Chłopcy wyszli z naszego domu i stanęli w bezruchu.
-Ona...-pokazał palcem Ed na Martynę.
Przytuliłem mocniej Damiana do siebie a on płakał głośniej. Serce mi pękło... Dlaczego oni mi ją odebrali? Jak mogli! Już nigdy jej nie przytulę, nie pocałuję, nie obejmę...Moja mała kruszynka... Ivy klęczała przy niej i coś robiła...
-Weź małego i idź z nim do domu...-rzekła do mnie.
-Chodź kochanie-mruknąłem i poszedłem z nim do domu.
*Ivy Poison*
Klęczałam przy mojej przyjaciółce... Nie spodziewałam się, że taka akcja przyniesie jej śmierć... Popędziłam chłopaków do domu i zajęłam się przyjaciółką. Dam radę ją postawić na nogi. Taaaak, umiem wskrzeszać zmarłych, jeśli śmierć trwa kilka minut. Jeśli po godzinie no to tylko z nimi w piach. A ona zmarła 3 minuty temu, dam radę. Wyciągnęłam z kieszeni flakonik z syropem zielonym o zapachu mięty. Miał efekt przywracający do życia. Zaczęło padać, więc wzięłam ją do domu do salonu. Położyłam na kanapie a chłopacy patrzyli na mnie jak na grabarza. Ściągnęłam z niej koszulkę i znalazłam krwawiącą ranę w klatce piersiowej. Kula się zatrzymała na powierzchni skóry, więc łatwo ją wyjęłam.
-Idź po koszulkę Jokera-rzekłam do Eda.
On poszedł do pokoju Jokera. Chcę zrobić mu niespodziankę i ożywię Martynę. Mimo, że go tak cholernie nienawidzę to zrobię to. Widzę jak ją kocha, a jeszcze dziecko mają razem. Polałam ranę tym syropem i zaczęłam ją nawoływać...
*Martyna*
Gubiłam się w ciemności... Ogarniał mnie strach, żal i smutek... Zostawiłam dwie najważniejsze osoby dla mnie i uciekłam do nieba... Czuję w sobie chłód... Słyszę czyjś głos, kobiecy...
-Wracaj do nich...-
-Ale jak? Przecież nie żyję...-mruknęłam smutno.
-Dasz radę... Wierzę w ciebie... Pomyśl o Jokerze i Damianie, tęsknią-
-Ja... Kocham ich... Pomóż mi wrócić, proszę-rzekłam w stronę ciemności.
-Wykrzycz w sobie:KOCHAM WAS!-
-KOCHAM WAS!-krzyknęłam z płaczem.
*Ivy Poison*
Mówiłam do Martyny to co mi ślina przyniosła na język. Po chwili mojego nawoływania, zauważyłam, że jej klatka się unosi i opada. O matko! Udało się!
-Martyna...-zaczęłam szturając ją.
Mój wzrok przyciągnęły szare tęczowki, które były pełne szczęścia i radości. Jestem z siebie dumna.
*Martyna*
Wróciłam! Ja żyję! Otworzyłam oczy a nade mną zauważyłam Ivy.
-Dziękuję-powiedziałam i przytuliłam ją.
Skąd wiedziałam, że to ona? Zapach mięty i zielony flakonik to jej rzeczy, ona czymś takim włada. Przyszedł Ed i spojrzał na mnie jak na ducha.
-Ona żyje?-zapytał wystraszony.
-Tak-burknęła przyjaciółka.
Ubrałam koszulkę, którą wręczyła mi moja przyjaciółka i ruszyłam do Jokera. Siedzi w naszej sypialni. Idę przez korytarz bardzo cicho i widzę, jak przenosi Damiana z naszego pokoju do jego pokoiku. Kładzie w łóżku i całuje w czółko.
-Mama zawsze przy nas będzie...-szeptał.
Przemknęłam szybko do sypialni i stanęłam przy oknie, tyłem do drzwi. Byłam ciekawa jego reakcji. Po chwili poczułam jego wzrok na sobie.
-Mam zwidy? Widzę ducha mojej dziewczyny-rzekł z drwiną w głosie.
-Ty deklu-warknęłam z uśmiechem i odwróciłam się do niego.
On nie wiedział co zrobić... Podeszłam do niego bliżej i objęłam jego szyję. On z przyzwyczajenia położył ręce na moich biodrach.
-Wróciłam-szepnęłam całując go.
-To ty? Naprawdę?-zapytał.
-Tak kotku-burknęłam.
On odwzajemnił buziaka i potem przytulił mnie mocno, zaczynając płakać. Cieszyłam się, że dzięki Ivy jestem tu a nie błądzę po korytarzach śmierci.
CZYTASZ
"Jestem tu"
FanfictionDalsze losy Martyny i Jokera. Przeczytaj pierwszą część "Instynkt..."