Rozdział 7

246 13 1
                                    

Chłopcy wyszli z naszego domu i stanęli w bezruchu.

-Ona...-pokazał palcem Ed na Martynę.

Przytuliłem mocniej Damiana do siebie a on płakał głośniej. Serce mi pękło... Dlaczego oni mi ją odebrali? Jak mogli! Już nigdy jej nie przytulę, nie pocałuję, nie obejmę...Moja mała kruszynka...  Ivy klęczała przy niej i coś robiła...

-Weź małego i idź z nim do domu...-rzekła do mnie.

-Chodź kochanie-mruknąłem i poszedłem z nim do domu.

*Ivy Poison*

Klęczałam przy mojej przyjaciółce... Nie spodziewałam się, że taka akcja przyniesie jej śmierć... Popędziłam chłopaków do domu i zajęłam się przyjaciółką. Dam radę ją postawić na nogi. Taaaak, umiem wskrzeszać zmarłych, jeśli śmierć trwa kilka minut. Jeśli po godzinie no to tylko z nimi w piach. A ona zmarła 3 minuty temu, dam radę. Wyciągnęłam z kieszeni flakonik z syropem zielonym o zapachu mięty. Miał efekt przywracający do życia. Zaczęło padać, więc wzięłam ją do domu do salonu. Położyłam na kanapie a chłopacy patrzyli na mnie jak na grabarza. Ściągnęłam z niej koszulkę i znalazłam krwawiącą ranę w klatce piersiowej. Kula się zatrzymała na powierzchni skóry, więc łatwo ją wyjęłam.

-Idź po koszulkę Jokera-rzekłam do Eda.

On poszedł do pokoju Jokera. Chcę zrobić mu niespodziankę i ożywię Martynę. Mimo, że go tak cholernie nienawidzę to zrobię to. Widzę jak ją kocha, a jeszcze dziecko mają razem. Polałam ranę tym syropem i zaczęłam ją nawoływać...

*Martyna*

Gubiłam się w ciemności... Ogarniał mnie strach, żal i smutek... Zostawiłam dwie najważniejsze osoby dla mnie i uciekłam do nieba... Czuję w sobie chłód... Słyszę czyjś głos, kobiecy...

-Wracaj do nich...-

-Ale jak? Przecież nie żyję...-mruknęłam smutno.

-Dasz radę... Wierzę w ciebie... Pomyśl o Jokerze i Damianie, tęsknią-

-Ja... Kocham ich... Pomóż mi wrócić, proszę-rzekłam w stronę ciemności.

-Wykrzycz w sobie:KOCHAM WAS!-

-KOCHAM WAS!-krzyknęłam z płaczem.

*Ivy Poison*

Mówiłam do Martyny to co mi ślina przyniosła na język. Po chwili mojego nawoływania, zauważyłam, że jej klatka się unosi i opada. O matko! Udało się!

-Martyna...-zaczęłam szturając ją.

Mój wzrok przyciągnęły szare tęczowki, które były pełne szczęścia i radości. Jestem z siebie dumna.

*Martyna*

Wróciłam! Ja żyję! Otworzyłam oczy a nade mną zauważyłam Ivy.

-Dziękuję-powiedziałam i przytuliłam ją.

Skąd wiedziałam, że to ona? Zapach mięty i zielony flakonik to jej rzeczy, ona czymś takim włada. Przyszedł Ed i spojrzał na mnie jak na ducha.

-Ona żyje?-zapytał wystraszony.

-Tak-burknęła przyjaciółka.

Ubrałam koszulkę, którą wręczyła mi moja przyjaciółka i ruszyłam do Jokera. Siedzi w naszej sypialni. Idę przez korytarz bardzo cicho i widzę, jak przenosi Damiana z naszego pokoju do jego pokoiku. Kładzie w łóżku i całuje w czółko.

-Mama zawsze przy nas będzie...-szeptał.

Przemknęłam szybko do sypialni i stanęłam przy oknie, tyłem do drzwi. Byłam ciekawa jego reakcji. Po chwili poczułam jego wzrok na sobie.

-Mam zwidy? Widzę ducha mojej dziewczyny-rzekł z drwiną w głosie.

-Ty deklu-warknęłam z uśmiechem i odwróciłam się do niego.

On nie wiedział co zrobić... Podeszłam do niego bliżej i objęłam jego szyję. On z przyzwyczajenia położył ręce na moich biodrach.

-Wróciłam-szepnęłam całując go.

-To ty? Naprawdę?-zapytał.

-Tak kotku-burknęłam.

On odwzajemnił buziaka i potem przytulił mnie mocno, zaczynając płakać. Cieszyłam się, że dzięki Ivy jestem tu a nie błądzę po korytarzach śmierci.

"Jestem tu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz