Rozdział 3

276 15 0
                                    

Dojechaliśmy do domu i wypakowaliśmy swoje rzeczy z auta. Weszłam do mieszkania i zaczęła mnie niepokoić cisza, która obecnie panowała.

-Damian? Gdzie jesteś?!-wrzeszczałam.

Odpowiedziała mi cisza... Poszłam do kuchni, znalazłam tam kartkę.

-Pojechałem z małym i Alfredem na miasto, by kupić jakieś ciuchy dla niego. Macie chatę dla siebie, kocham Cię, tata-

Jak to macie chatę dla siebie? Dick musiał to zaplanować wcześniej z ojcem... Robin podszedł do mnie od tyłu i przytulił. Wtuliłam się mimowolnie i wdychałam zapach jego perfum... Czułam się bezpiecznie... On złapał mnie za policzki, po czym zlożył na ustach lekki pocałunek. Ja się wycofałam jednak...

-Nie skrzywdzę ciebie-rzekł.

Patrzyłam ze łzami w oczach, po czym odepchnęłam go... Pobiegłam z płaczem do toalety... Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać... Robin dobijał się do drzwi, ale ja tylko milczałam i płakałam...Zbyt silna byłam przez cały czas... Cierpiałam...Moje serce rozsypało się na kawałki... Potrzebowałam rozmowy, takiej szczerej...

-Martyna...-szepnął Robin zza drzwi.

-Co?-zapytałam.

-Wyjdź, proszę...-rzekł.

Bez słowa wyszłam z toalety i zauważyłam chłopaka jak siedział z rozciętym nadgarstkiem.

-O matko! Co ty zrobiłeś?!-wrzeszczałam.

Chłopak stał z rozciętą ręką a z niej krew leciała. Nie wiedziałam co robić więc wzięłam ręcznik z zimną wodą i zawinęłam nim ranę.

-Dziękuję kochanie...-szepnął.

-Dlaczego to zrobiłeś?-zapytałam.

-Kocham Cię...-szeptał.

Nie wytrzymałam i pocałowałam go. On przyciągnął mnie do siebie i odwzajemnił to.

-Możemy być razem?-zapytał.

-Ja...Co na to Damian?-zapytałam.

-Damianem się nie przejmuj bo to mnie uważa za ojca a nie Jokera-zauważył.

-Faktycznie...-burknęłam.

Po chwili ciszy i tego, że myślałam nad tą sytuacją. Chciałam mu odpowiedzieć: TAK.
Tyle, że połowa mnie mówiła: STOP! DAJ SOBIE SPOKÓJ! ON CIĘ SKRZYWDZI! Byłam w totalnej rozsypce... Bałam się, że znowu wrócę do Jokera... Robin złapał mój podbródek i uniósł go do góry, abym patrzyła w jego oczy. Ma je takie piękne... Błękitne... W jego oczach stanęły łzy... Raniłam go tym wszystkim... Jestem beznadziejna...

-Boisz się...-stwierdził.

-Tak...-szepnęłam.

-Kochanie, po to jestem byś się nie bała-mruknął.

-Ale...-przytula mnie-jak on wróci?-zapytałam.

-Jak wróci to was ochronię-rzekł ściskając moje małe ciałko.

-Kocham cię, Dick...-szepnęłam.

-Ja ciebie też-odezwał się.

Chłopak dał mi buziaka we włosy, po czym poszliśmy na dół.

"Jestem tu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz