szkoły chodziła pieszo. Droga zajmowała jej około dwudziestu minut, a miała jeszcze ponad pół godziny, więc tym razem nie obawiała się spóźnienia. Nie miała ochoty robić wielkiego wejścia po raz drugi.

Będąc prawie na miejscu, rzuciła okiem na zegarek. Miała jeszcze chwilę dla siebie, którą wykorzystała na poprawienie makijażu w łazience.

Co miała poradzić na to, że nauczycielka spodobała jej się w momencie, kiedy tylko ją zobaczyła? A potem... potem tylko utwierdziła się w przekonaniu, że kobieta niesamowicie na nią działa.

Dzwonek.

Ostatnie spojrzenie w lustro.

Oddech.

Oddech.

Przedstawienie czas zacząć.

___________________________________

Odurzona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz