Rozdział 2

303 14 0
                                    

Zapięłam dziecko w fotelik i musiałam odezwać się do Dick'a.

-Ja... Dziękuję...-szepnęłam i wpadłam w jego ramiona.

Robin mnie ścisnął a potem pocałował.

-Martyna... Ja... Jestem gotowy na bycie ojcem dla Damiana i związek z tobą-burknął.

-Ale...-zaczęłam.

-Nie ma "Ale..."-odpowiedział i założył kosmyk moich włosów za ucho.

Zamilkłam... Moje dziecko przyzwyczaja się do Robina a ja chcę na siłę je zatrzymać przy Jokerze... Jaka ze mnie kurwa idiotka... Moje serce się połamało...

-Chcesz spróbować?-zapytał patrząc mi w oczy.

-Tak-szepnęłam.

On wbił się delikatnie, ale namiętnie w me usta. Poszłam dreszcz, który przeszedł przez moje ciało... Każdy wsiadł do swojego auta i jechaliśmy do Rezydencji.

-Mamo, a gdzie tata?-zapytał Damian.

-Jedzie za nami-burknęłam.

Mieliśmy w planie, że zostawimy małego mojemu tacie i Alfredowi a my pojedziemy po moje i synka rzeczy do Jokera.

-Zostaniesz z dziadkiem Alfredem-poinformowałam.

-Dobzie-chrząknął.

Mój tata wyszedł przed dom i wziął Damiana na ręce.

-Jednak zmądrzałaś...-stwierdził ze łzami w oczach.

-Tak-burknęłam posyłając buziaka.

Razem z Robinem wsiadłam do jego auta, czarnego BMW 540 i pojechaliśmy do Jokera. Wbijam z chłopakiem do domu i słyszę dziwne odgłosy dobiegające z salonu. My tam wchodzimy i w oczy nam wpada widok jak Joker dyma jakąś blondynkę...

-Mocniej!-krzyczała.

Wooow, nawet zdrady się doczekałam. Ale pretekst do zerwania, ojeju. Aż mnie język świerzbi by mu jebnąć taką wiązankę... Robin stojąc obok mnie zasłonił mi oczy ręką, niczym 3 letniemu dziecku by nie patrzyło.

-Weź ten przeszczep-szepnęłam i strzepnęłam jego rękę.

Oni nas nie zauważyli więc na paluszkach podreptaliśmy do mojego byłego pokoju. Zaczęłam pakować rzeczy, po chwili byłam gotowa. Poszliśmy do pokoju Damiana i zaczęliśmy teraz tutaj pakować rzeczy. Z gotowymi torbami zeszliśmy na dół. Stanęłam w progu salonu i musiałam, po prostu musiałam.

-Fajna wydymka? Taka blondynka, głupia, naiwna, niczym ja przez 2 lata-rzekłam.

Joker wstał z kanapy i z gołym ptakiem stanął przede mną.

-Kochanie moje! Ona się na mnie rzuciła-powiedział.

-Haha! Śmiechu warty jesteś-powiedziałam.

-Misiu-podchodzi bliżej-kocham cię-rzekł.

-Wypierdalaj, bo poszczuję cię kopniakiem-zagroziłam.

Teraz do głowy mi wpadł taki pocisk, że ze śmiechu już pękałam. Robin stał za mną i trzymał ręce na biodrach.

-Odebrałeś mi ją!-wrzasnął Joker.

-Nie umiesz o nią zadbać no to ja wezmę ten obowiązek-powiedział.

-A właśnie!-klasnęłam w dłonie-Tak cię przecież mocno kopnęłam godzinę temu i tak to mocno bolało, że musiałeś dziwkę wynająć? Haha-burknęłam.

On nie odpowiedział nic a ja tylko się śmiałam z niego.

-Prawa do dziecka ci odebrałam. Miłego dnia-rzekłam i wyszłam z Robinem.

Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy. Przez całą drogę, gratulowałam sobie w duchu...

"Jestem tu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz