Rozdział 40

149 5 3
                                    

-Mamo, mogę iść do tego śtolika?-spytał Damian, szarpiąc mnie za rękę.

Spojrzałam na miejsce gdzie wskazywał palcem mój syn, a tam zobaczyłam stolik z kredkami i kartkami.

-Tak, możesz iść. Jak coś to krzycz-powiedziałam.

Dziecko pobiegło do stolika, a ja weszłam do przymierzalni gdzie był mój chłop. Ten garnitur mu świetnie pasował...

-I jak?-spytał, patrząc na mnie w lustrze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-I jak?-spytał, patrząc na mnie w lustrze.

-Zajebiście-rzekłam.

-To biorę go, jeszcze buty i wtedy jedziemy po suknię dla ciebie-odpowiedział.

Podeszłam do niego bliżej i wtuliłam się w jego plecy. Złapałam go dłońmi za boki żeber i wbiłam paznokcie. Wyczułam opatrunek...

-Przepraszam...-szepnęłam.

-Kochanie...-odwraca się do mnie-Twoje wbicie paznokci było niczym w przeciwieństwie do tego, jak życie mnie potraktowało-burknął i pocałował mnie.

-Na pewno chcesz brać ten ślub?-spytałam.

-Tak, chcę-rzekł.

Uśmiechnęłam się do chłopaka, a on dał mi buziaka w czółko. Potem ja wyszłam z przymierzalni, a Joker przebierał się.
Spojrzałam na stolik gdzie miało być moje dziecko, ale syna tam nie było. Wystraszyłam się i zaczęłam szukać dziecka.

-Damian!-zaczęłam wrzeszczeć.

Myślałam, że mój syn się odezwie, a tu cisza. Boże, gdzie moje dziecko?!

-Co się stało?-spytał Joki, stając za mną.

-Damian gdzieś uciekł! Nie ma go nigdzie!-krzyknęłam z płaczem.

-Spokojnie... Znajdziemy go-rzekł, łapiąc mnie za dłoń.

Pobiegłam do wyjścia ze sklepu i kamień spadł mi z serca... Damiana trzymał na rękach mój ojciec. Jeju...

-Tato...-mruknęłam i podbiegłam do taty.

-Co się stało córcia? Przecież Damian tutaj jest-powiedział i się uśmiechnął.

-Stracha mi napędziłeś...-rzekłam do synka i się uśmiechnęłam.

"Jestem tu"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz