Rozdział XI

1.7K 115 14
                                    

I widzę ciemność... Budzę się, strasznie boli mnie głowa, nie mogę się ruszyć próbuję, ale nie mogę, uświadamiam sobie, że moje ręce i nogi przywiązane są do krzesła, ponadto w buzi mam wepchnięty kawał materiału, nie mogę mówić, ani krzyczeć. Szarpię się z całych sił, próbując poluzować supły, ale nic z tego. Rozglądam się po pomieszczeniu chyba już kiedyś tu byłam. Wszędzie jest pełno akcentów wędkarskich, na suficie wiszą wędki, a na ścianach widzę zdjęcia. Zdjęcia Aleksandra. To jego domek nad jeziorem.. O rany! Nagle dochodzi mnie dźwięk otwieranych drzwi, ktoś wchodzi do pomieszczenia, to kobieta. Ma na sobie czarny, obcisły kombinezon i rude włosy związane w kucyk. Nie wierzę, moim oczom ukazuje się Ruda! O co chodzi do cholery?!
- Witaj śpiąca królewno, jak tam miałaś dobre sny? Mam nadzieję, że wygodnie ci się spało. Ruda zanosi się triumfującym śmiechem, widzę jak w dłoni trzyma broń. Po chwili kładzie ją na stoliku, wyciąga z kieszeni paczkę papierosów po chwili zapala jednego i siada okrakiem na krzesło tuż przede mną. Zaciąga się głęboko papierosem, po czym puszcza dym prosto w moją twarz. Od razu wiedziałam, że to wredne babsko jak tylko pierwszy raz ją zobaczyłam.
- Pewnie zastanawiasz się co tu robisz? Prawda? Ruda zaciąga się papierosem. Znów się śmieje zadowolona z kiepskiego dowcipu. Oświadczam ci moja droga, że dzisiaj są ostatnie godziny twojego życia, a więc ciesz się nimi teraz bo już niedługo będziesz na tamtym świecie. Patrzy na mnie zabijając mnie w tym momencie swoim opętanym wzrokiem. Nie daję za wygraną znów się szarpię i próbuję uwolnić, niestety sznur ani drgnie. Ruda idzie do kuchni, otwiera szuflady po kolei widać, że czegoś intensywnie szuka, w końcu na chwilę zastyga, chyba znalazła to co chciała. Po chwili wraca w dłoni trzymając kartkę i długopis.
- Posłuchaj suko, napiszesz list. Pożegnalny list do Aleksandra, ja ci podyktuję, a potem sama osobiście mu go wręczę i jak trzeba to od razu pocieszę jak należy. Ruda mierzy mnie od stóp do głów. Co on w tobie widzi?! Takie zero! Takie nic!
Co za kurwa! Za to od niej aż kipi zmysłowością..! Widać, że ma niską samoocenę, potrafi innych krzywdzić słowem bo sama jest niedowartościowana.
- A zatem za chwilę cię rozwiążę, a ty nie piśniesz ani słówka, bo inaczej nie zawaham się i z ogromną satysfakcją cię rozwalę, za to, że odebrałaś mi Saszę! Przyjechałaś tu z jakiegoś zadupia i grasz wielką panią, nie nadajesz się kurwa do tego świata! Nie potrafisz się zachować, nie znasz naszej kultury, jesteś wieśniarą, nie umiejącą obyć się w towarzystwie. Wiesz co robił Aleksander przez dwa tygodnie jak cię tylko przywiózł do siebie?! Pieprzył się ze mną dzień i noc, nie mógł się mną nasycić! Jesteś beznadziejna nie umiesz go uszczęśliwić, tylko ja to potrafię, tylko ja wiem jak! On mnie kocha, a ja jego i nikt nie jest w stanie tego zniszczyć, nawet ty! Widzę jak Rudej z wściekłości sączy się piana z ust. Myśl Dario, myśl, co tutaj zrobić?! Jak się stąd wydostać, jak uciec od tej wariatki?! Ruda podchodzi do mnie i uwalnia mi prawą dłoń i daje długopis.
- Pisz suko! Po chwili dyktuje mi to, co mam napisać.
„ Aleksandrze, zrozumiałam, że nie możemy być razem, nigdy nie będę umiała sprostać twoim wymaganiom. Kocham innego. Wybacz mi i nie szukaj mnie. Daria". Ruda triumfująco się śmieje.
- Ah byłabym zapomniała! Krzyczy Ruda. – Dopisz jeszcze, że zdradziłaś go z Dmitrijem Sokolenko. Możesz być pewna, że tego Aleksander ci NIGDY nie wybaczy. Ruda zanosi się gromkim śmiechem po czym posyła mi zabójcze spojrzenie. A ja zastygam. Dosłownie zastygam, skąd ona do cholery jasnej to wie?!
- Jak tam „LALECZKO" – wymawia to słowo, wolno i wyraźnie.. A ja po prostu wewnątrz cała się gotuję. Tylko Dima tak się do mnie zwracał.
- Co się tak głupio patrzysz?! Mój braciszek spisał się na medal! Ruda wybucha śmiechem. Szybko dałaś się usidlić i nadstawiłaś dupę jak dziwka!
Czuję jak krew odpływa z mojego mózgu, jak wszystkie emocje kłębiące się we mnie ostatnio znikają z prędkością światła, jak wszystko to, co do tej pory myślałam, że jest stabilne rozpada się w jednej chwili. Jak moje życie w tym momencie zostało wywrócone do góry nogami. To po prostu cios poniżej pasa, kolejny raz zostałam wykorzystana. Znów byłam zabawką, a może i przynętą? Tylko po co i dlaczego? Skoro Ruda i tak już zdobyła Aleksandra mają ślub, on jest jej. Nie mam do niego żadnych praw. Jestem dla niego od dłuższego czasu nikim. Kiedyś myślałam, że on naprawdę do mnie coś czuję, jednak oni wszyscy kłamią i się mną bawią. Najpierw szantaż i oszukiwanie rodziny Aleksandra, potem niby chciał wziąć ze mną „prawdziwy ślub" – nie wierzę już nikomu. Wierzyłam Aleksandrowi, zakochałam się w nim. Złamał mi serce żeniąc się z Rudą. Dzięki uczuciu jakie do niego żywiłam będziemy mieli dzieci.. Potem Dima, ta jego dobroć i przewidywalność, uczuciowość względem mnie no i wyszło szydło z worka. Oszukał mnie. Boże dlaczego?! Dlaczego mnie w to wszystko wplątują?! Łzy mimo woli same spływają mi po policzkach. W głowie kłębi mi się tysiące myśli, jednak najważniejsza to, ta że muszę uratować moje dzieci. Dima wiedział o ciąży mam nadzieję, że ona nie wie..
- Idealnie! Patrzę na tę kobietę nierozumiejącym wzrokiem. Ma obłąkane oczy, jest jak w transie. Patrzy w ten list jakby wygrała w lotto. Nagle łapie za taśmę i odrywa mi ją szybkim ruchem z twarzy. Krzywię się z bólu. Twarz mnie piecze.
- Teraz możesz powiedzieć swoje ostatnie zdanie na do widzenia. Ruda patrzy mi w oczy, a po chwili podchodzi do stolika i bierze broń.
- Dlaczego mścisz się na mnie skoro Aleksander jest z tobą, przecież wzięliście ślub. Zwracam się do niej pełna pytań.
- Chciałam z nim dziecko!!! Wrzeszczy na mnie poruszona. – I wiesz co mi powiedział?! Patrzy na mnie rozjuszona do granic możliwości.
- Że jedyna kobieta, z którą będzie miał dzieci, to ty! Ruda celuje we mnie bronią. A mnie oblewa zimny pot. Czuję, że jestem blada jak ściana. W głowie kłębią mi się same czarne scenariusze, muszę coś wymyślić, żeby zmieniła zdanie i jakimś cudem mnie uwolniła.
- On wybrał ciebie, macie ślub, więc dzieci też będziecie mieli. Stwierdzam, próbując ją uspokoić. W środku jednak jestem cała roztrzęsiona.
- On nie chce ze mną spać! Ruda trzęsie się cała i ma oczy pełne łez. – Ciągle tylko rozmawia przez telefon z jakimiś ludźmi i pyta o ciebie! Nawet nie próbuje tego ukryć! Wiesz jak ja się z tym czuję?! Mój mąż, który stale myśli o innej! A do tego wszystkiego jakiś czas temu wniósł pozew o rozwód! Za cholerę mu go nie dam! Prędzej zlikwiduję ciebie! Wtedy na pewno go anuluje i będziemy żyli w spokoju bez ciebie! Ruda wrzeszczy aż jej piana cieknie z ust, tak jest wkurwiona. Chodzi energicznie w prawo i lewo, machając bronią chaotycznie.
- Ja go nie kocham. Szepczę cicho pod nosem.
- Coś ty powiedziała?! Ruda patrzy swoim otępiałym wzrokiem na mnie. Muszę walczyć o swoje życie i życie dzieci. Patrzę na nią i powtarzam głośno.
- Nie kocham Aleksandra. Ruda cała się spina, na jej twarzy w kącikach ust widzę delikatny uśmiech. – Nie kocham go i nie chcę z nim być. Powtarzam jeszcze raz, widzę, że dobrze to na nią działa. Jej nastrój się zmienia.
- Ale jak to?! Ruda przyspiesza kroku i kręci się po pomieszczeniu spuszczając broń i drapiąc się po czole. Straciła swoją czujność. Jest roztrzepana.
- Aleksander to przeszłość. Nie chcę go. Jestem szczęśliwa bez niego. Wypowiadam to najszybciej jak się da. Najgorsze, że dociera do mnie to, że to nieprawda. Brakuje mi go, jego zapachu, czułości względem mnie i tego jak bezpiecznie się przy nim czuję. Pamiętam jego oczy, jak na mnie patrzył. Rany ile bym teraz dała żeby było tak jak kiedyś, kiedy byliśmy wydawało mi się szczęśliwi ..
- Ale ja muszę cię zlikwidować! Bo on stale o tobie myśli! Krzyczy intensywnie przy tym gestykulując i patrząc w sufit. Jej słowa są jak balsam na moje złamane serce... Boże z tego co ona mówi Aleksander o mnie myśli..
- Ale między nami już nigdy nic się nie wydarzy, ja go nie chcę. Ruda stoi zdezorientowana, nie wie co ma zrobić. – Wybrał ciebie. Jest twój. Ruda opada bezwładnie na krzesło nie wypuszczając broni z ręki.
- On ma obsesję na twoim punkcie wiesz? Ruda przechyla głowę na bok i pustym wzrokiem patrzy w otchłań. Codziennie siedzi w fotelu i cię ogląda ze szklanką whisky w ręce. Jej dłoń mocniej zaciska się na broni. Nawet się z tym nie kryje. Kilka razy go przyłapałam, spojrzał tylko na mnie, a potem zignorował. Na twarzy Rudej dostrzegam gorycz i smutek.
- Nie rozumiem...  Jak to mnie ogląda? Zaczynam trząść się z nerwów.
- Ma kamery zainstalowane w twoim domu, zna każdy twój krok. Widzi wszystko dosłownie wszystko, z kim aktualnie przebywasz, jaki masz nastrój. Tam w sypialni jest cała sterta kamer z każdego centymetra twojego domu. Ruda rozgląda się i obserwuje ściany domku wędkarskiego - nienawidzę tego domku! Spalę go razem z tobą! On jest mój rozumiesz?! Ruda zbliża się do mnie tak, że jej oczy znajdują się tuż naprzeciwko moich. Przemawia przez nią desperacja, zazdrość, jej oczy pali gniew.
- Skoro tak mnie podgląda stale to gdzie teraz jest? Rzucam sarkastycznie.
- Wyjechał na kilka dni w interesach, dlatego to dobry moment żeby puścić z dymem tę przeklętą chatkę! Ruda zanosi się głośnym, szalonym śmiechem. Najpierw cię zabiję, a potem spalę chcę mieć pewność, że zginiesz. Wymawia to przez zęby z taką opętaną miną jakbym była jej najgorszym, najwstrętniejszym koszmarem. Pewnie tak jest.. Jej oczy są jak lód. Podnosi broń i celuje mi w głowę -między oczy. Przestaję na chwilę oddychać, krew uderza mi do mózgu, staram się coś wymyślić rozglądam się w szaleńczym tempie w poszukiwaniu czegokolwiek do obrony. Nic nie wpada mi do głowy, nic nie przynosi ratunku ani szansy na ucieczkę. Nogi nadal mam przywiązane do krzesła. Ruda ma coraz większy uśmiech na twarzy. Nie wiem czy to sen, czy jawa, ale wydaje mi się, że kątem oka dostrzegam w oknie czyjąś sylwetkę, to musi być znak! Ruda coś mówi, ale ja jej nie słucham. Nabieram powietrza, zamykam oczy  i z całych sił krzyczę. I krzyczę i krzyczę do utraty tchu. Wypluwając z siebie płuca. A potem nie pamiętam już nic... Widzę jasność. Idę długim korytarzem w kierunku blasku, który tak strasznie razi mnie w oczy. Przysłaniam go dłonią, żeby dostrzec choć kawałek drogi. Zimno mi, tak bardzo mi zimno. Słyszę straszny huk. Bolą mnie uszy. Dochodzą mnie czyjeś głosy. Idę tam. Próbuję się skupić żeby zrozumieć co mówią. Ale nie udaje mi się to. Znowu te głosy, te szepty. Nic nie rozumiem. O rany dociera do mnie straszny pisk, ból... Nie mogę tego słuchać... Ten zapach.. Ten znajomy zapach... teraz wszystko będzie dobrze... jestem w niebie.

Mam nadzieję, że się podoba 😉 i Was trochę zaskoczyłam 😚 czekam z niecierpliwością na Wasze komentarze 😉

Rosyjska graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz