Rozdxiał XXXI

2K 97 4
                                    

Dzień dobry! Miłej niedzieli moje Drogie!

Do moich zmysłów dociera fantastyczny, męski zapach perfum. Przeciągając się w łóżku otwieram powoli oczy. Rozglądam się mozolnie dookoła łapiąc ostrość. I próbując zlokalizować źródło woni. Kiedy uświadamiam sobie, że wszystko to, co działo się wczoraj to nie sen, ani bajka – to chce mi się skakać z radości. Moje rozmyślania przerywa delikatne pukanie do drzwi.
- Proszę. Ktoś naciska klamkę i wchodzi do środku. Od progu z zadowoloną od ucha do ucha buźką wkracza Nadia. Z rękami założonymi na biodrach spaceruje dookoła łóżka przyglądając mi się bacznie.
- Cześć Daszka! Jak się spało?
- No cześć. Bardzo dobrze, dziękuję.
- Tak szybko wczoraj uciekliście, myślałam, że Aleksander trochę cię potarga, a tu widzę szału nie było skoro się wyspałaś.
- Heh.. Palę cegłę zażenowana. – Nie było tak źle..
- A więc jednak było jakieś bara-bara! No w końcu żyjecie jak ludzie! A nie jak pies z kotem! Mniejsza o to. Nadia macha ręką. - Przyszłam bo zabieram cię na przymiarkę także bierz szybko prysznic. Swoje ciuchy masz podobno tutaj – Aleksander niczego nie wywalił. Wskazuje ręką na szafę, a po chwili ją otwiera. – Faktycznie wszystko jest. Stwierdza zadowolona. – Uciekaj do łazienki, a ja ci przygotuję ubranie.
- Chwileczkę, gdzie ty mnie zabierasz? Zakrywam się szczelnie kołdrą, następnie wstaję zwinnie z łóżka i owijam się nią. Niestety wczoraj zasnęłam bez piżamy.. Aleksander jednak trochę mnie potargał bo po pierwszym razie wzięliśmy wspólną kąpiel, a potem jakoś tak wyszło, że znów się kochaliśmy..
- Na przymiarkę.
- Przymiarkę czego? Dopytuję. Nadia przerzucając intensywnie wieszaki w szafie odwraca się do mnie i wywija oczami.
- No jak to czego? Sukni ślubnej! Przez chwilę zatyka mnie lecz już po chwili odzyskuje zdolność mówienia.
- Wiesz co - to ja nie jadę. Mówię zakłopotana.
- Co?! Jak to nie jedziesz?! Nadia podnosi głos zaskoczona moją odpowiedzią.
- Nie obraź się, ale nie rozmawiałam z Aleksandrem na temat ślubu. A poza tym ja nie mam zamiaru go do niczego zmuszać, nie musimy mieć ślubu żeby żyć razem.
- I chcesz mi powiedzieć, że takie rozwiązanie cię zadowoli? I że nigdy nie marzyłaś o ślubie w kościele i księciu na białym rumaku? Nadia wybucha śmiechem. – Wkręcać to ty możesz śrubki, ale nie mnie! Myj się i ubieraj!
- Nie.
- Dasza, nie wiem czy wiesz, ale ja jestem na bieżąco z informacjami z moim bratem. A to zlecenie dostałam od niego. Mam ci pomóc wszystko załatwić i doradzić.
- Yyy.. No nie wiem... Nie widziałam się jeszcze dzisiaj z nim.
- Wiem. Obudził mnie dzisiaj bezczelnie! A miałam takie piękne sny z Jurij w roli głównej. Po tym jak go zbluzgałam to zabrał mi kołdrę i nie miałam wyjścia musiałam go wysłuchać. Kazał mi zabrać cię na przymiarkę, a sam pojechał załatwić coś ważnego i odbierze cię prosto z salonu jak będziemy gotowe.
- Zgodzę się pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Na śniadanie chcę zjeść jajecznicę na boczku z pomidorami ze śmietaną i cebulą. Zdezorientowana dziewczyna patrzy na mnie jak na kosmitkę.
- Fuj.. Aż mi niedobrze na samą myśl. Grymas na twarzy Nadii naprawdę wygląda tak, jakby miała zaraz zwymiotować. - Ale zgadzam się. A ja w podskokach ruszam do łazienki.
**
Intensywne przymiarki w salonie dały mi się we znaki. Po kilku godzinach miałam już dość tych przebieranek i chciałam wrócić do domu.
- Nadio mam już dość nie dawaj mi nic więcej. We wszystkim wyglądam jak słonica!
- Daj spokój! Wyglądasz cudownie z tym zaokrąglonym brzuszkiem! To taki słodki widok. Dziewczyna przygląda się mojemu ciału i trzepoce energiczne rzęsami.
- Zgadzam się na ostatnią i wracam chociażby piechotą! Zrezygnowana i zniechęcona opuszczam ramiona i siadam na fotelu. Kobieta w salonie rozmawia z Nadią intensywnie i żywo po rosyjsku. Obie wymachują dłońmi nad głowami. W końcu oburzona ekspedientka odwraca się na pięcie i znika na zapleczu. Popijam swobodne wodę i czekam na tę ostatnią, która po prostu ma być hitem według Nadii. Nie przypuszczałam, że przymierzanie sukni ślubnej na własny ślub może być takie męczące. Moje myśli jednak zaprząta Aleksander. Co było dla niego takiego ważnego żeby nawet się ze mną nie przywitać?
- Słyszysz mnie? Dociera do mnie piskliwy głos Nadii.
- Tak, tak.
- Zapraszam cię do przymierzalni. Przygląda mi się z chytrym uśmiechem.
- Coś knujesz? Przyglądam jej się badawczo i wymierzam palec prosto w nią.
- Nie, no coś ty! Podnosi ręce do góry chcąc pokazać, że naprawdę nie ma nic do ukrycia.
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.. Powolnym krokiem przekraczam prób przymierzalni i jak manekin pozwalam się ubrać ekspedientce i Nadii.
- Odebrało mi mowę. Nadia zakrywa dłonią usta i nie mogąc oderwać ode mnie wzroku zastygła w miejscu.
- Wiesz co gdybym cię nie znała, to nie zrobiłoby to na mnie wrażenia, ale znam cię, wiem jaką jesteś gadułą i jeśli coś cię „zatkało" to musi być dobrze. Zaczynam się głośno śmiać.
- Daszka wyglądasz fenomenalnie – to ideał! Twoja druga skóra!
- Dobra nie przesadzaj i pozwól mi też zerknąć. Nadia odsuwa kotarę, a ja biorę suknię w dłonie i kieruję się na stołek, na którym stałam przez ostatnie kilka godzin. – Pamiętasz, że to już ostatnia?
- No powiem szczerze, że innej to już sama nie pozwolę ci włożyć. Dziewczyna oblizuje usta i z zachwytem idzie za mną. Wchodzę ostrożnie na stopnie, ekspedientka podaje mi szybko buty w moim rozmiarze, aby efekt był lepszy. Obie z Nadią piszczą z zachwytu i mówią do siebie po rosyjsku ciesząc się i ściskając widać, że już się dogadały. Odwracam się od nich i spoglądam w lustra, które są rozciągnięte od podłogi aż po sufit i tworzą półokrąg, w środku którego znajdowałam się ja. Mówcie co chcecie, ale ta młoda dziewczyna naprawdę zna się na modzie i trafiła w mój gust w stu procentach. Długie rękawy sukni oraz dekolt sięgający do mojej talii miała z prześwitującej, ozdobnej koronki wytłaczanej małymi, świecącymi kryształkami. Od pasa w dół była zaś prosta i biała z gładkiego materiału bez żadnych zdobień. Jedynym dodatkiem jest rozporek sięgający do połowy mojego uda z lewej strony. Delikatny, lejący się materiał idealnie układa się na moim brzuchu nie uciskając go, a zaraz podkreślając. Suknia ta jest dokładnie taka o jakiej zawsze marzyłam – piękna i prosta. Bez zbędnego bogactwa.
- Ona jest cudowna! Mówię podekscytowana okręcając się wokół własnej osi i zachwycając swoim widokiem.
- Mówiłam. Stwierdza Nadia dumnie stojąc z założonymi rękami. – Wiedziałam, że ci się spodoba, wyglądasz pięknie Daszko.
- Dziękuję! Schodzę ze schodków i całuję mocno moją przyszłą szwagierkę.
- Dobra, dobra nie ma za co. To była dla mnie sama przyjemność. Jedną rzecz już mam odhaczoną. Teraz jeszcze muszę tylko załatwić nam jakiegoś fryzjera i kosmetyczkę – co nie będzie łatwe bo za kilka dni święta i kiepsko z terminami, ale stawiam na swój urok osobisty, a jak to nie pomoże to mam jeszcze kasę. Obie wybuchamy śmiechem. – Do tego za kilka dni święta, a ja nie mam prezentów!
- Święta? Przecież dopiero co były...
- U nas obchodzimy je 6 stycznia.
- O cholera, ja też nie mam prezentów. Stwierdzam bezradna. Tym bardziej, że nie mam pomysłu co kupić dla Aleksandra i za co.. ?
- Aleksander za chwilę będzie tu po ciebie. Ja w tym czasie ogarnę kosmetyczkę, a jutro możemy razem wybrać się na zakupy, co ty na to?
- Świetny pomysł. Nadia zgarnia ze sobą ekspedientkę i omawia z nią zapewne kwestie związane z suknią, ja w tym czasie staram się rozebrać – co nie jest łatwe. Po kilku minutach szarpaniny wołam o pomoc i ekspedientka fachową ręką, zwinnie rozbiera mnie. Ubieram na siebie czarne rajstopy i dopasowaną, długą sukienkę w kolorze ecri, którą w domu wynalazła mi Nadia. Do tego świecące, czarne kozaki na płaskim obcasie sięgające mi do kolan. Włosy sięgają mi już do połowy ramienia. Zauważyłam, że w ciąży jakoś bardzo szybko mi rosną. Po chwili wychodzę z przebieralni i poprawiam w biegu sobie rajstopy – naciągam je bo jakoś ciągle mi zjeżdżają. Oprócz tego obciągam sukienkę i układam ładnie na brzuszku. Skupiona na swoim wyglądzie wkraczam do głównego holu, gdzie docierają do mnie żeńskie głosy. Jednak kiedy podnoszę głowę wpadam prosto na mężczyznę, od którego się odbijam. Czerwona jak burak podnoszę głowę i łapię powietrze kiedy dociera do mnie, że ten osobnik stojący tuż naprzeciwko mnie to mój facet. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, jego usta wczepiły się w moje, a języki smakowały siebie nawzajem. Wielkie dłonie Aleksandra powędrowały na moje pośladki i przyciągnęły mnie do niego. Żar jaki ten człowiek we mnie wzbudził roztopiłby lodowiec. Niepocieszona faktem, że oderwał się od moich dość mocno zmaltretowanych ust jęknęłam niezadowolona. Aleksander dysząc, oparł się o moje czoło, a ja sapiąc zaczęłam oblizywać usta, które po tym pocałunku dość mocno spierzchły.
- Jak się masz? Pyta z lekkim uśmiechem na ustach i dłońmi nadal przyklejonymi do mojego tyłka.
- Dobrze.. Szepczę podniecona.
- Tęskniłem..
- Ja też..
- Zadowolona z zakupów?
- Myślałam, że to żart..
- Myślałaś, że dwa razy „dla żartu" się oświadczyłem?!
- Wcześniej myślałam, że ...
- Cześć gołąbeczki, już się nagruchaliście? Nadia podbiega do brata i całuje w policzek. Aleksander natomiast niechętnie odrywa się ode mnie i moich pośladków żeby przywitać się z siostrą. – Melduję, że zadanie zostało wykonane panie kapitanie. Nadia salutuje i spogląda na brata.
- Spocznij! Odpowiada Sasza po czym bierze siostrę w ramiona i czule całuje w policzek.
- Dziękuję.
- Od tego jestem braciszku.
- Zabieram Darię ze sobą, a na ciebie czeka na zewnątrz kierowca i ochrona. Pamiętaj, że mówisz im o każdym swoim kroku. Nadia przewraca oczami.
- Tak wiem.
- To do zobaczenia zakochańce! Nadia całuje mnie i brata po czym kieruje się do wyjścia.
- Dziękuję! Krzyczę za nią, dziewczyna tylko macha ręką na znak, że słyszała. Odwracam się do Aleksandra i napotykam jego wzrok palący moje ciało. Na moich policzkach pojawiają się rumieńce.
- Daszo nie wiem od czego to zależy, ale w ciąży jesteś jeszcze bardziej pociągająca.
- Całe szczęście, że nie odwrotnie.
- Chodź, pomogę ci się ubrać bo chcę ci coś pokazać.
- Czy tym czymś co chcesz mi pokazać zajmowałeś się od rana?
- Czy moja Dasza mnie przesłuchuje? Aleksander pomaga mi ubrać płaszcz. A ja przecież nie przyznam mu się, że zżera mnie ciekawość co wyciągnęło go z domu o tak wczesnej porze.
- Niee.. Ja tylko tak z ciekawości pytam. Aleksander otwiera mi drzwi, oboje żegnamy ekspedientkę i opuszczamy sklep.
- Za chwilę się dowiesz. Odpowiada tajemniczo i biorąc mnie pod ramię kierujemy się do samochodu. Przed nami stoi czarne Volvo, które dobrze znam.
- Lubisz ten samochód?
- Jestem wierny Volvo jeśli o to pytasz. Jeśli coś mi się podoba i do tego działa bez zarzutu uważam, że nie ma powodu do szukania czegoś innego. Podobnie mam z kobietami. Puszcza do mnie oczko i cieszy się lubieżnie. Drogę do „nieznajomego" miejsca umila nam rosyjskie radio. Na szczęście co jakiś czas leci anglojęzyczna piosenka i nie czuję się aż tak wyobcowana. Spoglądam kątem oka na Saszę, wyraźnie ma czymś zajętą głowę. Nie przerywając jego stanu odwracam się do szyby i podziwiam panoramę miasta, a potem przedmieścia Moskwy. Po niespełna godzinie docieramy do miejsca, które otacza wysoki betonowy mur z żelazną, pełną bramą. Ktoś otwiera nam bramę i wjeżdżamy do środka. Przed nami stoi ogromny biały budynek. Z werandą dookoła domu na parterze odgradzaną betonowymi filarami i tarasem na piętrze. Przed wejściem znajdują się szerokie schody. Po lewej stronie widzę budynki gospodarcze. Aleksander pomaga mi wysiąść. Dociera do mnie rżenie koni.
- Będziemy jeździć konno? Pytam nie ukrywając swojego podekscytowania.
- Jak urodzisz to na pewno, na razie zapomnij o takich rzeczach nawet masz nie zbliżać się do koni. Stwierdza ostrzegawczo Aleksander. Teraz obejrzysz dom. Aleksander prowadzi mnie do środka. Od razu uderza we mnie jasność tego miejsca, ogrom przestrzeni i biel znajdująca się na wszystkich ścianach i we wszystkich pomieszczeniach.
- i jak podoba ci się?
- Póki co jest tutaj pusto, nie ma mebli, ciężko powiedzieć jak tu jest.. ale jakby się urządziło to miejsce, nadało klimatu, to na pewno zaczęłoby tętnić życiem. Aleksander łapie mnie za dłonie i patrzy uważnie w oczy.
- Właśnie tego od ciebie chcę, żebyś urządziła nasz dom.
- Nasz dom? Pytam zszokowana. – To jest nasz dom?! Wyciągam palec w górę i kręcę nim dookoła upewniając się, że to wszystko będzie naszym miejscem na ziemi.
- Tak kupiłem go zaraz po tym jak cię poznałem, chciałam z tobą tutaj zamieszkać. W końcu udało mi się tobie go pokazać.
- Oluś ty zwariowałeś! Przecież to pałac! Boże ile tu miejsca! Ile tu ziemi! Dzieci zwariują! Krzyczę podekscytowana prawie piszcząc ze szczęścia. Aleksander śmieje się ze mnie szczerze.
- Więc jednak ci się podoba?
- Bardzo! Rzucam się w ramiona mojemu facetowi i łapę go za twarz po czym wbijam się w jego wielkie usta i całuję zachłannie wlewając w niego całe swoje szczęście i miłość.
- Może chciałabyś zobaczyć jeszcze górę i kuchnie i łazienki? Oluś unosi brew i zadaje mi pytanie retoryczne. Oddychając ciężko po intensywnym pocałunku wbiegam wręcz na górę i zachwycam się każdym pomieszczeniem, ale największą radość i tak sprawiła mi nasza sypialnia z tarasem i widokiem na całą posiadłość i las.
- To miejsce to jest jak dom z bajki! Zachwycam się widokiem całej posiadłości z tarasu znajdującego się przy naszej sypialni.
- Dario czy masz jakieś plany 19 stycznia?
- Ja? Plany? Nie.. Odpowiadam zdezorientowana. – A dlaczego pytasz?
- Cieszę się. Bo tego dnia chciałbym się z tobą ożenić. Odwracam się w stronę Aleksandra i widzę jak klęczy przede mną z pudełeczkiem w dłoni. A jego niebieskie oczy wpatrują się w moje. Łapię się dłońmi za twarz z zaskoczenia i wpatruje oniemiała w zawartość pudełka i mojego mężczyznę. – Wyprzedzając twoje kolejne pytanie – tak, to jest ta rzecz, którą musiałem dzisiaj rano załatwić. – A teraz uczyń mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zgódź się.
- Przecież wiesz, że ja.. Mówię ze łzami w oczach. – Zgadzam się! Wykrzykuję po czym rzucam się na Aleksandra i całuję go żarliwie. Po chwili na moim palcu błyszczy pierścionek z brylantem, a Aleksander otulając mnie w pasie z brodą na moim ramieniu wpatruje się w naszą wspólną przestrzeń.
**
Te zakupy z Nadią kiedyś mnie wykończą! Odkąd jestem w ciąży ani razu nie ćwiczyłam. Moja forma jest beznadziejna! Szybko się męczę, ale na szczęście mam już prawie prezenty dla wszystkich został mi tylko Aleksander. Co można kupić człowiekowi, który można powiedzieć ma wszystko? To dopiero zadanie... Nadia intensywnie rozmawia przez telefon z Jurij, jest taka szczęśliwa. Cieszę się, że jej się układa. Mijam sklep za sklepem próbując na coś wpaść. W końcu mnie oświeca ruszam do sklepu i zadowolona z zakupu oryginalnego prezentu wychodzę i szukam w tym tłumie Nadii. Nagle ktoś na mnie wpada mocno uderzając w bark. Torby z zakupami wypadają mi z dłoni, a ja sama zwijam się z bólu.
- Przepraszam panią bardzo! Mężczyzna zwraca się do mnie po angielsku. – Nie zauważyłem pani! Po chwili facet zbiera szybko moje zakupy i wrzuca je do torebek. A ja stoję i trzymam się za bark patrząc na to, co on robi.
- To chyba pani? Mężczyzna podaje mi białą kopertę, na której jest napisane „Daria". Zaskoczona patrzę na niego i odbieram ją od niego.
- Jeszcze raz przepraszam, ale na mnie już czas. Facet spogląda na zegarek. – Już jestem spóźniony! Wesołych świąt i do widzenia! Rzuca na odchodne po czym znika za winklem. W tym samym momencie znajdują się przy mnie ochroniarze.
- Nic pani nie jest?
- Nie. Bąkam wkurzona na ochroniarzy z opóźnionym zapłonem. – Możecie wziąć te torby bo ja już nie jestem w stanie ich nosić. Jedną ręką trzymając kopertę, a drugą bark. Ciekawa tego co znajduje się w środku rozrywam kopertę i rozkładam list. I to był chyba błąd. To co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. Zasłaniając dłonią usta z wrażenia zbladłam do tego stopnia, że zapomniałam oddychać. W środku było zdjęcie usg moich dzieci, a tuż obok krzyż i zdjęcie cmentarza, wszystko było podpisane literkami wyciętymi z gazet.
„Niedługo TAM się spotkamy. Wesołych świąt Dario". A potem pamiętam tylko jak za mgłą biegli do mnie ochroniarze.


Moje Kochane powoli zbliżam się do końca mojej przygody z Darią i Aleksandrem. Mam nadzieję, że wytrwacie do końca i że nadal Wam się podoba! Liczę na Wasze głosy i komentarze:😉

Rosyjska graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz