Rozdział XXXIII

1.8K 130 6
                                    

Tak ciężko zdobyć Wasze gwiazdki... Może ten rozdział zasłuży? Miłej lektury Babeczki!

Po podzieleniu się prosforą babcia Aleksandra odmówiła modlitwę w ojczystym języku, po której wszyscy zasiedliśmy do stołu. Na stole również znajduje się dwanaście potraw lecz trochę innych od naszych. Marta zjawiła się z Viktorem tuż przed kolacją. Siedzieli przy stole naprzeciwko mnie i Aleksandra. Była bardzo potargana domyśliłam się co musiało ich zatrzymać. Nie wiem od czego to zależy, ale nie mogę od niej oderwać oczu. Tak pięknie wygląda, roztacza wokół siebie jakiś blask. Ma dzisiaj w sobie coś, co przyciąga mnie jak magnes. Jej usta jak zawsze w kolorze krwistej czerwieni, a włosy ułożone w niedbałe loki swobodnie opadały na jej ramiona. Ubrana w zwykłą małą czarną wyglądała po prostu niezwykle. Viktor z kolei w czarnym dopasowanym garniturze i białej koszuli wyglądał na spiętego, co chwilę poprawiał muszkę. Zachowywał się jakby było mu duszno. Nadia i Jurij siedzący tuż obok mnie co chwilę gruchali sobie coś do ucha i chichotali jak nastolatkowie. Moja przyszła szwagierka jak zawsze odważnie ubrała się w kusą, butelkowozieloną sukienkę z bufiastymi rękawami sięgającą ledwo za jej tyłek żeby tego było mało plecy ma wręcz gołe! Jej długie, jasne włosy tym razem zaplotła w „rozczochranego" warkocza.
- Moi drodzy, a teraz proszę Was aby każdy zjadł po kolei czosnek i sól.
- Co?! Dlaczego? Szepczę do Aleksandra zakłopotana. – Przecież czosnek śmierdzi..
- Malutka wszyscy będziemy go jeść więc wszyscy będziemy tak samo pachnieć, a poza tym to jedna z dwunastu potraw i każdy musi jej spróbować.
- Ale dlaczego czosnek?
- Bo to symbol zdrowia.
- Do tego surowy... Sasza ja zwymiotuję...
- Dasz radę. Aleksander zanosi się śmiechem. – Zagryziesz czymś. Nadchodzi moja kolej. Maczam czosnek w soli i podaję miskę dalej do Nadii, a sama przygotowuję barszcz żeby szybko móc popić.
- Widzisz, nie było tak źle. Aleksander składa mi pocałunek na policzku i trzyma pokrzepiająco za dłoń.
- Jestem taka zadowolona, że mam was tutaj wszystkich. W takim składzie i takich szczęśliwych! Babcia składa dłonie jak do modlitwy. – Boże dziękuję, że mój wnuk w końcu spotkał kobietę swojego życia, a moja wnuczka mimo tylu przykrości jakie ją spotkały znalazła miłość. To będzie cudowny rok dla nas, tym bardziej, że niedługo rodzina nam się powiększy. Babcia wbija swoje czarne oczy we mnie, a mnie oblewają rumieńce.
- Starczy tych sentymentów babciu. Czas na prezenty!
- Nadio jeszcze nie wyrosłaś co roku ta sama historia. Zwraca uwagę córce Anna.
- Mamo daj spokój od początku tylko o nich myślę! Ile można czekać?! Ja jako najmłodsza idę pod choinkę i będę rozdawać!
- Nikt nie ma zamiaru odebrać ci tej profesji, ale wiedz, że za rok lub dwa niestety przejdziesz na emeryturę jak urodzą się moje córki. Nadia posyła tajemniczy uśmiech bratu i wystawia mu język po czym przystępuje do zadania.
Nie wiem jaki plan ma Nadia, ale zaczęła od starszyzny. Rozdała najpierw wszystkie podarunki im, każąc od razu je otwierać i chwalić się pozostałym co kto dostał. Rodzice otrzymali między innymi wycieczkę w ciepłe kraje, ojciec Aleksandra fajkę i kapelusz, a mama fotel bujany i biżuterię. Z kolei babcia nowy zestaw do robienia na drutach i mnóstwo korali, które tak uwielbia. Przyszła kolej na Martę i Viktora, którzy również otrzymali wczasy za granicą, karty podarunkowe do drogich sklepów, a Viktor kluczyki do motoru. Po porozumiewawczych spojrzeniach Saszy i Viktora, wiem, że to Aleksander mu sprezentował ten sprzęt.
- Dobra teraz czas na mój! Trzęsącymi się rękami z podniecenia Nadia otwiera mały prezencik, w którym okazuje się, że jest małe, aksamitne pudełeczko, a w nim pierścionek! Dziewczyna w jednej chwili zbladła i szukała wzrokiem swojego faceta.
- Tak Nadio. To jest to, o czym myślisz. Jurij wstaje od stołu po czym kieruje się w stronę ukochanej i klęka przed nią. – Nadio czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moja już na zawsze? Kocham cię do szaleństwa i nie chcę żyć już ani minuty dłużej bez ciebie. Łzy jak grochy spływają dziewczynie po twarzy, a ona uśmiecha się mimo to trzęsąc się przy tym jak galareta. Wszyscy dookoła wstrzymali powietrze w napięciu czekając na finał.
- A ja... A ja myślałam.. że mamy kryzys.. byłeś ostatnio taki nieobecny..
- Szukałem odpowiedniego momentu i nadal nie uzyskałem odpowiedzi. Jurij posyła porozumiewawcze spojrzenie Nadii.
- Jasne, że się zgadzam wariacie! Jurij wkłada Nadii na palec błyszcząc pierścionek. Narzeczeni się całują, a my bijemy brawo i piszczymy z zachwytu, a po chwili każdy z zebranych składa życzenia świeżo upieczonym narzeczonym.
- Nie no, mimo, że tradycja zakazuje – napijmy się! Moja wnuczka wychodzi za mąż! Volodymyr zorganizuj szampana trzeba to należycie uczcić! Syn Valerii posłusznie udaje się do barku po trunek i kieliszki. Aleksander pomaga mu rozdać wszystkim szampana.
- A więc za zdrowie młodych! Unosi swój kieliszek babcia i opróżnia go. Ja niestety raczę się wodą.
- Nadio dlaczego nie pijesz? Pyta zdziwiona Anna. Dziewczyna wzrusza ramionami. Po czym podbiega szybko po kolejny prezent tym razem dla Jurij. Anna z tajemniczą miną przygląda się córce. Jak zawsze wygląda pięknie i dostojnie w beżowej garsonce w koronkowe kwiaty w tym samym kolorze oraz włosach spiętych w kok. Jurij ze zdziwioną miną wyciąga z pudełka jakiś patyczek, a po chwili z oczami wielkimi jak spodki patrzy na narzeczoną, która czerwona jak burak czeka na jego reakcję.
- Naprawdę?! Krzyczy zaskoczony. – Od kiedy wiesz?!
- Nasikałam wczoraj i jakoś tak wyszło.. Mówi zawstydzona. Jurij podbiega do dziewczyny, bierze ją w ramiona i kręci się zadowolony.
- Boże co to za święta!?
- Mam rozumieć, że się cieszysz? Dziewczyna trzymając ukochanego twarz spogląda w jego wielkie oczy.
- Jak diabli! Jurij po chwili stawia Nadię na podłodze i odwraca się do zainteresowanych.
- Będę ojcem! Krzyczy podekscytowany. Anna i babcia zasłaniają dłonią usta. Volodymyr wbił się w krzesło, a ja pobiegłam prosto do dziewczyny żeby jej pogratulować.
- Masz szczęście, że zdążyłeś jej się oświadczyć bo inaczej byśmy teraz rozmawiali. Aleksander podaje Jurij rękę i gratuluje mu.
- Będziemy mieli dzieci w tym samym wieku! Piszczę podekscytowana.
- Dlatego braciszku za rok lub dwa twoje córki będą miały konkurencję w rozdawaniu prezentów na święta!
- Jak zawsze celna uwaga siostrzyczko.
- Pieprzyć tradycję! Wszystkie twarze zgromadzonych skierowały się na Valerię. Kobieta uderzyła pięścią o stół z całą mocą tak, że aż podskoczyły szklanki.
- Volodymyr! Nalej nam wódki bo na trzeźwo nie umiem przetworzyć tylu zaskakujących wieści! A ciężarnym wody! Anna zaskoczona reakcją teściowej siedzi jakby połknęła kij. Nadia wytrzeszczyła oczy w stronę kobiety, Volodymyr jakby się zawstydził, Marta z Viktorem była jakaś nieobecna, a Aleksander śmiał się pod nosem.
- Już wiem po kim masz taki temperament. Szepczę do ucha Olusia. Zadowolony łapie mnie za szyję, po czym odchyla moje włosy składając na mojej skórze ciepły pocałunek.
- Słowiańska krew. Szepcze zadowolony. Volodymyr w mgnieniu oka obsłużył wszystkich zgromadzonych.
- A zatem.. Valeria wstała z kieliszkiem w dłoni. – Zanim wzniosę toast chciałam o coś zapytać. Wszyscy w ciszy stoją i czekają na pytanie babci.
- Marto. Wszystkie pary oczu skierowały się na moją przyjaciółkę, a ona w tej samej chwili spaliła cegłę! Moja Marta się zawstydziła! To nie do wiary!
- Czy ty i Viktor też spodziewacie się dziecka? Pytanie Valerii po prostu rozbiło bank, a każdy w napięciu lustrował moją przyjaciółkę od stóp do głów, która za cholerę nie chciała zmienić koloru swojej twarzy. Mój wzrok zatrzymał się jednak na innym ważnym szczególe – lampce szampana – nietkniętej!
- Generalnie.. Marta zaczęła mówić, a Viktor zaczął zdenerwowany zrzucać z siebie ubranie. Rozwiązywał nieporadnie muszkę i walczył z marynarką. Krople potu leciały po jego czole, a twarz była blada jak kreda. – My...
- Tak. Będziemy mieli dziecko. Wtrącił Viktor. Pucha opadła na krzesło.
– Nie chcieliśmy się z tym obnosić.. Ten wieczór ewidentnie powinien należeć do Nadii i Jurij. Stwierdziła zawstydzona Marta.
- Wiedziałam od początku! Valeria zaczęła się śmiać. – Może i jestem stara, ale ciężarną wyczuję na kilometr! – Dziecko toż to cud! Tylko się cieszyć! – Do dna kochani!
Szukając jeszcze elementów swojej szczęki roztrzaskanej na podłodze nie umiałam zarejestrować tego co do mnie trafiło.
- Ty pipo! Wycelowałam palec prosto w swoją przyjaciółkę. – Jak mogłaś to przede mną ukryć!
- To wszystko to świeża sprawa dowiedzieliśmy się zaledwie parę dni temu.. Skruszona Marta zerka na mnie błagalnie. – Wybacz mi.
- Pewnie, że ci wybaczam mamusiu! Ściskając moją przyjaciółkę całowałam ją i gratulowałam z całego serca szczęścia jakie ją spotkało. Aleksander wziął w obroty Viktora i rozpętała się na nowo dyskusja przy świątecznym stole. Valeria raz po raz kazała uzupełniać kieliszki, a Volodymyr nie umiejąc sprzeciwić się matce pokornie spełniał jej życzenia. W międzyczasie Nadia przyniosła moje i Aleksandra prezenty. Niecierpliwa zaczęłam je rozpakowywać. Pierwszy z nich dostałam zapewne od Nadii – karta podarunkowa do sklepu Dior. Kolejny to książki dotyczące macierzyństwa, biżuteria, voucher do spa. Następne maleńkie pudełeczko ostrożnie otworzyłam i zaświeciły mi się oczy. W środku był kluczyk od samochodu z przyczepionym logo firmy Volvo. Z otwartą buzią spojrzałam na Aleksandra.
- Nie martw się prawo jazdy też ci opłaciłem.
- Aleksandrze przecież to samochód!
- Tak, twój ulubiony, a do tego bezpieczny. Musisz być niezależna niedługo urodzą się nasze dzieci i musisz umieć prowadzić samochód - to podstawa! Zachwycona swoim prezentem wczepiam się w jego soczyste usta.
- Podziękuję ładnie jak będziemy sami. Szepczę rozpalona. Sama nie wierzę w to, co teraz powiedziałam. Aleksander ścisnął mi udo po czym głaskał mnie niebezpiecznie blisko mojej kobiecości. Rozpalona jego dotykiem ścisnęłam mocno uda.
- Otwórz swój. Próbowałam odwrócić jego uwagę, jednak odklejenie jego rąk nie było łatwe tym bardziej, że doskonale wiedział jak na mnie działa. Oluś strasznie wolno rozrywał papier. Robił to specjalnie chciał doprowadzić mnie do wybuchu. Wiedział jaka jestem niecierpliwa i ciekawa jego reakcji.
- Pamiętaj, że jestem w ciąży i oszczędź mnie proszę. Podnosząc brew do góry na swój oryginalny sposób posłał mi cwaniackie spojrzenie po czym w końcu otworzył pudełko. Wziął jego zawartość w palce i dokładnie obejrzał z każdej strony. Złota blaszka w kształcie koła, na której zostało wygrawerowane duże serce, a w środku niego mniejsze dwa miały symbolizować moje uczucie do niego i nasze dzieci. Widziałam jak spokojnie przełknął ślinę i ścisnął mocno w dłoni wisiorek po czym spojrzał mi w oczy.
- Nawet nie możesz sobie wyobrazić jak ja ciebie kocham. Już prawie znów się pocałowaliśmy kiedy nasze zbliżenie przerwał straszny huk. Wszyscy poderwaliśmy się z miejsc. Okazało się, że babcia ma już dość wódki i padła na stół jak kawka. Volodymyr dostojnie krocząc jak na gospodarza przystało wziął matkę pod pachy i z pomocą Viktora wyprowadził z pomieszczenia. Towarzystwo rozbawione całą sytuacją powoli zaczęło się żegnać i rozchodzić do swoich pokojów. Zostałam tylko ja i Aleksander.
- Został ci ostatni do rozpakowania. Zwrócił mi uwagę. Chwyciłam małe pudełko i rozerwałam papier, a następnie otworzyłam wieczko, w którym znajdowały się trzy koperty podpisane „1,2,3". Otworzyłam pierwszą, w której znajdowała się fotografia mojego domu w Polsce. Zdziwiona spojrzałam na Aleksandra i szybko wyjęłam zawartość drugiej. Widok przyprawił mnie o gęsią skórkę i łzy, które momentalnie zaczęły spływać z moich oczu.
- To nie może być prawda.. Na fotografii znajdował się mój dom cały w płomieniach. Chwyciłam za ostatnią kopertę i przeczytałam wiadomość z literek wyciętych z gazet. „Wesołych świąt Laleczko".
- O Boże! To Dmitrij!   


Podsyciłam lekko ciekawość? Dostarczyłam emocji?  Z zachwytem przeczytam każdy komentarz 😁:)

Rosyjska graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz