Rozdział XXV

1.8K 107 4
                                    

Moje Kochane Czytelniczki rozdziały staram się publikować najczęściej jak się da. Piszę je na bieżąco dlatego wypada różnie. Prywatnie jestem mama dwójki małych dzieci. Roboty jest od groma przy nich oprócz tego pracuje, a wattpad to moja odskocznia. Wybaczcie jeśli czasami rozdziały ukażą się po kilku dniach, ale jestem tylko człowiekiem... każde Wasze miłe słowo nakręca mnie do pisania i dziękuje Wam za to, tym bardziej, ze to co wymyślam Wam się podoba! Naprawdę jestem miłe zaskoczona pozytywnym odbiorem mojej historii😀

Zamykam oczy z przerażenia. Boję się je otworzyć. Nagle ktoś chwyta mnie za ramię. Otwieram oczy i dostrzegam Dmitrija, który ciągnąc mnie za rękę i próbuje wyprowadzić z pomieszczenia. Szarpię się i nie pozwalam mu na to.
- Coś ty do jasnej cholery zrobił?! Spoglądam na podłogę i dostrzegam bezwładnego Aleksandra. Nie rusza się, a z jego klatki piersiowej sączy się krew. Odpycham od siebie Dmitrija i drżącymi dłońmi wyjmuję telefon z torebki. Próbuję wydusić 112 i dodzwonić się na pogotowie. Niestety ten pieprzony zabójca wyrywa mi go z rąk.
- Oddaj mi ten telefon! Trzeba mu pomóc! On umrze! Krzyczę zalana łzami. Po czym podbiegam do Aleksandra i głaszczę go po twarzy. Schylam się do jego klatki piersiowej i próbuję usłyszeć bicie jego serca. Na próżno..
- Już dawno powinien zdechnąć. Po czym Dmitrij spluwa na ciało Aleksandra.
- Ty morderco! Rzucam się z pięściami na Dmitrija. – Jak mogłeś to zrobić?! To ojciec moich dzieci! Może mnie też masz zamiar zabić?! Co?! Popycham go. – Bo jestem z nim w ciąży! Trącam go znowu. – Bo go kocham! No już! Zabij mnie! Krzyczę wściekła. – Jesteś straszny, odrażający nienawidzę cię! Nigdy nie sądziłam, że posuniesz się do morderstwa! Jak mogłam być taka głupia i wierzyć w te wszystkie kłamstwa! Teraz dopiero widzę jaką szują jesteś! Człowiekiem bez skrupułów i bez mózgu! Jak mogłeś odebrać ojca moim dzieciom!? Dmitrij ze stoickim spokojem stoi i słucha tego, co do niego mówię, a w międzyczasie bawi się jakimiś papierkami i płynami. Dostrzegam w jego dłoniach strzykawkę, a po chwili czuję jak wbija mi ją w szyję. Nie spuszczając go z oczu czuję jak moje ciało staje się bezwładne i ciężkie. Jak powoli osuwam się na podłogę, a za zamglonym wzrokiem nadal stoi zadowolony morderca.
***

Silny ból rozsadzający moją głowę każe mi się ocknąć. Otwieram oczy i rejestruję, że znów znajduję się w domu mojego ojca. Z prędkością światła wracają do mnie wydarzenia, które mnie spotkały. Martwię się o Aleksandra, nie wiem ile czasu byłam nieprzytomna i czy ktoś w końcu udzielił mu pomocy. Odpycham od siebie czarne myśli. Nie wiem jak się tu znalazłam, ale doskonale pamiętam wzrok zabójcy. Powoli zwlekam się z łóżka i zbliżam do drzwi, ostrożnie je otwieram, a do moich uszu dociera cicha rozmowa. Zatrzymuję się w miejscu i skupiam na słowach.
- To już 19 tydzień za późno na takie posunięcie. Stwierdza Dmitrij.
- Musi być jakiś sposób żeby się ich pozbyć. Rozpoznaję szorstki głos „mojego ojca".
- Toni ja się nimi zajmę, nie przejmuj się, zostaw to mi.
- Myślałem, że zastrzyk zadziała, a tu nic. Bez zmian. – Może przy porodzie się ich pozbędziemy? Proponuje mój ojciec. A moje serce staje. Mój własny ojciec chce się pozbyć swoich wnucząt. Opieram się o ścianę i powoli osuwam się na podłogę załamana i rozczarowana kolejną „bliską" mi osobą. Dlaczego oni się tak nienawidzą? I dlaczego chcą krzywdzić bezbronne istoty? Boże daj mi siłę i pomóż się stąd wydostać.
- Na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie, wszystko da się załatwić. Stwierdza Dmitrij. Boże co ja tu robię?! I dlaczego krzywdzisz bezbronne dzieci?! Dotykam dłonią brzucha, czuję, że nadal jest wypukły. Jak na zawołanie czuję lekkie drganie. Szeroki uśmiech wypływa na moją twarz kiedy uświadamiam sobie, że to był „kopniak". Nigdy nie pozwolę na to żeby ktokolwiek zrobił krzywdę moim dzieciom. Wstaję i po cichu wracam do pokoju. Wyciągam z torebki telefon, który dostałam od Marty. Kieruje się do swojej łazienki. Zamykam się, odkręcam wodę i wybieram numer do mojej przyjaciółki. Odbiera po drugim sygnale.
- Darka! Jesteś cała?! Krzyczy zdyszana do słuchawki.
- Tak nic mi nie jest. Powiedz co z Aleksandrem? Pytam roztrzęsiona.
- Żyje, ale jest w ciężkim stanie, mimo, że miał kamizelkę kuloodporną nieźle oberwał.
Zamykam oczy i otwieram je z ulgą.
- Darka, ten telefon, który ci dałam był od Aleksandra, kazał mi go dać ci bo twój był na podsłuchu, mam nadzieję, że nie dawałaś tego numeru swojemu ojcu?
- Na szczęście nie, dobrze, że mam dwa takie same, to się chyba nie domyślą. Marta pomóż, muszę się stąd jakoś wydostać, oni chcą zabić moje dzieci. Płaczę do słuchawki roztrzęsiona. Boję się tu spać, jeść cokolwiek, może będą chcieli mnie otruć. Boję się. Płaczę bezradna do telefonu.
- Jakoś sobie poradzimy. Viktor był w stałym kontakcie z Aleksandrem o wszystkim wiedział, to on go znalazł. Dzięki niemu żyje. Są tutaj ich ludzie, którzy mają na oku ciebie i twoich oprawców. Dmitrij to sprytny i przebiegły człowiek, trzeba na niego uważać jest zdolny do wszystkiego.
- Wiem, widziałam. Przełykam głośno ślinę. Nagle słyszę jak ktoś szarpie za klamkę od łazienki.
- Muszę kończyć. Szepczę do telefonu. Po czym szybko się rozbieram, telefon wyciszam i chowam pod ubrania, a potem wchodzę pod prysznic z walącym sercem.

I jest kolejny rozdział. Miałam parę dni wolnego to nadrabiam niestety jutro wracam do pracy, a potem Nowy Rok -postaram się wrzucić jeszcze jeden rozdział w tym roku. Dziekuje za głosy jesteście KochAne!

Rosyjska graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz